Czy medal olimpijski w pchnięciu kulą jest więcej wart od finału Wimbledonu? Jaką wartość promocyjną dla Polski ma złoty medal w Londynie w podnoszeniu ciężarów, poza ważnym wkładem w końcową pozycję naszego kraju w tabeli medalowej igrzysk? Ilu kibiców sportowych na świecie (i w Polsce) jest w stanie wymienić nazwiska naszych medalistów olimpijskich z Londynu w kajakarstwie? Ile dzieci i młodzieży, poruszone przykładem Damiana Janikowskiego (dla wyjaśnienia - to nie jest kopacz Oakland Raiders, drużyny futbolu amerykańskiego, ale brązowy medalista igrzysk w Londynie w zapasach stylem klasycznym), ruszy na salę gimnastyczną ćwiczyć zapasy,?
Rówieśnik Michaela Jordana (mój idol) i Brada Pitta (też Strzelec), ale oni nie mieli szczęścia żyć w czasach przełomu
Koniec komunizmu w polskim sporcie, według Ministra Muchy, ma wyznaczać nowy sposób podziału publicznych środków finansowych na wsparcie poszczególnych dyscyplin. Przyjęto założenie, że największe wsparcie należy się tym dyscyplinom, które w największy sposób przyczyniają się do promocji w świecie marki – Polska. Drugim kryterium jest profesjonalny sposób działania danego związku sportowego, jego zdolność do pozyskiwania sponsorów i stworzenia systemu szkolenia. Oba założenia są z gruntu słuszne. Ale z założeniami tak to już jest, że gorzej gdy przełożyć je na praktykę.
PO PIERWSZE….Medale olimpijskie stały się podstawowym, jeśli nie jedynym kryterium „wagi” danej dyscypliny. Promocja Polski została sprowadzona do medali olimpijskich, czyli według ministerstwa sportu najlepiej nas reprezentują: kajakarze, wioślarze, zapaśnicy, kolarze, lekkoatleci, narciarze (chyba narciarka), żeglarze, pływacy i sztangiści. Cóż…spośród wymienionych dyscyplin, na liście 20 najbardziej popularnych sportów na świecie znajduje się jedna – pływanie. Na miejscu 20 – tym zresztą. Bez wątpienia, np narciarstwo klasyczne należy do sportów wręcz narodowych w krajach nordyckich i każde zwycięstwo Justyny Kowalczyk nad koalicją szwedzko – norweską jest powodem do naszej dumy i zwiększa prestiż Polski i Polaków. Ale to tyle. Gdzie indziej jest to dyscyplina niszowa lub nie ma jej w ogóle. Tak jak w większości krajów nie ma śniegu. Lekkoatletyka i pływanie należy do najbardziej oglądanych sportów na igrzyskach – ale to tylko 4 lata!
Wśród najbardziej popularnych sportów na świecie, w różnego rodzaju rankingach króluje piłka nożna i sporty zespołowe. Spośród sportów indywidualnych, do najpopularniejszych należy tenis (ponad miliard fanów na całym świecie!), który w każdym rankingu, niezależnie od kryteriów znajduje się w pierwszej 10 – ce, czasami nawet w pierwszej 5 – ce. Poza tenisem możemy też znaleźć golf (tak proszę państwa, na całym świecie jest to bardzo poważny sport, golfiści należą do najlepiej opłacanych sportowców a informacje o zwycięzcach turniejów wielkoszlemowych trafiają na czołówki informacji nie tylko sportowych), tenis stołowy i badminton (chyba głównie dzięki Azjatom) oraz boks czy gimnastykę.
Tenis i golf są jedynymi indywidualnymi sportami prawdziwie globalnymi. Co tydzień najlepsi grają turnieje transmitowane przez najważniejsze sportowe stacje telewizyjne. Nikomu nie trzeba chyba udowadniać, że Agnieszka Radwańska, z całym szacunkiem dla Justyny czy Tomka (Majewskiego), jest dziś najbardziej popularnym, najbardziej znanym i rozpoznawanym sportowcem Polski. Jej popularność rozciąga się od Azji do Stanów Zjednoczonych, przez Bliski Wschód i Europę. W wielu turniejach w których bierze udział, jest ich największą gwiazdą, rozstawioną z numerem 1 i to wokół niej budowana jest promocja danego turnieju. Jest prawdziwym Ambasadorem Polski w najlepszym tego słowa znaczeniu i przez duże „A”. Tym bardziej, że rzadko przegrywa.
W większości krajów tenis jest traktowany jako dyscyplina priorytetowa. We Francji państwo przekazuje równowartość prawie 700 milionów złotych do federacji tenisowej. W Anglii ponad 300 milionów. W obu krajach tenis otrzymuje największą dotację wśród sportów indywidualnych, pomimo iż Anglicy do ostatniego US Open czekali grubo ponad pół wieku na sukces w turnieju wielkoszlemowym. Tymczasem Polski Związek tenisa jest na 18 miejscu na liście dofinansowania przez Ministerstwo Sportu. I niewiele wskazuje by to się zmieniło – pomimo sukcesów sióstr Radwańskich, Janowicza i Kubota zdołał jedynie awansować do drugiej grupy sześciu sportów, obok biathlonu, judo, szermierki, łyżwiarstwa szybkiego i strzelectwa sportowego, które według ministerstwa sportu mają szansę promować markę Polska (!).
PO DRUGIE… Ministerstwo Sportu zapowiedziało, że dotacje będą przyznawane związkom sportowym, które są zarządzane profesjonalnie – tutaj kryterium jest umiejętność przyciągnięcia sponsorów. Hmmm….od wielu lat staram się przyciągać sponsorów i ich pieniądze do sportu i sportowców. I wiem, że brak profesjonalizmu leży najczęściej nie po stronie „podmiotu” sportowego (choć tutaj też bywa bardzo różnie), ale po stronie firm, „podmiotów” sponsorujących. Pomijając kilka chlubnych wyjątków jak Orlen czy Polkomtel zdecydowana większość firm nie wie jak podejść do marketingu sportowego, jak przełożyć emocje związane ze sportem na promocję i wzrost wartości swojej marki.
Wśród przyczyn, dla których firmy wspierają sport, najczęściej jest potrzeba wspierania lokalnej drużyny, sportowca czy imprezy, rozgrywanej w regionie, gdzie dana firma działa lub ma siedzibę. Dochodzi do takich paradoksów, że np. KGHM, jedna z niewielu prawdziwie „narodowych” firm i dużych polskich graczy na arenie międzynarodowej woli wspierać różne inicjatywy lokalne, niż stworzyć projekt/program narodowy. Można to jeszcze zrozumieć w przypadku finansowania lokalnej drużyny piłkarskiej (Zagłębie Lubin), ale dlaczego KGHM wspiera pochodzącego z regionu Łukasza Kubota i Michała Przysiężnego, zamiast próbować stworzyć wokół swojej marki (i we współpracy np. z PZT) program rozwoju polskiego tenisa? Kubot i Przysiężny nadal mogą być beneficjentami takiego programu, ale miałby on wiele więcej wspólnego z dobrze rozumiana polityką CSR niż indywidualny sponsoring.
Często o wsparciu danej dyscypliny decyduje zainteresowanie prezesa spółki danym sportem. Ale niestety, wśród prezesów odsetek uprawiających sport jest proporcjonalny do zainteresowania sportem i kulturą fizyczną całego społeczeństwa. Nie rozumiemy sportu, nie czujemy go a od sponsoringu oczekujemy natychmiastowego poprawienia naszych wyników sprzedaży (!). Nagłe zainteresowanie firm wzbudzają jedynie międzynarodowe sukcesy naszych sportowców. Niestety, nieliczne i w dyscyplinach niszowych.
Brakuje systemowego podejścia do sponsoringu – stworzenia (przez ministerstwo sportu?) rozwiązań choćby na wzór brytyjskiego programu „Sport England”. Bez oficjalnego projektu wsparcia sponsoringu sportowego przez biznes, w tym przez spółki skarbu państwa (może to wspólna rola ministerstw Skarbu i Sportu) nie pomoże nawet nagranie 100 teledysków przez bilardzistów i przedstawicieli innych dyscyplin (http://www.youtube.com/watch?v=Td6WS9pW3_0