"Jedziemy do Szarm al-Szejk na Polki", czyli frustracja seksualna młodych muzułmanów
Michał Gąsior
31 stycznia 2015, 20:48·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 31 stycznia 2015, 20:48
Większości mężczyzn w Egipcie Polska kojarzy się z jednym - z dziewczynami, najczęściej "łatwymi", które przyjeżdżają do kurortów nad Morzem Czerwonym. W sezonie turystycznym do Hurghady czy Szarm al-Szejk ciągną całe wycieczki tych, którym religia zakazuje przedślubnego seksu. Ich seksualna desperacja przejawia się też w inne, bardziej drastyczne sposoby.
Reklama.
Przepis na uwodzenie
W piątek spotkałem w Kairze Rabeha Gabera, młodego mężczyznę, który właśnie wrócił z Szarm al-Szejk, jednego z najpopularniejszych celów wycieczek polskich turystów. Od kilku lat jeździ tam do pracy i choć nie przyznał mi się otwarcie do miłosnych podbojów, wiadomo, że robi to ze względu na Polki i Rosjanki.
- Takie mamy zasady. Mężczyzna musi poczekać z seksem do ślubu. Wcześniej może mieć dziewczynę, ale tylko "oficjalną". Rodziny obojga muszą o tym wiedzieć, a partnerzy nie mogą się nawet pocałować. Najdalej posunięty krok to trzymanie się za rękę, dalej nie da rady - mówi Ahmed Assin, 22-letni student stomatologii, który też przyznał się, że wraz z kolegami jeździ do Szarm al-Szejk.
- Jesteśmy muzułmanami, ale to chyba często jest tak, jak z wami katolikami. Czyli niekoniecznie praktykujemy. Tak jest z kobietami, bo seks tutaj to tabu. A tabu rodzi frustrację, bo mężczyźni mają swoje popędy - dodaje.
Test mandarynki
Historie z Szarm al-Szejk czy Hurghady traktuje się trochę z przymrużeniem oka, ale przyczyna tkwiąca nierzadko w seksualnej frustracji łączy je z innymi zjawiskami, takimi jak gwałty czy molestowanie. Ci młodzi ludzie, z którymi tutaj rozmawiam, zapewniają, że dla nich są one nieakceptowalne, jednak nie mogą zaprzeczyć, że Egipt ma z tym poważny problem. Z danych przedstawionych przez ONZ wynika, że 99 proc. (!) egipskich kobiet przynajmniej raz w życiu doświadczyło napastowania seksualnego (najczęściej chodzi o dotykanie). Statystyka ujawniona przez inną organizację ujawniła z kolei, że 2/3 mężczyzn przyznaje się do molestowania.
W burzliwych czasach w trakcie i po rewolucji z 2011 roku zjawisko stało się jeszcze bardziej powszechne. Najbardziej wymownym przykładem było krążące po sieci wideo, na którym widać kobietę rozbieraną i gwałconą w środku tłumu zgromadzonego na słynnym Placu Tahrir.
- Po rewolucji kobiety zaczęły częściej pojawiać się w przestrzeni publicznej. Stały się więc bardziej widoczne dla mężczyzn, którzy ze ślubem i seksem muszą czekać bardzo długo. Żeby się ożenić trzeba mieć stabilną pracę, mieszkanie, pieniądze, co czasem osiąga się dopiero po 30-stce. Przemoc seksualna ma więc też przyczyny społeczno-ekonomiczne - analizuje Ahmed.
Opowiada też o nietypowym sposobie męskich napastników, którzy w metrze czy autobusie chcą sprawdzić, czy wybrana kobieta jest "podatna" na molestowanie. To tzw. test mandarynki. Taki mężczyzna wkłada do kieszeni owoc lub piłeczkę do tenisa i ociera się o potencjalną ofiarę. Jeśli kobieta się przestraszy i np. ucieknie, rezygnuje. Jeśli nie, wysiada wraz z nią i próbuje napastować.
- Nie wiem, z jakim efektem. Nigdy takiego czegoś nie widziałem, ale o takim sposobie szeroko się mówi. M.in. dlatego kobiety często boją się podróżować same, szczególnie w nocy - podkreśla 22-latek.
Jest jeszcze jedna statystyka, która mówi o frustracji młodych Egipcjan. Egipt jest na drugim miejscu wśród muzułmańskich krajów, pod względem liczby zapytań w sieci o filmy pornograficzne. Prześcignął go tylko Pakistan.