Wicepremier Wielkiej Brytanii Nick Clegg w wywiadzie dla "The Sunday Times" zaproponował wystąpienie przeciwko Władimirowi Putinowi z sankcją polegającą na odebraniu Rosji praw do organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku. W ocenie Clegga dopuszczenie do wystąpienia przez Putina w roli przyjaznego gospodarza w świetle ostatnich wydarzeń na Ukrainie byłoby nie do pomyślenia.
Jestem adwokatem. Spędziłem w Rosji trochę czasu i o niej piszę najczęściej. Interesuje mnie wszystko, co się z nią wiąże - kultura, społeczeństwo i polityka.
Przypomnijmy, że sprawa nie byłaby precedensem. W proteście przeciwko interwencji radzieckiej w Afganistanie, igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 r. zbojkotowały 63 reprezentacje, w tym USA, RFN, Kanada i Norwegia.
Ta skądinąd kapitalna dla Polaków impreza (m. in. złoto Bronisława Malinowskiego, srebro Pawła Skrzecza i Czesława Langa) zapisała się w polskiej świadomości głównie gestem Kozakiewicza skierowanym w stronę gwiżdżącej radzieckiej publiczności.
Blok wschodni zrewanżował się 4 lata później - na igrzyskach w Los Angeles zabrakło 18 ekip, w tym reprezentacji Polski. Z "niezimnowojennych" powodów zbojkotowano również odbywające się 8 lat wcześniej igrzyska w Montrealu. Wtedy przyczyną był apartheid, a na olimpiadzie zabrakło niemal 30 reprezentacji afrykańskich.
Z nieco odleglejszej historii warto przypomnieć 26 czerwca 1969 r., kiedy mecz rozgrywany przez reprezentacje Hondurasu i Salwadoru przerodził się w regularną wojnę, opisaną przez Ryszarda Kapuścińskiego w "Wojnie futbolowej".
Bojkot mundialu w 2018 r. osłabiłby poziom sportowy imprezy. Odebranie Rosji praw do jego organizacji byłby na poziomie politycznym realną i głośną sankcją. Z uwagi na fakt, że piłka nożna to potężna gałąź gospodarki, wydaje się, że oba rozwiązania są bardzo mało prawdopodobne. Wobec tego pewnie i tym razem piłka będzie po stronie Putina.