Na dwa dni przed obchodami 142 rocznicy urodzin Włodzimierza Lenina, w Rosji powróciła dyskusja na temat przyszłości jego ciała. Jak podaje Interfax, przewodniczący Stowarzyszenia „Memoriał”, badającego zbrodnie stalinowskie, Arsenij Rogiński, powiedział dziś, że dla każdego normalnego człowieka Lenin jest symbolem przemocy.
Jestem adwokatem. Spędziłem w Rosji trochę czasu i o niej piszę najczęściej. Interesuje mnie wszystko, co się z nią wiąże - kultura, społeczeństwo i polityka.
Z najnowszych badań FOM-u wynika, że aż 56% Rosjan opowiada się za pochowaniem ciała przywódcy rewolucji październikowej. Przeciwników takiego rozwiązania jest dwukrotnie mniej.
Dyskusja na temat sensowności utrzymywania Mauzoleum Lenina w obecnym kształcie jest z pewnością bardziej żywa, niż sam bohater. Tym bardziej, że coraz mniej Rosjan chce, by wizytówką znajdującego się w samym sercu Moskwy Placu Czerwonego, był symbol tak negatywnie odbierany na szeroko rozumianym Zachodzie.
Wydaje się, że w utrzymywaniu Mauzoleum istotnie jest coś niestosownego – zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i estetycznej. Mówiąc o kontekście politycznym, mam na myśli nie tylko i nie tyle czerwony terror, co raczej pewną groteskowość postaci Lenina, którą doskonale obrazują chociażby opowiadania Michaiła Zoszczenki. Lenin urósł po latach do rangi mitu i z tej perspektywy można powiedzieć, że w Moskwie stworzono coś na kształt jednoosobowego londyńskiego Madame Tussauds.
Z tą groteskowością przeplata się z kolei coroczne składanie wieńców pod Mauzoleum przez komunistów, dla których Lenin wciąż jest znakiem czasów, które powinny powrócić.
Wytworzyła się zatem paradoksalna sytuacja, w której to samo miejsce spełnia funkcję komiczną i fundamentalną. Roześmiani turyści zmieniają się w drzwiach z twardogłowymi komunistami.
Odnosząc się do poziomu estetycznego, nigdy nie uważałem, by tworzenie widowiska z ciała człowieka dla gawiedzi było czymś szczególnie cywilizowanym. Tym bardziej, jeśli wolą tego człowieka był, jak w przypadku Lenina, pochówek na Cmentarzu Wołkowskim w – dzisiaj już szczęśliwie – Sankt Petersburgu. Tę wolę chciał uszanować Borys Jelcyn. Władimir Putin jest z kolei twardym zwolennikiem jej nierespektowania.
Z Putinem nie zgadza się, na szczęście rosyjskie społeczeństwo. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że inicjatywa „Good Bye Lenin” prędzej, czy później zostanie zrealizowana.