Książki. Nowości wydawnicze, pozycje starsze, które warto znać.
Petr Šabach – Dowód osobisty
Wydawnictwo Afera, przełożyła Julia Różewicz, str. 209
Pierwsze zdanie:Dowody wręczano nam w wielkim stylu w auli Wojskowego Klubu Sportowego.
Tak jak Pijane banany, spośród pięciu książek Šabacha wydanych dotychczas w Polsce, są dla mnie najbardziej zabawną pozycją, tak Dowód osobisty okazał się tą najpoważniejszą. W ogóle trochę to rzecz inna od wszystkich pozostałych – gorzka, a momentami wręcz smutna. Proszę jednak nie myśleć, że ten poważny charakter Dowodu Osobistego oznacza kompletny brak dobrego humoru, z którego słyną lektury autorstwa tego czeskiego pisarza. Co to to nie! Tu zabawny jest zwłaszcza początek, w którym autor opisuje, jak młodzi chłopcy odbierają dowody osobiste (kiedyś w Czechosłowacji następowało to w wieku 15 lat), by następnie w charakterystycznym: lekkim, kpiarskim i rubasznym stylu snuć gawędę o różnego rodzaju przypadkach i historyjkach. Najczęściej sowicie skropionych piwem, które przytrafiają się im w ówczesnej socjalistycznej rzeczywistości. Zresztą później też będzie jeszcze sporo śmiesznych dykteryjek. To jednak już tylko dodatek do przekazu o zupełnie innym ciężarze gatunkowym.
W kolejnych migawkach czy mikro opowiastkach autor odnosi się bowiem nie tylko do najważniejszych wydarzeń z historii Czechosłowacji od lat 60. do 80., lecz także do totalnych absurdów, w których komunistyczna ideologia brała górę dosłownie nad wszystkim. Także bezsensownie uciskając Šabachowych bohaterów coraz bardziej i mocniej sprzeciwiających się reżimowi. Dla nich to tytułowy dowód szybko nie będzie tylko i wyłącznie przepustką do bezkarnego picia alkoholu, ale stanie się głównym symbolem opresji. Książeczką, w której owszem, można zapisywać wiersze, jak jeden z przyjaciół narratora, ale która przede wszystkim wiąże się z systematycznym odbieraniem im wolności.
Autor, korzystając ze swoich wspomnień i bujnego życiorysu, odnotuje kolejne spotkania z wojskiem, potyczki z milicją czy też różnego rodzaju sytuacje z przedstawicielami służb bezpieczeństwa. I tak, jak wspomniałem wcześniej, początkowo będzie głównie śmieszno, ale później już tylko straszno. Koledzy narratora zostaną np. dotkliwie pobici – jak Felix, którego w piwnicy mało nie zakatuje ruskie komando.
–To nie tak, że ze strachu zesrałem się w tej piwnicy w gacie – opowiadał później Felix Alešowi. – Oni po prostu wybili pałami na zewnątrz całą zawartość mojego brzucha…
Ten przygnębiający nastrój utrzyma się już do samego, trzeba przyznać, zaskakującego finału tej książki.
Podkreślam jednak, że tego tak przecież poważnego – bo dotykającego trudnych oraz wstydliwych tematów (donosicielstwo) – jak nigdy dotąd Šabacha, czyta się paradoksalnie przyjemnie, szybko i bez zgrzytów. Także z wyraźnie głębszą refleksją dotyczącą specyfiki działalności reżimu totalitarnego czy też odnosząc opisywane czeskie doświadczenia do tego, co działo się w tamtym okresie w Polsce. A że czyta się to lekko? Šabach potrafi po prostu dobrze pisać, a poza tym unika epatowania tragedią (wyłączając jedną historię kolegi o imieniu Mita, który niestety umrze po transplantacji nerki). Czeski pisarz daleki jest więc od stosowania typowej martyrologii, która zapewne dla wielu odbiorców wydaje się z tym okresem nierozerwalnie związana. To mądra, zabawnie-gorzka książka o ludziach, którzy znaleźli się po różnych stronach barykady w tamtych trudnych czasach.
Na koniec dodam, że narrację Šabacha celnie uzupełniają, często bardzo zabawne, liryki Aleša Kovandy. Notabene jednego z głównych bohaterów tej książki.