Książki. Nowości wydawnicze, pozycje starsze, które warto znać.
Hannes Rastam – „Seryjny morderca Thomas Quick”
Pierwsze zdanie:“Seryjny zabójca, sadysta i kanibal Sture Bergwall nie miał gości od siedmiu lat.”
Szwecja nie przestaje mnie zaskakiwać. Niestety wciąż niezbyt miło. Po „Higienistach” Macieja Zaremby Bielawskiego czyli opowieści o eugenice i instytucie higieny rasowej oraz niedawnym znakomitym reportażu Gellerta Tamasa „Mężczyzna z laserem” dotyczącym występującej w tym kraju nienawiści i dyskryminacji, przeczytałem „Seryjnego mordercę Thomasa Quicka”. Książka ta ma wiele mówiący podtytuł „Jak stworzyć potwora. Czyli największy skandal sądowy w dziejach szwedzkiej kryminalistyki”. Historia w niej opisana wprost nie mieści się w głowie. Aż chciałoby się zapytać – co z tą Szwecją?! Ale po kolei.
Całkiem nie tak dawno temu, w Szwecji… żył sobie niejaki Sture Bergwall, który nie był zbyt dobrym człowiekiem. Pewnego razu za molestowanie czwórki chłopców, zaatakowanie nożem przyjaciela pod wpływem narkotyków i w końcu nieudany napad na bank z bronią w ręku, został zatrzymany i trafił do zakładu psychiatrycznego w Sater. Tam zmienił swe nazwisko na Thomas Quick i po dwóch latach, pod wpływem terapii oraz wielkiej chęci bycia kimś innym, zaczął przyznawać się do popełnienia licznych, niewyjaśnionych do tej pory morderstw. Głównie na tle seksualnym. I głównie dokonanych na zaginionych i nieodnalezionych dzieciach i nastolatkach. Ale także na młodych kobietach i mężczyznach.
Quick miał gwałcić, torturować, ćwiartować zwłoki, dopuszczać się nekrofilii a nawet kanibalizmu. Ponieważ miał też gest i lubił rozmach, przyznał się do prawie trzydziestu różnych morderstw. I to nie tylko popełnionych w Szwecji, ale również w Norwegii. Biorąc pod uwagę ilość i jakość, Quick stał się brutalnym seryjnym mordercą. Szwedzkie media oszalały na jego punkcie. Przecież taka gratka nie zdarza się co dzień – pierwszy rodzimy serial killer zabijający ze szczególnym okrucieństwem! Ale co tam media. „Czarowi” Quicka ulegli też policjanci, śledczy, psychiatrzy, różnej maści eksperci, prokuratorzy i sędziowie, którzy notabene skazali go za 8 udowodnionych (!) morderstw. Pojawił się tylko jeden malutki problem. Quick nigdy nikogo nie zabił.
Quick przyznał się do pierwszego zabójstwa (14-letniego chłopca), w wyniku przeprowadzanej na nim w szpitalu w Sater terapii. Polegała ona na tym, że podczas seansów terapeutycznych, sięgał on do wspomnień, które rzekomo wyrzucił wcześniej ze swej pamięci. Tyle tylko, że pan Thomas lubił zmyślać i kłamać. Żeby nie napisać, iż był mitomanem. I człowiekiem chorym psychicznie. Ale to akurat nikogo wtedy nie interesowało.
„Przypomniał” więc sobie traumatyczne dzieciństwo, w którym był bity i gwałcony przez rodziców, a potem to już poleciało. Kiedy doszło do popełnianych morderstw personel szpitala złapał haczyk, sowicie wynagradzając Quicka za te historie lekami uspokajającymi. Na ten sam haczyk Quick złowił też policyjnych śledczych, specjalistów od psychiatrii, a zwłaszcza pewnego prokuratora. Wszyscy poczuli, że na tych rewelacjach będzie można zbudować sobie piękne kariery. Tak powstała wąska grupka osób, która osaczyła Quicka i manipulowała nim tak, żeby jakoś uwiarygodnić jego fantazje.
„W tym dochodzeniu nie tolerowano odmiennych poglądów (...) Nie twierdzę, że tworzyli sektę, ale stosowali mechanizmy podobne do tych, które istnieją w sektach. Zero dyskusji i wysoki autorytet niektórych osób podniesiony do poziomu, na który nie zasługują.”
Sugerowano mu zatem jakie ma dawać odpowiedzi podczas przesłuchań, pozwalano pogłębiać wiedzę o konkretnych zabójstwach poprzez lekturę gazet, uznawano za nowe i przełomowe fakty powszechnie znane, fabrykowano dowody itd. Owszem, często przyłapywano go na kłamstwach, wielokrotnie też zmieniał wersje wydarzeń (na wizjach lokalnych Quick był zazwyczaj tak nafaszerowany silnymi lekami i otumaniony, że odlatywał i zmieniał zdanie co chwila), ale przyjmowano to wszystko z cierpliwością i gdy tylko jakiś malutki drobiazg z zeznań Quicka pokrywał się z rzeczywistością, trzymano się go kurczowo w trakcie śledztwa i dorabiano do niego cała resztę.
„Na sto przekazanych informacji dziewięćdziesiąt osiem było błędnych, a dwie prawdziwe – wspomina Quick – Przekazałem ich niewiarygodnie dużo, więc to oczywiste, iż znalazły się wśród nich także informacje prawdziwe.”
Media nakręcały skutecznie całą tę szopkę, a wymiar sprawiedliwości szedł na całość – np. przez 7 bitych tygodni trwały prace (przy wykorzystaniu masy ludzi) obok pewnego jeziorka, w którzy rzekomo Quick utopił ciało zaginionej dziewczynki. Z czego 11 dni zajęło samo jego osuszanie. Poszły na to miliony szwedzkich koron. Oczywiście nie znaleziono nic. Co jak wspomniałem wyżej nie przeszkodziło sędziom skazać Quicka na podstawie jego własnych zeznań za 8 morderstw.
Na arenę wydarzeń wkracza wreszcie autor tej książki Hannes Rastam, który zainteresował się tą historią i któremu Quick przyznał się, że to wszystko kłamstwa i jedna wielka hucpa. Teraz tylko trzeba było to udowodnić. Tylko! Łatwo powiedziane. Rastam poświęcił tej sprawie siedem miesięcy, pracując przy niej codziennie po więcej niż osiem godzin. Przekopując się przez akta, studiując dokumenty, opinie i artykuły, oglądając filmy z wizji lokalnych itd. Mniej więcej od połowy książka poświecona jest właśnie rozwikływaniu wszystkich wątpliwości jakie powstawały podczas badania kolejnych śledztw. Autor po prostu rozebrał całość na czynniki pierwsze i stopniowo odkrył wszystkie przekłamania oraz podał fakty.
Reportaż ten jest fenomenalnym przykładem, jak powinno prowadzić się dziennikarskie dochodzenie. Istnym wzorem dziennikarstwa śledczego. Dodatkowo świetnie się go czyta, chociaż od razu zastrzegam, ze nie jest to lektura dla wszystkich. Ci którzy spodziewają się jakiegoś zgrabnego thrillera czy efektownej sensacji, raczej nie przebrną przez drugą połowę książki. Ta poważna, zajmująca pozycja nie tylko ujawniła największy sądowy skandal w historii szwedzkiej kryminalistyki, ale wykazała również słabość systemu, kompromitację wymiaru sprawiedliwości i ułomność całego szwedzkiego państwa. Niestety także jego przerażającą moc.
PS. W lipcu bieżącego roku Sture Bergwall (wrócił bowiem do swojego pierwszego imienia i nazwiska) został uniewinniony od ostatniego oskarżenia za morderstwo i zwolniony ze szpitala psychiatrycznego. Nie doczekał tego Hannes Rastam, który w styczniu 2012 roku zmarł na raka.
Literackie tropy:„Higieniści” Maciej Zaremba Bielawski, „Mężczyzna z laserem” Gellert Tamas.
Inne tropy: O sprawie Quicka Rastam nakręcił także filmy dokumentalne, są dostępne na Youtube (po szwedzku) A tu taka mała zajawka: