Wiosenna, słoneczna pogoda na Malcie dodała wszystkim energii i otuchy.
Nasi maltańscy koledzy z Parlamentu Europejskiego: Roberta Metsola, Teresa Comodini Cacchia i David Casa dali z siebie wszystko, by Kongres się udał. Dlatego toczyły się nie tylko obrady, debaty nad projektami rezolucji, ale było też mnóstwo dodatkowych dyskusji, warsztatów i spotkań. Czy to o scenariuszach przyszłości dla Europy, czy to o wyzwaniach rynku pracy w erze cyfrowej, czy o populizmie i fake news, czy o bezpieczeństwie oraz ochronie danych i prywatności w cyfrowej gospodarce, czy o relacjach transatlantyckich.
Polska delegacja była aktywna, bo w Kongresie uczestniczyli kluczowi liderzy Platformy Obywatelskiej ze Schetyną, ale też spora grupa posłów z Sejmu oraz Parlamentu Europejskiego. No i, Rafała Trzaskowskiego wybrano na wiceprzewodniczącego EPP w miejsce Jacka Saryusz-Wolskiego - co wydaje się oczywiste.
Widziałem radość w oczach wielu delegatów z różnych krajów, że Polacy dają do najwyższych władz Europejskich Chadeków osobę młodą, ale europejsko doświadczoną, i tak ważną w polityce krajowej. To dobry ruch i dobry sygnał. Przy tej okazji zresztą, podkreślaliśmy w rozmowach z kolegami z różnych krajów, jak ważnym elementem dla opozycji w Polsce są sprawy europejskie. Ważnym, bo duża część społeczeństwa jasno daje do zrozumienia - że chce być w Europie, i nie chce polskiej izolacji w Unii, do czego - obiektywnie patrząc - prowadzi polityka rządu PiS. I tak, jak lider maltańskiej Partii Narodowej ( w chadecko-patriotycznej wykładni tego określenia), współorganizator Kongresu dobitnie mówił o korupcji rządzących na Malcie socjalistów i obowiązku walki z tą korupcją - tak samo my: musimy mówić o naszej determinacji, by utrzymać pozycję w Europie.
Bo to jest po prostu - polska szansa.
Programowe dokumenty Kongresu charakteryzują wiele obszarów, problemów i wskazują wiele zadań. Ale nowym, mocnym akcentem jest jasne powiedzenie: wszystkie europejskie polityki, wszystkie rozwiązania - od bezpieczeństwa poczynając, przez szanse wynikające z jednolitego rynku cyfrowego, aż do roli filara społecznego w rozwoju Europy - muszą być nakierowane na człowieka, na obywatela Europejskiego, na jakość życia. W filmiku promocyjnym zabrzmiało to dobitnie - jako list EPP do każdego Europejczyka. Rośnie zrozumienie, że trzeba skrócić dystans. Nie rozmawiać głównie o procedurach, dyrektywach, zaleceniach albo wielkich projektach - to też: nad narzędziami poprawy życia Europejczyków trzeba pracować - ale publicznie mówić należy o tym, co te - nasze, wspólne europejskie działania przynoszą ludziom w ich codziennym życiu.
Z tą ważną, odnowioną orientacją programową EPP - współbrzmiały wystąpienia liderów partii z poszczególnych krajów, także tych spoza UE: Ukrainy, Mołdawii, Czarnogóry, Macedonii etc. Prezydent Poroszenko mówił o Ukrainie i Europie, o wzajemnych związkach - jako warunkach dla pokoju i rozwoju kontynentu.
Nikt nie kwestionował Europy i sensu jej integracji.
Przypominano i doceniano sukcesy oraz dorobek. Ale głównie mówiono o szansach na przyszłość. Ostrzegano przed populizmem i nacjonalizmem. Wśród takich głosów - wystąpienie Orbana było dysonansem. Mówił o ratowaniu Europy - ale poprzez jej zamknięcie, ujednolicenie ideowe, dystans wobec różnorodności. Mówił o Europie murów, a nie otwartych horyzontów. Wśród tych, którzy mówili o Europie silnej, chroniącej swoje granice, bezpiecznej, ale otwartej na różnorodność, potrzeby prawdziwych uchodźców, solidarnej, nastawionej na wspólne projekty rozwojowe - mówiono również o wspólnocie wartości. Zarówno związanych z zasadami państwa prawa i szacunkiem dla praw obywatelskich, otwartością na mniejszości i odmienności, jak i tych duchowych, mocno zakorzenionych w europejskim DNA, czyli chrześcijaństwie.
Miałem, co prawda, takie uczucie, że to przywoływane przez Chorwatów, Włochów, Hiszpanów, Belgów czy Niemców chrześcijaństwo - jest inne, niż zamknięta warownia wiary, skansen stereotypów o miłosierdziu, czy plemienne poczucie bycia razem tylko dlatego, że się jest przeciwko innym.
Z pewnego punktu widzenia patrząc, EPP zrozumiała, iż największym przeciwnikiem w dzisiejszej Europie na arenie politycznej jest nacjonalizm i populizm.
Jeszcze dwa lata temu, na Kongresie w Madrycie dawało się wyczuć, że skoro zmieniają się polityczne wiatry i trendy, to trzeba iść coraz bardziej ( w języku, z ofertą programową) na prawo, by wygrywać z prawicowymi populistami, wypierać ich. Taką drogę wybrał na Węgrzech Orban mówiąc, iż jeśli nie chce się, by skrajni nacjonaliści ( Jobik) wygrywali, to trzeba wziąć ich język, słownik, pojęcia. Wtedy uważałem, że to niebezpieczne i nieskuteczne. I widać to teraz: od pewnego czasu w badaniach opinii węgierskiej Jobik idzie w górę, a Fidesz zaczyna spadać.
EPP odnajduje ponownie swój język i swoje wartości. Im większe zagrożenia dla Europy - z wewnątrz, czy poprzez Brexit, czy zza oceanu, w postawie Trumpa - tym silniejsza wola, by bronić dorobku oraz przyszłości. Bronić Projektu Europejskiego - nie wstydząc się konkretów, projektów i rozwiązań, ale i nie wstydząc się wartości. Tego, co jest dziedzictwem i szansą europejskiego chrześcijaństwa oraz europejskiej kultury otwartości kształtowanej od czasów Oświecenia.
EPP ma w ręku niebywałe atuty, ale i odpowiedzialność.
Ma szefa Komisji Europejskiej ( Juncker), Rady Europejskiej ( Tusk) i Parlamentu Europejskiego ( Tajani). To zobowiązuje. Priorytety powinny być jasne, dobrze skrojone, przedstawione obywatelom i dyskutowane z obywatelami. To szansa na to, by w wyborach europejskich 2019 roku powstrzymać falę populizmu: ekstremalnej lewicy, ale przede wszystkim rosnącej w siłę nacjonalistycznej prawicy. Oczywiście, europejska scena polityczna wymaga nowego porządku. Dlatego po decyzji o Brexicie - trzeba zacząć negocjacje. Dlatego po wzroście znaczenia sił populizmu - trzeba utrzymać wartości i reguły liberalnej demokracji w całej Unii Europejskiej, a w najbliższym czasie podczas wyborów we Francji i w Niemczech.
Maltański Kongres EPP pokazał siłę europejskiego przywództwa tego ugrupowania oraz kilkorga liderów wewnątrz grupy. Mocne, sugestywne, przerywane brawami wystąpienie Andreja Plenkovica, obecnie premiera Chorwacji. Zwięzła, stanowczo proeuropejska mowa Grzegorza Schetyny z obietnicą: że dla nas samych i dla Europy - wygramy następne wybory w Polsce. Wiecowe angielsko-włoskie wystąpienie Antonio Tajaniego. Spokojne, ale pełne siły przemówienie Bojko Borisowa, który wygrał wybory w Bułgarii. Racjonalne i emocjonalne wystąpienie premiera Irlandii Endy Kenny'ego. Twarde słowa premiera Hiszpanii Mariano Rajoy'a. Spokojne, ale wypowiedziane z żelazną argumentacją co do fundamentów europejskości - przemówienie Tuska. I surowe w konstrukcji, bez nadmiaru wiecowych ornamentów - ale pokazujące sens i globalne znaczenie współczesnej Europy: nowoczesnej, otwartej, solidarnej i bezpiecznej - słowa Angeli Merkel.
Późnym popołudniem we czwartek 30 marca - wszyscy ruszyli w swoje strony. Do obowiązków krajowych, do stolic, do rządzenia, do bycia w opozycji. Myślę, że każdy wracał z jakąś cząstką tej wspólnoty - naszej grupy i Europy.