
… czyli niepozorna książka, który zapewne będzie debiutem roku
REKLAMA
Weronika Murek – „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”
Pierwsze zdanie: „O tym, że nie żyje, dowiedziała się jako ostatnia.”
Gdy zobaczyłem w zapowiedziach tę wybitnie przykuwającą wzrok okładkę a na niej dziwaczny, intrygujący tytuł, i dodatkowo jeszcze wyniuchałem, że będzie to zbiór opowiadań, to mimo faktu, iż nazwisko Murek kojarzyło mi się jedynie z pewnym siatkarzem (a za sportem tym nie przepadam), wiedziałem jedno – trzeba się będzie z tym zapoznać!
Dalej już nie będę owijał w bawełnę – od dawna nie czytałem nic, co było by tak zaskakujące, odjechane, brawurowe, inteligentne, oryginalne, ciężkie i lekkie zarazem oraz zwyczajnie fajne. Szok jest tym większy, że to debiut. Sądzę również, że co bym nie napisał na temat fabuły tej cienkiej książki, nie odda to w pełni jej surrealistyczno-hipnotyzującej oraz na poły pseudo realistycznej treści tudzież kapitalnego zakręcenia, że o formie nie wspomnę. Trzeba ją po prostu przeczytać samemu. Koniecznie.
Dalej już nie będę owijał w bawełnę – od dawna nie czytałem nic, co było by tak zaskakujące, odjechane, brawurowe, inteligentne, oryginalne, ciężkie i lekkie zarazem oraz zwyczajnie fajne. Szok jest tym większy, że to debiut. Sądzę również, że co bym nie napisał na temat fabuły tej cienkiej książki, nie odda to w pełni jej surrealistyczno-hipnotyzującej oraz na poły pseudo realistycznej treści tudzież kapitalnego zakręcenia, że o formie nie wspomnę. Trzeba ją po prostu przeczytać samemu. Koniecznie.
Dlatego też, poniżej, kilka poglądowych cytatów-przykładów.
Maria, zmarła bohaterka „W tył, w dół, w lewo” - bezwzględnie najlepszego, fenomenalnego opowiadania całego zbiorku - jedzie autobusem:
„- Jeśli nie żyjesz, nie powinnaś jeździć autobusem – powiedziała dziewczyna.
- Wiem – odparła Maria, zaczerwieniła się. – Na następnym wysiądę. Nie pomyślałam. Trudno się odzwyczaić.
- Koniec świata – odpowiedział ktoś, kto siedział przed nimi. – Proszę tylko pomyśleć, co by było, gdybyście wszyscy tak sobie jeździli z przyzwyczajenia! Gdzie by żywy usiadł?
I wychylając się w kierunku kierowcy, krzyknął:
- Proszę pana, ta pani jest martwa, niechże pan coś z tym zrobi!”
- Wiem – odparła Maria, zaczerwieniła się. – Na następnym wysiądę. Nie pomyślałam. Trudno się odzwyczaić.
- Koniec świata – odpowiedział ktoś, kto siedział przed nimi. – Proszę tylko pomyśleć, co by było, gdybyście wszyscy tak sobie jeździli z przyzwyczajenia! Gdzie by żywy usiadł?
I wychylając się w kierunku kierowcy, krzyknął:
- Proszę pana, ta pani jest martwa, niechże pan coś z tym zrobi!”
Przedszkole z nowelki „Organizacja snu w przedszkolu”
„- Witam – powiedziała. – Pani dzisiaj Jadalna?
- A tak – odparła Jadalna, pochylając się do okienka. – Bo wszystko zawaliłam.
Między kuchnią a częścią spiżarni ustawiony był biały parawan z lekkiego drewna o sześciu skrzydłach obramowanych jakby złotą fugą. Na każdym wytłoczona była gałąź kwitnącej wiśni oklejona gdzieniegdzie naklejkami z Kaczorem Donaldem. Na kuchence stało sine wiadro o brzegach oblepionym strzępami żółtego kożuszka, obok na patelni smażył się szary kawał mięsa wielkości pięści.
- Będzie barszcz dziś z rurą – powiedziała kucharka. – Barszczyk na talerzu, miękka kość w środku. Zupkę najpierw zjedzą, a potem albo szpik z kości wyssą, albo rozmażą na chlebie.
- Pięknie, pani Jasiu.
- W kalendarzu wyczytałam.”
- A tak – odparła Jadalna, pochylając się do okienka. – Bo wszystko zawaliłam.
Między kuchnią a częścią spiżarni ustawiony był biały parawan z lekkiego drewna o sześciu skrzydłach obramowanych jakby złotą fugą. Na każdym wytłoczona była gałąź kwitnącej wiśni oklejona gdzieniegdzie naklejkami z Kaczorem Donaldem. Na kuchence stało sine wiadro o brzegach oblepionym strzępami żółtego kożuszka, obok na patelni smażył się szary kawał mięsa wielkości pięści.
- Będzie barszcz dziś z rurą – powiedziała kucharka. – Barszczyk na talerzu, miękka kość w środku. Zupkę najpierw zjedzą, a potem albo szpik z kości wyssą, albo rozmażą na chlebie.
- Pięknie, pani Jasiu.
- W kalendarzu wyczytałam.”
Chorzy nerwowo pracujący u gospodarza na polu. Tekst pt. „Ołówek, siekierka, kijek”
„Chorzy nerwowo zbliżyli się do stołu. W miednicy leżała sterta marchwi, bulwiastej i wciąż brudnej od ziemi. Oczyszczali ją naprędce o spodnie i koszule i maczali w miodzie, spoglądając obojętnie to na gospodarza pozującego na tle Akropolu, to na proboszcza krążącego po pszczelisku z kropidłem i wodą święconą w plastikowym, czerwonym opakowaniu po sosie cygańskim Winiary.
- A po południu – powiedział jeden z chorych – przy dobrej pogodzie będę uczył koguta nienawiści.
- Nienawiści koguta można nauczyć przy każdej pogodzie – odparł mu drugi, obgryzając marchew wzdłuż, jakby grał na harmonijce. – Wziąć od kobiet lustro i odbicie mu pokazać. Ja też, jak w lustro spoglądam, to się nienawidzę.”
- A po południu – powiedział jeden z chorych – przy dobrej pogodzie będę uczył koguta nienawiści.
- Nienawiści koguta można nauczyć przy każdej pogodzie – odparł mu drugi, obgryzając marchew wzdłuż, jakby grał na harmonijce. – Wziąć od kobiet lustro i odbicie mu pokazać. Ja też, jak w lustro spoglądam, to się nienawidzę.”
Ni to sny, ni fantazje, ni mary. Fragmenty realistyczne i pozornie logiczne wymieszane z totalnymi, abstrakcyjnymi odpałami tudzież z pewną ludowością i tradycyjną, prymitywną zdawałoby się wiarą zanurzoną w tajemniczym, niesamowitym, gęstym od różnorakich znaczeń, literackim sosie. Dziwne postaci, dziwne miejsca, przedziwne sytuacje. Puszczone lejce wyobraźni. Psychodelia. Życie i śmierć jako tematy przewodnie.
Osobna kwestia to fakt, jak to jest napisane. Dojrzale, świeżo, z językowym polotem, choć również bardzo zwięźle. Krótkimi, konkretnymi zdaniami i tak jakoś… na zimno. Ale ten stylistyczny chłód jest tu niezbędny, żeby budować ten niepowtarzalny, niepokojący i wciągający klimat.
Na takie debiuty czeka się z utęsknieniem.
PS1. Iwan Władimirowicz Miczurin - radziecki hodowca i sadownik. Od 1935 r. członek Akademii Nauk ZSRR i Wszechzwiązkowej Akademii Nauk Rolniczych w Moskwie. Znany ze swych doświadczeń z zakresu krzyżowania roślin. Wyhodował około 300 odmian drzew i krzewów owocowych (jabłoni, gruszy, moreli, śliwy, czereśni, wiśni, winorośli i innych). Twórca nowych, kontrowersyjnych metod hodowli roślin. Choć w swych doświadczeniach w dziedzinie upraw nie posługiwał się powszechnie uznawanymi w świecie zachodnim metodami naukowymi, udało mu się stworzyć pewną liczbę odmian roślin odpornych na surowe warunki klimatyczne panujące w głębi Rosji. (źródło: Wikipedia)
PS2. Świetne pierwsze zdanie.
PS3. Toaletnik zajmuje się ciałem zmarłej Marii:
„- Szyje – powiedział toaletnik – lubię szczególnie. Na nich się skupiam. Jeśli się uda zachować szyję w stanie nietkniętym, dobra nasza. Po szyi najłatwiej poznać fuszerkę.
Zbliżył się do ciała i objaśniał, wskazując.
- Więcej lodu teraz nie mam – powiedziała matka, postawiła na stole wiadro. – Bym wodę grzać musiała, potem studzić, kroić.
- Tyle starczy już – rzekł tamten. – To przecież i tak tylko w brzuch.
Rozchylił znowu klatkę piersiową, otwierała się podług żeber: jak drzwiczki. Napchał lodu, z reklamówki wyciągnął flaszkę wódki, włożył do środka, zamknął.
- Niech się chłodzi – powiedział – na wieczór będzie jak znalazł.”
Zbliżył się do ciała i objaśniał, wskazując.
- Więcej lodu teraz nie mam – powiedziała matka, postawiła na stole wiadro. – Bym wodę grzać musiała, potem studzić, kroić.
- Tyle starczy już – rzekł tamten. – To przecież i tak tylko w brzuch.
Rozchylił znowu klatkę piersiową, otwierała się podług żeber: jak drzwiczki. Napchał lodu, z reklamówki wyciągnął flaszkę wódki, włożył do środka, zamknął.
- Niech się chłodzi – powiedział – na wieczór będzie jak znalazł.”
Aktualnie czytam:
