Michał Syska. Publicysta. Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a.
W ostatnich dniach media donoszą o kolejnych perturbacjach związanych z powierzeniem prywatnej firmie zadania dostarczania przesyłek sądowych. Punkty odbioru w dość osobliwych miejscach (sex shopy, kwiaciarnie, kioski, a nawet szalety), chaos i brak skutecznych doręczeń - to skutek liberalizacji rynku pocztowego w Polsce.
Czy te niedogodności dla odbiorców wynikają jedynie z nieudolności firmy PGP? Nie. To logiczna konsekwencja liberalizacji, komercjalizacji i prywatyzacji usług publicznych.
Poczta Polska była jeszcze do niedawna przedsiębiorstwem użyteczności publicznej, którego głównym celem była realizacja usług o charakterze publicznym dla wszystkich obywateli. W wyniku procesu komercjalizacji została przekształcona w spółkę akcyjną kontrolowaną w całości przez skarb państwa. Tym samym celem działania stał się także zysk. Kontrola państwa nad spółką stanowi jednak pewną gwarancję dla celu społecznego, jakim jest zapewnienie dostępności usług pocztowych dla wszystkich.
Firma PGP kieruje się wyłącznie zyskiem, co w przypadku podmiotu prywatnego jest całkowicie zrozumiałe. Aby ów zysk maksymalizować prywatny operator musi obniżać koszty swej działalności w ramach kontraktu, jaki podpisał z polskimi sądami. Obniżenie kosztów musi z kolei wiązać się z pogorszeniem jakości świadczonych usług, czego przejawem są owe perturbacje z doręczeniami i dziwaczne miejsca realizacji awiza. Innym sposobem obniżania kosztów są gorsze warunki pracy w firmie. Media wielokrotnie informowały o zatrudnianiu w innej prywatnej firmie pocztowej - InPost na umowach śmieciowych, np. przy sortowaniu przesyłek.
Podobne skutki komercjalizacji i prywatyzacji obserwujemy w służbie zdrowia, gdzie komercyjne spółki rozpoczynają przejęcia szpitali od pogorszenia warunków zatrudnienia (dotyczy to przede wszystkim pielęgniarek) i częściowych redukcji, oszczędności na cateringu i sprzątaniu, rezygnacji z mniej opłacalnych dziedzin medycyny. Skutkuje to oczywiście obniżeniem jakości opieki nad pacjentem.
Władze Wrocławia z kolei zapowiedziały niedawno wprowadzenie prywatnych przewoźników na kilku liniach autobusowych w mieście. Konsekwencje tego posunięcia będą podobne do tych opisanych powyżej. Skoro cena biletów będzie jednakowa dla linii prywatnych i obsługiwanych przez miejskiego przewoźnika, to oczystwiste jest, że komercyjna firma będzie maksymalizować swój zysk poprzez redukcję kosztów: warunki pracy kierowców, jakość taboru. Na pewno nie zyska na tym komfort pasażerów.
Warto, by zamieszanie wokół sądowych przesyłek stało się okazją do racjonalengo namysłu nad granicami liberalizacji, komercjalizacji i prywatyzacji usług publicznych w Polsce.