Książki. Nowości wydawnicze, pozycje starsze, które warto znać.
Hasan Blasim – „Szaleniec z Placu Wolności”
Pierwsze zdanie – „W ośrodku przyjmowania uchodźców każdy ma dwie wersje opowieści – jedną prawdziwą i drugą do rejestru.”
Najpierw był Libijczyk z pochodzenia, Hisham Matar ze swoją świetną „Anatomią zniknięcia”, o której pisałem kilka tygodni temu, a teraz trafił mi się jeszcze bardziej egzotyczny literacko strzał - Irakijczyk Hasan Blasim. No bo czy zna ktoś jakiegoś współczesnego irackiego pisarza? W ogóle jakiegokolwiek autora z Iraku? Rejony Bliskiego Wschodu (Irak, Iran, Syria) kojarzyły mi się do tej pory jedynie z "Baśniami Tysiąca i Jednej Nocy" czyli przygodowymi legendami opisanymi eleganckim, nieco archaicznym językiem, które czytałem jako młody chłopiec. I tyle w tym temacie. A teraz, wraz z lekturą zbioru krótkich opowiadań „Szaleniec z Placu Wolności”, dane mi było poznać kawałek świeżej, współczesnej literatury z tego rejonu. Kawałek, zaskakujący i naprawdę wyśmienity.
Tytuł tej książki mógłby równie dobrze nosić tytuł „Szaleńcy z Placu Wolności”, bo osób szalonych i postaci niezwykłych jest w nim bez liku. Nie znajdziecie tu ani jednego, tak do końca normalnego bohatera. Jest za to facet, który w swoim mieszkaniu widzi wilka, emigrant podróżujący ze szczątkami swojej matki, sprzedawca z targu, który pewnego dnia „…znalazł pomiędzy rybami pizdę samobójczyni…”, mężczyzna, który żeby przeżyć zjada palce ukochanej, sanitariusz zmuszany do odgrywania roli terrorysty w filmikach kręconych przez przekazujących go sobie różnych porywaczy i ekstremistów, redaktor otrzymujący przesyłki od żołnierza, która nie żyje czy sprzątacz usuwający w Iraku skutki eksplozji, który po otrzymaniu azylu w Holandii zmienia nazwisko na Carlos Fuentes. Nienormalni bohaterowie to oczywiście nie wszystko, są jeszcze takie na przykład oniryczne, totalnie odjechane i wprost genialne sceny:
„Chciałem, żeby ten wiatr, ślepy i posłuszny niewolnik nieba, zabrał także i mnie. Ale tego nie zrobił. Porwał wszystko za wyjątkiem mojego pustego ciała (…) Przeleciał spalony mózg na olbrzymich skrzydłach. Przeleciała ławica ryb, niosąca fragmenty ciała małej dziewczynki. Przeleciały latające żmije sankcji ekonomicznych, z ludźmi i snami owiniętymi wokół ich pożywienia. Przeleciała cała bielizna mojej żony, jedna sztuka ociekała krwią, druga spermą, kolejna atramentem, i tak dalej. Przeleciały moje stare zeszyty, klaszcząc okładkami. Skorpiony w butelce przeleciały, moje letnie koszule, przeterminowane leki i kartony z mlekiem dla niemowląt. Chleb przeleciał na skrzydłach z gówna. Przeleciały wiersze, sikając na siebie jak upośledzone dzieci. Ze swoimi wściekłymi psami przelecieli żołnierze strzegący granicy, którą przekroczyłem. Mój zezowaty brat ubrany w turban imama. Przeleciały moje odcięte i krwawiące palce. Przeleciała w wózku moja córka Marjam, zniekształcona od nadmiaru mojej miłości. Przeleciała moja żona grająca na huczącej jak sowa trąbce. Przeleciało całe moje życie, stronica po stronicy, wszystkie opresje, w których się znalazłem, stronica, po stronicy.”
Już po tym fragmencie, a nawet po kilku wcześniejszych zajawkach o bohaterach opowiadań można domyślić się, jakim rodzajem pisania para się Blasim. Tak, to makabreski, tragifarsy i groteski. To oniryzm, surrealizm, absurd i kapitalny czarny humor. To eksperymentalny, momentami nieco wulgarny, pozbawiony zbędnych zabiegów stylistycznych język. Nowatorska forma, wartka akcja, dynamiczna narracja i swego rodzaju, charakterystyczny „filmowy” sposób przedstawiania opowieści. A wszystko to po to, by unikając bezpośredniego języka, nie epatując tragizmem i brutalnością z jednej strony, a z drugiej tanim sentymentalizmem – ukazać życie zwykłych ludzi „pokaleczonych” przez przemoc, wojnę, rewolucje, biedę, nienawiść i codzienny strach. I co równie istotne, pokazać te wszystkie traumy kompletnie odcinając się od polityki. Jak mówi sam autor w wywiadzie udzielonym tłumaczce książki, Agnieszce Piotrowskiej: „Natomiast ktoś taki jaj ja, kto urodził się na zgliszczach wojen… ateista… wściekły z powodu wszelkich okrutnych klęsk swojego kraju… traktuje literaturę bardziej jako sztukę niż politykę…” A trzeba przyznać, że sztuka to najwyższych lotów i choć to dopiero luty już zaryzykuję stwierdzeniem, że dla mnie będzie to jedna z najlepszych pozycji całego 2013 roku.
Inne tropy: Hasan Blasim to nie tylko prozaik, ale także poeta, eseista i doceniany filmowiec. Z powodu sprzeciwiania się cenzurze w Iraku, on i jego bliscy byli narażeni na represje. W efekcie Blasim musiał uciekać z Bagdadu i zmienić nazwisko. W 2004 roku wyemigrował z irackiego Kurdystanu do Finlandii, gdzie mieszka do dziś. Marzy o powrocie do kraju.
Powyższym tom opowiadań to jego literacki debiut, który ukazał się w 2009 roku w języku angielskim. Edycja arabska ukazała się dopiero trzy lata później i do tego w ocenzurowanej wersji.