
Reklama.
Na wiadomość o wybuchu powstania, jeszcze tego samgo dnia wieczorem, Hitler wydał rozkaz wymordowania wszytkich mieszkańców Warszawy i zrównania jej z ziemią. Wsparcie niemieckiej armii dotarło do zachodnich granic miasta 4 sierpnia i od razu rozpoczęło eksterminację ludności. Ulica za ulicą, dom za domem, mordowano ludzi, a domy (a w nich ciała ofiar) podpalano. Tu nikt się nie patyczkował. Ludzi tłoczono na podwórkach i obrzucano granatami, wyrwanych ze snu zabijano w ich własnych mieszkaniach, żywe dzieci wrzucano do ognia. Początkowy bezład śmierci opanowano następnego dnia. Die Ordnung musste sein! Zorganizowano więc miejsca egzekucji, do których popędzono ludzi z ich domów. Fabryka Franaszka, Ursus, wiadukt kolejowy na Górczewskiej, to miejsca, w których zginęły tysiące ludzi. Według niektórych szacunków, tylko 5 sierpnia wymordowano nawet 45.000 mieszkańców Woli, a maszyna śmierci szła dalej. Dopiero 12 sierpnia padł rozkaz zakazujący rozstrzeliwania osób cywilnych. Tylko dlatego, że wśród niemieckich żołnierzy nieustannie mordujących niewinnych ludzi, zaczęło dochodzić do licznych przypadków załamań nerwowych i zaczęto obawiać się o ich kondycję.
Do dziś nie udało się ustalić rzeczywistej liczby ofiar Rzezi Woli. Mordowano całe rodziny, więc nie o wszystkich miał się kto po wojnie upomnieć. Identyfikacja ciał nie była możliwa, ponieważ stosy trupów palono, zostały po nich tylko prochy.
Po wojnie nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności, a nowe władze pod bratnim nadzorem również nie dbały o upamiętnienie zbrodni. Nic dziwnego, wszak wśród pacyfikujących Wolę były grupy SS złożone z Rosjan, Białorusinów i Azerów. W nowym porządku Europy taka wiedza nikomu nie była na rękę. Dziś jest niestety podobnie. Zagłada niemal 100.000 cywilów, którzy z powstaniem nie mieli nic wspólnego, kładzie się cieniem na lansowanym obecnie micie powstania, jako romantycznego zrywu narodowego. O Rzezi Woli nie mówi się więc jakoś przesadnie głośno.
Cieszy mnie rosnący kult Powstania Warszawskiego. Nielicznym już żyjącym uczestnikom, należą się hołdy, podziękowania i ogromny szacunek. Niezależnie od tego, czy uważa się powstanie za słuszne, czy wręcz przeciwnie, warto pamiętać, że wzięli w nim udział prawdziwi ludzie, nasi jeszcze żyjący krewni i mieli jak najszczersze intencje. Należy również pamiętać, że powstanie to niewyobrażalna tragedia mieszkańców Woli, posłanych na rzeź jak stado owiec. Z getta wywieziono do Treblinki 300.000 osób w ciągu 9 miesięcy. Na Woli 1/3 tej liczby bestialsko wymordowano w tydzień.
Dlatego, mam do wszystkich prośbę. Kiedy będą Państwo odwiedzać miejsca powstańczej pamięci, proszę nie zapomnieć o Cmentarzu Powstańców na Woli, a zwłaszcza pomniku „Polegli Niepokonani”, pod którym znajduje się 12 ton prochów wymordowanej ludności Woli, wśród nich mojej prababki i jej sześciorga dzieci. Autor pomnika, Gustaw Zemła miał marzenie, aby na każdym kamieniu wokół monumentu (autentyczny bruk z wolskich ulic) płonęła świeczka. Zróbmy tak. Niech pamięć o mieszkańcach Woli ożyje.
Wpis ten poświęcam pamięci mojej babci, Wandy Gortat, która przeżyła Rzeź Woli.