BMW M2
BMW M2 fot. Michał Adamiuk
Reklama.
logo

Ze „złej” strony przedstawia się już wtedy, gdy pierwszy raz odpalam go w podziemnym garażu BMW Polska. Budzi się do życia gardłową przegazówką i mięsistym, basowym dźwiękiem poczwórnego wydechu. To samochód z gatunku tych, które najpierw słychać, a później dopiero widać. A kiedy już widać... wygląda jakby nażarł się suplementów ze sklepiku w siłowni. Muskularnie poszerzone nadwozie kryje większy rozstaw kół i monstrualne 19-calowe felgi. I nie są to tylko doklejone nadkola, tylko kompletnie nowe, szersze poszycia karoserii, tłoczone specjalnie do M2. Z tyłu urosło aż o 8 cm, z przodu o 5,5. Wygląda świetnie, jak rajdówka w starym stylu. Zresztą BMW nie kryje inspiracji przeszłością, chętnie fotografując je w towarzystwie klasycznej M3 E30. M2 ma być powrotem do korzeni, autem nieco oldschoolowym. Pozbawionym wielu gadżetów ze współczesnych M3 i M4, prostszym, ale bardziej bezpośrednim w kontakcie z kierowcą.
logo

logo

Póki co, męczy się w warszawskich korkach i chyba na złość, że nie może zaszaleć, żłopie 18-20 litrów na setkę (w cyklu mieszanym już „tylko” 11). 3-litrową, rzędową szóstkę rodzinne więzy łączą z silnikiem M4, z tym, że ten ma tylko jedną turbinę. Wystarczy. Jego 370 koni i tak zachowuje się jakby pojono je espresso. Gdy tylko na drodze robi się luźniej, zaraża swoim temperamentem kierowcę i wyzwala w nim najgorsze instynkty. Zaczynam zachowywać się jak stereotypowy właściciel „beemki”: korzystam z ogromu mocy przy każdej możliwej okazji i co chwilę zrywam przyczepność tyłu. Ot tak, dla zabawy.
logo

Na drodze ekspresowej daję gaz do oporu. Pierwsze wrażenie – jak w odrzutowcu na pasie startowym, który zaraz oderwie się od ziemi. 4,3 sekundy do setki to niemal osiągi superauta. W kompaktowym coupe! Z wielkim bagażnikiem i czterema miejscami! Te abstrakcyjne osiągi są tu tak łatwo dostępne, że nawet Twoja babcia pojechałaby nim szybko. Poszerzone M2 ma doskonałą trakcję, jest tak precyzyjne i bezpośrednie, że w zasadzie można prowadzić je samymi ruchami nadgarstków. Jeśli nie przeginasz z gazem – jest totalnie przewidywalne. Zawieszenie klei go do drogi perfekcyjne, wydaje się wystarczająco kompetentne na tor, a przy tym nie wytrząsa plomb na dziurawej ulicy.
logo

logo

M2 wydaje się zwinniejsze od M4, mimo, że jest o 50 kg cięższe (większy brat nadrabia dietę karbonowymi elementami nadwozia). Aluminiowe zawieszenie pochodzi prosto od M4. Z jedną różnicą – w M2 nie ma regulowanej twardości. Tryby jazdy Comfort, Sport i Sport+ zmieniają tylko ustawienia silnika i skrzyni (superszybka, 2-sprzęgłowa „siódemka”), układu kierowniczego i kontroli trakcji. Ich przełącznik tak naprawdę służy stopniowaniu frajdy. Skrajny tryb Sport+ przytępia elektronicznych pomocników na tyle, że M2 idzie bokiem nawet na suchym asfalcie. Niestety nie wyłącza ich całkiem, więc i tak kończy się na walce ducha z materią – cyfrowego mózgu kontroli trakcji i 370 koni mechanicznych na tylnej osi. Tak czy siak, w tym aucie trzeba mieć naprawdę szybkie ręce, bo rowy, drzewa i krawężniki - oglądane przez boczną szybę - zbliżają się z prędkością światła. W odróżnieniu od M4 nie zamówisz do M2 karbonowych hamulców, ale seryjne „pływające” tarcze też robią robotę. Znalazłem w nim tylko jedną wyraźną wadę: fotele. Mają wprawdzie multum parametrów do regulacji (łącznie z szerokością podparcia bocznego), ale są zdecydowanie za miękkie. Aż się prosi o twarde, głębokie kubełki.
logo

logo

Bądźmy szczerzy. Cały ten wywód i tak sprowadza się do jednego sakramentalnego pytania: czy M2 jest równie dobre co M4? Na pewno jest mniej hardcorowym, bardziej ucywilizowanym autem. Owszem, jest też słabsze – o 61 KM. Ale w osiągach różnicy praktycznie już nie ma. I tu, i tu prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 250 km/h. M4 jest minimalnie szybsze w sprincie do setki, ale czy 0,2 sekundy są warte 100 000 zł? Ceny M2 zaczynają się od niecałych 280 000, a to skłania do jeszcze jednego porównania... Najmniejsze BMW spod znaku M GmbH ma identyczną moc i osiągi porównywalne do podstawowej 911-ki. Za 200 000 zł mniej... Bluźnierstwo? Możliwe. Ale już dawno zło nie było tak dobre!
logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo

logo