Dziś 25 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niektórym pewnie trudno sobie wyobrazić, że to już ćwierć wieku, innym być może trudno uwierzyć, że istniał kiedyś świat bez tego pięknego zrywu. Mnie osobiście trudno z kolei uwierzyć, że ktoś może wątpić w sens akcji i doszukiwać się w niej nieczystych intencji, zwłaszcza, że fundacja czyni więcej dobrego, niż na pozór się wydaje.
Czy ktoś jeszcze pamięta, jak to wszystko się zaczęło? W czasie ustrojowej przemiany, kiedy zelżał reżim i wolno było więcej, całkiem sporo skorzystała młodzież. Państwo przestało dyktować, kto ma być idolem, więc festiwalowe weteranki musiały ustąpić miejsca np. Kasiom: Kowalskiej i Nosowskiej. Żandarmeria przestała konfiskować na ulicach wojskowe ubrania (iluż chłopaków w latach 80tych pożegnało się swoimi opinaczami i kostką na oczach przechodniów?), więc wreszcie można było ubierać się tak, jak się chciało. Media, jeszcze wtedy wyłącznie państwowe, uchyliły drzwi i wpuściły młodość do środka. Nie każdemu to się spodobało. Jęki „Ta dzisiejsza młodzież!” chyba nigdy nie były głośniejsze, ale decydenci mieli większe problemy na głowie (choćby nędza w szpitalach), niż okiełznanie młodych, wolnych ludzi. Bez autorytetu mogłoby skończyć się źle, ale był Jurek Owsiak, uwielbiany przez nastolatków dziennikarz, mający u nich posłuch i wielki szacunek. Jego wielkość nie polega wyłącznie na tym, że zauważył szpitalny dramat i wymyślił największą w Polsce akcję dobroczynną. Geniusz tkwi także w tym, do kogo zwrócił się o pomoc. Zaangażował rzeszę zbuntowanych, młodych ludzi, nie zawsze mających cel w życiu i nie zawsze będących wzorem cnót. Tym samym, jednocześnie udało mu się przekonać zagubioną młodzież, że czynić dobro to nie wstyd, starszym pokazać, że taka młodzież to skarb, a całej Polsce otworzyć serca. Zaryzykowałbym tezę, że wśród uratowanych przez Orkiestrę ludzi, są nie tylko ci, którym pomógł kupowany dzięki zbiórkom sprzęt. Jestem pewien, że wśród wolontariuszy, zwłaszcza w pierwszych latach działalności, było sporo ludzi, którym udział w akcji zmienił życie. Typowy obrazek z pierwszej kwesty: idą ulicą kolesie w glanach i podartych spodniach, na głowie irokezy. Podchodzą z puszką do ludzi i pytają: „Wrzucicie coś na chore dzieci?” I ludzie wrzucają. Zaufali, uwierzyli. Czy dla takiego młodego człowieka, dotąd odrzucanego przez społeczeństwo ze względu na ubiór czy światopogląd, nie był to zastrzyk dowartościowania? Czy nie czuł satysfakcji licząc później w sztabie zawartość swojej puszki? A ci wszyscy wolontariusze, gdy późnym wieczorem zobaczyli w telewizji, ile udało im się zebrać? Było to półtora miliona dolarów, suma wówczas niewyobrażalna. Wyposażono za te pieniądze 11 oddziałów kardiochirurgii dziecięcej. Ilu młodych, pogubionych w nowej rzeczywistości ludzi zrozumiało wtedy, że są komuś potrzebni, że dzięki nim kraj, w którym żyją zmienia się na lepsze? Głęboko wierzę, że system wartości wielu z nich ukształtował właśnie Jerzy Owsiak.
Kiedy dziś widzę te wszystkie próby zdeprecjonowania jego dzieła, czuję złość i zażenowanie, tym większe, że płynące ze środowisk związanych z obecną władzą. 25 lat to bardzo długo, rządzili w tym czasie wszyscy, od najbardziej lewa, do najbardziej prawa i nikomu Orkiestra nie wadziła. Zaczęła dopiero teraz. Chciałbym więc zaapelować do rządzącej partii, aby łaskawie zwróciła uwagę na dwa istotne elementy:
1) Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy robi to, co należy do obowiązków władz - wyposaża państwowe szpitale w sprzęt ratujący życie. Jeśli więc droga władzo nie angażujesz się zbytnio w stan zdrowia swoich obywateli, uszanuj chociaż tego, kto cię w tym wyręcza. Zwłaszcza, że deklaruje robić to aż do końca świata i nawet jeden dzień dłużej.
2) coroczny finał WOŚP robi więcej dobrego dla Polski, niż comiesięczna awantura na Krakowskim Przedmieściu. Jeśli mowa o patriotyzmie, to więcej mają go ufne dzieciaki z puszkami, niż zacietrzewieni starcy z transparentami.
Na koniec, wszystkim nienawistnikom Orkiestry chciałbym życzyć z całego serca, żeby ani oni, ani nikt z ich bliskich nie musiał nigdy skorzystać ze sprzętu kupionego przez fundację. Siema!