Reklama.
Z najnowszych badań FOM-u wynika, że aż 56% Rosjan opowiada się za pochowaniem ciała przywódcy rewolucji październikowej. Przeciwników takiego rozwiązania jest dwukrotnie mniej.
Dyskusja na temat sensowności utrzymywania Mauzoleum Lenina w obecnym kształcie jest z pewnością bardziej żywa, niż sam bohater. Tym bardziej, że coraz mniej Rosjan chce, by wizytówką znajdującego się w samym sercu Moskwy Placu Czerwonego, był symbol tak negatywnie odbierany na szeroko rozumianym Zachodzie.
Wydaje się, że w utrzymywaniu Mauzoleum istotnie jest coś niestosownego – zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i estetycznej. Mówiąc o kontekście politycznym, mam na myśli nie tylko i nie tyle czerwony terror, co raczej pewną groteskowość postaci Lenina, którą doskonale obrazują chociażby opowiadania Michaiła Zoszczenki. Lenin urósł po latach do rangi mitu i z tej perspektywy można powiedzieć, że w Moskwie stworzono coś na kształt jednoosobowego londyńskiego Madame Tussauds.
Z tą groteskowością przeplata się z kolei coroczne składanie wieńców pod Mauzoleum przez komunistów, dla których Lenin wciąż jest znakiem czasów, które powinny powrócić.
Wytworzyła się zatem paradoksalna sytuacja, w której to samo miejsce spełnia funkcję komiczną i fundamentalną. Roześmiani turyści zmieniają się w drzwiach z twardogłowymi komunistami.
Odnosząc się do poziomu estetycznego, nigdy nie uważałem, by tworzenie widowiska z ciała człowieka dla gawiedzi było czymś szczególnie cywilizowanym. Tym bardziej, jeśli wolą tego człowieka był, jak w przypadku Lenina, pochówek na Cmentarzu Wołkowskim w – dzisiaj już szczęśliwie – Sankt Petersburgu. Tę wolę chciał uszanować Borys Jelcyn. Władimir Putin jest z kolei twardym zwolennikiem jej nierespektowania.
Z Putinem nie zgadza się, na szczęście rosyjskie społeczeństwo. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że inicjatywa „Good Bye Lenin” prędzej, czy później zostanie zrealizowana.