W życiu rzadko mamy do czynienia z łatwymi do oceny czarno - białymi sytuacjami. Częściej spotykamy trudne do opisania odcienie szarości. Tak też jest w przypadku Edwarda Snowdena, byłego współpracownika Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), który przekazał mediom tajne dokumenty na temat kontrowersyjnego programu PRISM. Umożliwia on kontrolowanie rozmów telefonicznych, a także informacji przesyłanych za pośrednictwem największych korporacji internetowych, takich jak Facebook, Google, czy Yahoo. Działanie Snowdena przez jednych oceniane jest jako akt bohaterstwa, inni uważają go za zdrajcę.
29-letni Snowden pracował ostatnio w firmie Booz Allen Hamilton, która współpracowała z NSA. Miał dostęp do tajnych danych agencji wywiadowczej. W rozmowie z dziennikiem „The Guardian” zapewnił, że podejmując decyzję o publikacji dokumentów kierował się jedynie szlachetnymi pobudkami. - Nie chcę żyć w świecie, gdzie wszystko co powiem jest nagrywane - oznajmił Snowden. Podkreślił też, że nie zależy mu na rozgłosie ani pieniądzach. Do tej pory cieszył się spokojnym życiem, rocznymi zarobkami na poziomie 200 tysięcy dolarów oraz domem na Hawajach.
Trudno jednoznacznie ocenić działanie Edwarda Snowdena. Ujawnił oburzające praktyki amerykańskich służb, które z pewnością nie powinny mieć miejsca w państwie uchodzącym za wzór demokracji. Za bohatera uważa go między innymi Daniel Ellsberg, który w 1971 roku przekazał dziennikarzom tzw. Pentagon Papers, dokumenty opisujące wojnę w Wietnamie. Opinia publiczna dowiedziała się wówczas o kontrowersyjnych okolicznościach przystąpienia Stanów Zjednoczonych do konfliktu oraz że sam Waszyngton nie widział możliwości pomyślnego zakończenia interwencji. Ellsberg w tekście opublikowanym przez „The Guardian” podkreśla, że zdemaskowanie kontrowersyjnych działań NSA przez Snowdena było bardziej doniosłym wydarzeniem niż wyciek Pentagon Papers. Wielu Amerykanów jest podobnego zdania. Rozpoczęto zbieranie podpisów pod petycją w sprawie ułaskawienia dwudziestodziewięciolatka. Do tej pory poparło ją kilkadziesiąt tysięcy obywateli.
Z drugiej jednak strony działanie Snowdena było nielegalne. Ujawnił on dokumenty objęte klauzulą tajności. Szef amerykańskiego wywiadu James Clapper od czasu wycieku wielokrotnie wyrażał swoje zaniepokojenie opublikowaniem dużej ilości tego typu danych, co jego zdaniem może rzutować na sprawności służb Stanów Zjednoczonych. W sensie prawnym, a dla wielu osób z pewnością również moralnym, Snowden jest zasługującym na karę zdrajcą.
Nie ma zatem jednoznacznej oceny decyzji byłego współpracownika NSA. Stwarza ona ogromne pole do formułowania kolejnych opinii i interpretacji.
Ciekawy jest natomiast ambiwalentny stosunek do inwigilacji samych Amerykanów. Media za oceanem od kilku dni wciąż publikują kolejne teksty potępiające program PRISM. Mimo to według badań opinii publicznej przeprowadzonych przez Pew Research aż 56 proc. obywateli USA uważa, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego powinna mieć możliwość kontrolowania rozmów telefonicznych, aby móc skuteczniej zwalczać terroryzm. Autorzy raportu sporządzonego przez ośrodek podkreślają, że odsetek ten pozostaje niemal niezmieniony od czasu zamachów z 11 września. Zatem ponad połowa amerykańskiego społeczeństwa jest gotowa poświęcić część swojej wolności w imię bezpieczeństwa.