Pierwsze zdanie:„Przez cały czas, w którym powstawała ta książka, pracowałeś intensywnie nad filmem Polskie gówno.”
Naczelny „Playboya” ale przede wszystkim świetny dziennikarz muzyczny, Rafał Księżyk, po przepytaniu Tomasza Stańki („Desperado”) i Roberta Brylewskiego („Kryzys w Babilonie”) wziął na tapetę Ryszarda Tymona Tymańskiego. Wybór jakoś nie dziwi, bo barwniejszej postaci z rodzimego rynku muzycznego i lepszego rozmówcę niż Tymon ciężko sobie wyobrazić. Facet ma to tytułowe ADHD i uwielbia mówić. Najistotniejsze jest jednak to, że ma coś do powiedzenia. Zajmująco przedstawia kawał historii lat 80 i 90-tych. Opowiada o trójmiejskiej scenie muzycznej, Totarcie, yassie, grupie Miłość, przedstawia wiele ciekawych faktów i jeszcze więcej interesujących postaci.
Księżyk ma ogromną wiedzę o muzyce, więc zadaje celne, bardzo rzeczowe pytania, na które Tymon odpowiada w absorbujący sposób. Dla kogoś kto pasjonuje się muzyką, jest to rzecz wręcz obowiązkowa (np. świetne fragmenty o spotkaniu z jazzowym trębaczem Lesterem Bowie). Ale to opowieść nie tylko o muzyce, ale także i to w bardzo dużej mierze - o życiu. Tymański zdejmuje w tej rozmowie maskę wesołka i błazna, jaką mu się obiegowo przypisuje i szybko okazuje się, że kryje się pod nią poważny, mądry facet. Twardo stąpający po ziemi, o wyraźnie skrystalizowanych poglądach. Człowiek, który dba zarówno o swój duchowy rozwój (praktykujący buddysta) jak i ciało (ćwiczy karate). I co bardzo ważne gość, który jest szczery i odważny. Nie unika bowiem trudnych tematów, jak choćby tego najbardziej kontrowersyjnego, o swoim związku z nieletnią córką Roberta Brylewskiego. Zawsze doceniałem i lubiłem Tymona, po tej książce lubię go i szanuję jeszcze bardziej. Bardzo fajna rzecz, nie tylko dla pasjonatów muzyki, ale także dla ludzi z „otwartymi głowami”.
Teresa Torańska – „Smoleńsk”
Pierwsze zdanie:„Pół roku później stoję w miejscu katastrofy, na północnym skraju Smoleńska.”
Zabierałem się za tą cegłę z pewnymi obawami wynikającymi, jak wiadomo z samej jej tematyki, ale także zmęczenia tą około smoleńską szopką, którą nieustannie jesteśmy karmieni tudzież faktem, iż jest to przecież książka, której Teresa Torańska nie zdążyła przed śmiercią zredagować i skończyć. A z takimi niedokończonymi dziełami bywa różnie. Szybko jednak okazało się, że ta początkowa niechęć i obawy były niepotrzebne. Jak już zacząłem czytać, to nie mogłem się o tych rozmów oderwać i pochłonąłem je wszystkie w dwa wieczory. Choć to lektura bolesna i miejscami wręcz wstrząsająca. Pozwolę sobie zacytować jedną, krótką wypowiedź tłumaczki Anny Mirkes-Radziwon:
„Nawiasem mówiąc, opisy strzępów tych drogich, eleganckich rzeczy znalezionych w brudzie i piachu – Max Mara, Christian Dior, co drugi zegarek Tissot – straszne. Czytasz, ciało numer taki, zegarek Tissot, tyle zostało. Było na przykład ciało, przy którym było napisane „gumka od majtek”, tyle.”
Straszne. Ale te wywiady nie dotyczą jedynie samego przebiegu i skutków tej katastrofy. Ta książka dotyka wielu ważkich kwestii, od zwykłych uczuć i myśli poprzez żałobę i dramat najbliższych ofiar, aż po wpływ jaki sama katastrofa ma na wszystkich Polaków. Zresztą o tych wywiadach i tej książce napisano już chyba wszystko i wszędzie, więc nie chcę się powtarzać. Napiszę tylko, że to mocna, ale przede wszystkim naprawdę ważna rzecz i każdy kto chce lub kiedyś będzie chciał o Smoleńsku dyskutować, powinien ją przeczytać. I jeszcze jedno - mistrzowska okładka!
Jerzy Pilch – „Drugi dziennik. 21 czerwca 2012 – 20 czerwca 2013”
Pierwsze zdanie:„Duchota jak kamienna ściana.”
Nowy dziennik Pilcha, jest chyba jeszcze lepszy niż ten poprzedni, nad którym już się tu kiedyś rozpływałem. Choć dotyczy w głównej mierze spraw smutnych i bolesnych. W tymże tomie, drugi mistrz z Wisły (pierwszy to Małysz jakby kogoś pamięć zawiodła) w zasadzie dalej zgłębia tematykę, którą zajmował się w części pierwszej, jednak tu nacisk położony jest wyraźnie na otwarte, bezkompromisowe i traktowane trochę niczym wyzwanie - pisanie o chorobie:
„Choroba to nie jest kraksa zdrowia. Choroba to jest byt osobny, autonomia czysta. Ile warte zdrowie – wiadomo po stracie. Co znaczy choroba – zaczynasz pojmować, gdy żadnych odniesień do zdrowia już nie ma, gdy poprzednie zdrowe wcielenie do szczętu zapomniane, wymazane, nigdy nie istniejące.”
Jest to, co chyba zrozumiałe, książka smutna i poważna. Jeszcze bardziej osobista, bo nie unikająca nawet drążących autora lęków i obaw. To przejmujący zapis pełnego roku z życia chorego człowieka, któremu poza nieustannym oswajaniem, ale także wadzeniem się z ów chorobą, pozostała głównie wielka miłość do literatury. Pilch czyta i na bieżąco komentuje takich tuzów pisarstwa jak Cioran, Babel, Marai, Camus, Mann, Dostojewski czy Grass; ustala jedenastki najlepszych pisarzy - są to dla czytelnika wybitnie smakowite kąski.
Jest ich tu w ogóle co nie miara: kapitalne wspomnienia na temat ojca czy przejmujące, dotyczące starego przyjaciela z Wisły – Jerzego Cieślara. Genialny fragment o tym jak szukał asystentki, której mógłby dyktować wszystko to co mu do głowy przyjdzie, jak te potencjalne kandydatki obdzwonił i co one mu odpowiedziały. Historyjka jak kupował sobie laskę w sklepie „Fajka” przy Kruczej, czy fantastyczne rozmowy z matką. Nie ma co więcej pisać. Pilcha trzeba koniecznie czytać. Choćby dla takich fragmentów jak ten, w którym pisze o tym co powinien pamiętać:
„(...) moje dobre samopoczucie jest samopoczuciem człowieka, który nie wyzdrowiał; moja euforia jest euforią człowieka, który nie wie, co z nim będzie; moje łapczywe czytanie i słuchanie może być (jest to więcej niż prawdopodobne) łapczywością przedśmiertną albo – co jeszcze pewniej i jeszcze gorzej – łapczywością wynikającą z przeczucia rychłej utraty zmysłów.”