http://www.wosp.org.pl/
Reklama.
Czy ktoś jeszcze pamięta, jak to wszystko się zaczęło? W czasie ustrojowej przemiany, kiedy zelżał reżim i wolno było więcej, całkiem sporo skorzystała młodzież. Państwo przestało dyktować, kto ma być idolem, więc festiwalowe weteranki musiały ustąpić miejsca np. Kasiom: Kowalskiej i Nosowskiej. Żandarmeria przestała konfiskować na ulicach wojskowe ubrania (iluż chłopaków w latach 80tych pożegnało się swoimi opinaczami i kostką na oczach przechodniów?), więc wreszcie można było ubierać się tak, jak się chciało. Media, jeszcze wtedy wyłącznie państwowe, uchyliły drzwi i wpuściły młodość do środka. Nie każdemu to się spodobało. Jęki „Ta dzisiejsza młodzież!” chyba nigdy nie były głośniejsze, ale decydenci mieli większe problemy na głowie (choćby nędza w szpitalach), niż okiełznanie młodych, wolnych ludzi. Bez autorytetu mogłoby skończyć się źle, ale był Jurek Owsiak, uwielbiany przez nastolatków dziennikarz, mający u nich posłuch i wielki szacunek. Jego wielkość nie polega wyłącznie na tym, że zauważył szpitalny dramat i wymyślił największą w Polsce akcję dobroczynną. Geniusz tkwi także w tym, do kogo zwrócił się o pomoc. Zaangażował rzeszę zbuntowanych, młodych ludzi, nie zawsze mających cel w życiu i nie zawsze będących wzorem cnót. Tym samym, jednocześnie udało mu się przekonać zagubioną młodzież, że czynić dobro to nie wstyd, starszym pokazać, że taka młodzież to skarb, a całej Polsce otworzyć serca. Zaryzykowałbym tezę, że wśród uratowanych przez Orkiestrę ludzi, są nie tylko ci, którym pomógł kupowany dzięki zbiórkom sprzęt. Jestem pewien, że wśród wolontariuszy, zwłaszcza w pierwszych latach działalności, było sporo ludzi, którym udział w akcji zmienił życie. Typowy obrazek z pierwszej kwesty: idą ulicą kolesie w glanach i podartych spodniach, na głowie irokezy. Podchodzą z puszką do ludzi i pytają: „Wrzucicie coś na chore dzieci?” I ludzie wrzucają. Zaufali, uwierzyli. Czy dla takiego młodego człowieka, dotąd odrzucanego przez społeczeństwo ze względu na ubiór czy światopogląd, nie był to zastrzyk dowartościowania? Czy nie czuł satysfakcji licząc później w sztabie zawartość swojej puszki? A ci wszyscy wolontariusze, gdy późnym wieczorem zobaczyli w telewizji, ile udało im się zebrać? Było to półtora miliona dolarów, suma wówczas niewyobrażalna. Wyposażono za te pieniądze 11 oddziałów kardiochirurgii dziecięcej. Ilu młodych, pogubionych w nowej rzeczywistości ludzi zrozumiało wtedy, że są komuś potrzebni, że dzięki nim kraj, w którym żyją zmienia się na lepsze? Głęboko wierzę, że system wartości wielu z nich ukształtował właśnie Jerzy Owsiak.
Kiedy dziś widzę te wszystkie próby zdeprecjonowania jego dzieła, czuję złość i zażenowanie, tym większe, że płynące ze środowisk związanych z obecną władzą. 25 lat to bardzo długo, rządzili w tym czasie wszyscy, od najbardziej lewa, do najbardziej prawa i nikomu Orkiestra nie wadziła. Zaczęła dopiero teraz. Chciałbym więc zaapelować do rządzącej partii, aby łaskawie zwróciła uwagę na dwa istotne elementy:
1) Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy robi to, co należy do obowiązków władz - wyposaża państwowe szpitale w sprzęt ratujący życie. Jeśli więc droga władzo nie angażujesz się zbytnio w stan zdrowia swoich obywateli, uszanuj chociaż tego, kto cię w tym wyręcza. Zwłaszcza, że deklaruje robić to aż do końca świata i nawet jeden dzień dłużej.
2) coroczny finał WOŚP robi więcej dobrego dla Polski, niż comiesięczna awantura na Krakowskim Przedmieściu. Jeśli mowa o patriotyzmie, to więcej mają go ufne dzieciaki z puszkami, niż zacietrzewieni starcy z transparentami.
Na koniec, wszystkim nienawistnikom Orkiestry chciałbym życzyć z całego serca, żeby ani oni, ani nikt z ich bliskich nie musiał nigdy skorzystać ze sprzętu kupionego przez fundację. Siema!