Książki. Nowości wydawnicze, pozycje starsze, które warto znać.
Ismail Kadare – „Kolacja dla wroga”
Pierwsze zdanie:”Najmniejsza oznaka zazdrości nie pojawiła się nigdy między doktorem Gurameto Dużym a doktorem Gurameto Małym.”
Festiwal twórczości Ismaila Kadare w Polsce nadal trwa. Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem albańskiego pisarza i to ożywienie wydawnicze niezmiernie mnie cieszy. Tym bardziej, że otrzymujemy coraz szybciej, już nie jedynie te starsze, ale również współczesne dokonania prozatorskie tegoż autora. Po ubiegłorocznym może niespecjalnie porywającym, bo nieco przekombinowanym ale całkiem przyzwoitym „Wypadku”, do księgarni w styczniu trafiła krótka powieść „Kolacja dla wroga”. W jej przypadku nie mam już żadnych, choćby najmniejszych zastrzeżeń - to jedna z najlepszych pozycji w dorobku pisarza. Proza znakomita.
Kadare wykorzystał w niej prawdziwe wydarzenie, które zapamiętał z czasów gdy był dzieckiem. Rzecz działa się jesienią 1943 roku, w jego rodzinnej miejscowości - położonej w południowej Albanii Gjirokastrze. Dodajmy jeszcze że w Gjirokastrze urodził się także dyktator Enver Hodża, co również ma pewien wpływ na „kształt” tej powieści. Miasto ów zostało wtedy zajęte przez Niemców, którzy uwięzili (najprawdopodobniej z zamiarem rozstrzelania) 80 Albańczyków. Pewnego dnia dowódca niemieckiego wojska został zaproszony przez znanego w okolicy chirurga, niejakiego Vasila Laboviti, na kolację. Notabene dom doktora położony był bardzo blisko rodzinnego domu Kadare. Po tym spotkaniu, wszystkich wspomnianych wcześniej pojmanych nagle wypuszczono na wolność. Cóż takiego stało się podczas tej kolacji? Jaka wiąże się z nią tajemnica? Czy był tam jakiś układ? Czy może doszło do zdrady? Między innymi o tym właśnie jest ta książka.
W „Kolacji dla wroga” Kadare przedstawia własną wersję tych wydarzeń i robi to w sposób naprawdę fantastyczny. Kreuje bowiem specyficzny, duszny klimat pełen niedopowiedzeń, sekretów, mnożących się wątpliwości, nieustających niepewności i delikatnie wyczuwalnego podskórnego strachu, który spowija niczym gęsta mgła całą Gjirokastrę z wszystkimi jej mieszkańcami. Przewijają się tu także inne motywy dobrze już znane z wcześniejszych jego książek, jak choćby Kanun Leka Dukagjiniego, czyli albańskie prawo zemsty, krwi za krew. Jest tu też niewyjaśniona do końca tajemnica, jakieś okrutne fatum ciążące nad głównym bohaterem doktorem Gurameto Dużym, a nawet pewien nastrój grozy. Pisarz w mistrzowski sposób prowadzi całą intrygę, umiejętnie stopniując napięcie, powoli odkrywając przed czytelnikiem pewne fakty, inne znowu pozostawiając do interpretacji, czy w końcu gmatwając wątki. Dzięki takim zabiegom do końca nie możemy być pewni finału tego thrillera.
Cała historia dzieli się na wyraźne dwie części. Pierwsza dotyczy tajemniczej kolacji, jej następstw i związanych z nią wątpliwości przedstawionych na delikatnym tle historycznym. Później wojna się kończy i przychodzi czas na część drugą - czasy komunizmu, a konkretnie stalinowskiego terroru. Okres jeszcze bardziej straszniejszy niż sama wojna, włoska okupacja czy niemiecka interwencja. Mija dziesięć lat i doktor Gurameto z bohatera, dzięki któremu oszczędzono 80 mieszkańców, staje się więźniem podejrzanym o udział w spisku wymierzonym w samego Stalina. Zostaje osadzony w górującej nad miastem posępnej i upiornej, starej średniowiecznej twierdzy, by w jej podziemiach poddanym zostać przesłuchaniom i torturom (nawet własnymi narzędziami chirurgicznymi!). Śledczy próbują także rozwikłać tajemnicę tamtej feralnej dla doktora kolacji, wychodzą bowiem na jaw pewne związane z nią nowe, totalnie zaskakujące fakty. Ale czy naprawdę zależy im na poznaniu prawdy skoro jeden z nich, wyrachowany Rosjanin (doktora przesłuchują także Albańczycy i wschodni Niemcy) wypowiada taką znamienną kwestię:
„Wszyscy śledczy boją się mroku. My nie. Wręcz przeciwnie, w ciemnościach wypełnimy puste miejsce inną tajemnicą. Ich tajemnica, podobnie jak ich prawda, nie jest nam potrzebna. Zastąpimy ją nasza prawdą.”
Pełno tu świetnych motywów jak ten o albańskich arystokratkach, które schodziły z tego świata, gdy nazywano je towarzyszkami. Postaci i ich portretów, choćby nierealnego doktor Gurameto Małego albo opętanego albańskiego śledczego Shaqo Meziniego. Czy wyjątkowych scen i opisów, jak ten dotyczący samej kolacji. Ale przede wszystkim genialnie jest tu oddane życie w totalitarnej, absurdalnej, iście kafkowskiej rzeczywistości, przypominającej koszmarny sen szaleńca. W budowaniu takich mrocznych, poronionych i porażających swym klimatem światów Kadare jest niezastąpiony. Mój pierwszy pewniak do dziesiątki najlepszych książek tego roku.