Lexus NX 350h
Lexus NX 350h fot. Michał Adamiuk
Reklama.
Każdego roku ok. 10 tys. Japończyków zaharowuje się na śmierć. Pracują za trzech, wyrabiają nadgodziny i nie biorą urlopów. W stresie ponad miarę, kończą z zawałem albo udarem, a wiek i pozycja nie mają tu znaczenia. Umierają ludzie sukcesu i zwykli zjadacze ryżu, chcący związać koniec z końcem. Łączy ich jedno: nie dożywają do emerytury…
logo
…i nie mają przez to szansy jeżdżenia nowym NX-em, a jest on dla mnie motoryzacyjnym odpowiednikiem złotej jesieni życia. Od lat uważam Lexusy za auta na wskroś „dziadkowe”. Udają, że jest inaczej, ale nie zamaskuje tego ani design, ani techniczne wodotryski. Chodzi o charakter.
logo
Poprzedni NX wyglądał jak złożony z origami, ten ma zaokrąglone brzegi i sprawia wrażenie jakby dostał co najwyżej lifting, ale - jeśli wierzyć Lexusowi - 95% części jest nowych. Wśród nich – grill w kształcie klepsydry. Czy to podprogowe memento mori? Czas ucieka, kup mnie już teraz, bo możesz nie zdążyć. No to wsiadam, zanim będzie za późno. Przytulnie - jak twierdzi Lexus - zgodnie z zasadami gościnności Omotenashi. Swoją drogą… ostatnio każdy japoński producent robi nam wykład z kulturoznawstwa. Dlaczego więc Peugeot nie uczy robienia serów, a Volkswagen wywoływania wojen?
logo
Poznajmy zatem kolejne japońskie słówko: Tazuna. Lexus określa tak swój pomysł na zorganizowanie kokpitu, pisząc coś o trzymaniu lejców przez jeźdźca. Pachnie mazdowskim jinba ittai? Może to odwet za podprowadzenie Lexusowi opowiastki o rzemieślnikach Takumi
Prrr! Wystarczy. Tazuna to dotykowe przyciski na kierownicy. Kładziesz palec, a ich układ wyświetla się na HUD przedniej szyby, tak byś nie musiał odrywać wzroku od drogi. Ma to sens, w teorii. W rzeczywistości, trzymając kierownicę, co chwilę dotykam niechcący przycisków i co chwilę mam zasłonięte pół wyświetlacza.
logo
I to w zasadzie jedyny incydent, burzący klimat auta spokojnej starości. Atmosfera na pewno nie jest tu jednak grobowa. Jasnobrązowa tapicerka ma kolor biszkopta, którego będą maczać w herbacie typowi nabywcy tego wozu. Skóra i obicia są tak miękkie, że chciałbym się do nich przytulać. A jedną z 64 barw ambientowego oświetlenia bez trudu dobierzecie do odcienia marynarki.
logo
Nowy NX urósł w każdym wymiarze, więc pomieści nawet wyrośnięte nastoletnie wnuki. Grafika gigantycznego ekranu jest ładna, logiczna i prosta. Poradzi sobie nawet boomer, który swój stary smartfon będzie mógł podłączyć do dużego portu USB (to już dzisiaj rzadkość!). Wyjątkowo kojące otoczenie. W nowym modelu zniknął nawet nieszczęsny touchpad do obsługi multimediów, z którego korzystanie groziło arytmią.
logo
Anomalii w EKG nie wywoła napęd, bo to dobrze już oswojona koncepcja. 350h jest klasyczną toyotowską hybrydą bez wtyczki (plug-in, pierwszy raz w Lexusie jest dopiero w NX 450h+). Bateryjka jest tak mała, że Lexus nie podaje nawet zasięgu w trybie elektrycznym. Chętnie za to chwali się jego maksymalną prędkością 125 km/h, co oczywiście jest bajeczką dla grzecznych wnucząt. Wystarczy bowiem wcisnąć gaz głębiej niż na 2 mm, by do akcji wkroczył silnik spalinowy. Nielichy zresztą. 2,5-litrowy motor produkuje 190 KM, a sumując z elektrykiem (lub dwoma) mamy pod prawą stopą 242 konie.
logo
Buuuuuuu! A cóż to tak wyje? Czyżby bezstopniowa skrzynia ciągnęła motor do 6 tysięcy obrotów? Warto mieć starczy niedosłuch, chcąc tym autem jeździć szybko. W przeciwnym razie, lepiej wypić melisę i nie spieszyć się. NX nie do tego został stworzony. Przy mocnych hamowaniach i gwałtownych skrętach czuć transfer każdego z 1800 kilogramów jego masy. Trochę jak w bujanym fotelu. Tryb Sport? Wyostrza reakcje, ale układ kierowniczy robi się przy tym gumiasty jak źle przyrządzony kalmar z tokijskiego targu Tsukiji. Opcję sportową ma też skrzynia biegów. Można sobie dowolnie klikać w solidne łopatki +/-, przestawianie sześciu wirtualnych przełożeń niczego nie zmienia, a skrzynia robi co chce. Przypomina to kłótnię przygłuchych staruszków nad partyjką szachów w parku.
logo
Nie próbujcie też dawać nauczki młodym, ścigając się z gówniarzami spod świateł. Z przyspieszeniem 7,7 s do setki raczej nie wygracie, a na mokrym lepiej nie polegać na dołączanym, elektrycznym napędzie tylnej osi E-Four. Przysypia, jakby zamyślił się nad krzyżówką. Zanim odepchnie tylne koła, przednie zdąży już zdławić kontrola trakcji.
logo
Nie warto gonić, zwłaszcza, że silnik piłowany do czerwonej kreski zagłusza 17-głośnikowe audio Mark Levinson. Gra świetnie, pod warunkiem streamowania z zewnętrznego źródła. Tuner brzmi jak samochodowe radia, które zabieraliśmy ze sobą do domu. A propos – nie szukajcie w NX wewnętrznych klamek, to nie demencja, nie zapomnieliście jak wyglądają. W tym aucie ich nie ma. W zamian są przyciski, do których zaskakująco gładko przywyknąć.
logo
Łatwo przyzwyczaić się do dobrego. Do klasy, jakości i spokoju, który wprowadza NX 350h. Sam czuję się w nim jak majętny emeryt, choć raczej z innym niż polski paszportem (cena od 235 000 zł w górę). Kierowca Lexusa cieszy się na drodze estymą, nikt nie wymusza pierwszeństwa, nie trąbi, nie pogania długimi. W tym aucie świat zwalnia i tego samego NX oczekuje od swojego właściciela. Dopasuj się do niego, a wyhamujesz i odsapniesz. Zasłużyliśmy na niego tak, jak na emeryturę pod palmami. I proszę nie obrażać się na geriatryczne porównania, nie ma w nich szyderstwa. W końcu kto nie lubił wizyt u babci? Lexus NX jest herbatą i ciastem drożdżowym. Z kruszonką.
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo
logo