Michał Syska. Publicysta. Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a.
Wiosenne wybory do Parlamentu Europejskiego zapewne nie będą się cieszyły wielkim zainteresowaniem wyborców. Instytucje UE, ich kompetencje i zadania wciąż pozostają dla więszkości polskiego społeczeństwa mało rozpoznane. Jest to oczywiście sytuacja niepokojąca. Nie tylko dlatego, że niepokoić musi niska frekwencja w każdej demokratycznej elekcji. Problemem jest to, że zbliżające się wybory będą odbywać w sytuacji widocznego kryzysu wspólnoty europejskiej, którego przezwyciężenie wielu widzi w uzyskaniu przez unijne instytucje silniejszej, demokratycznej legitymacji ze strony obywateli. Majowe głosowanie będzie miało zresztą także pewien wymiar historyczny - europejskie partie polityczne zaprezentują (część już to zrobiła) w trakcie kampanii własnych kandydatów na szefa Komisji Europejskiej, co ma wpłynąć m.in. na wzmocnienie roli parlamentu i zwiększenie zainteresowania wyborców.
Kampania wyborcza do PE mogłaby być świetną okazją do upowszechnienia w Polsce wiedzy na temat funkcjonowania instytucji europejskich. Warunkiem jest poważne potraktowanie jej przez głównych aktorów politycznych. A z tym może być problem. Media donoszą, że partie przymierzają na swoje listy celebrytów i rozmaite postaci spoza życia publicznegoi, które mają przyciągnąć głosujących swymi znanymi nazwiskami.
Za pośrednictwem swego facebookowego konta pyta internautów, czy warto kandydować i z list jakiej partii. Jednocześnie zaznacza: "choć do UE idzie się reprezentować kraj, a nie partię"
Tymczasem w rzeczywistości jest odwrotnie: w Parlamencie Europejskim posłowie reprezentują frakcje polityczne, a nie poszczególne kraje. Choć kwestie narodowe odgrywają rolę, to dominujący jest podział ideowy. Dlatego wcale nie jest obojętne, z list jakiej partii się startuje.
Kilka miesięcy temu Instytut Spraw Publicznychopublikował ciekawą analizę, w której wskazuje cechy charakteryzujące dobrego kandydata do europarlamentu. Warto by partyjni decydenci przy układaniu list (i wyborcy podczas aktu głosowania) kierowali się wymienionymi kryteriami. Być może lektura tego tekstu pomogłaby też podjąć decyzję Henryce Krzywonos dużo skuteczniej niż facebookowe zapytania.