Poddenerwowanie i złośliwości wracają. Nie wiem od czego to zależy, ale czasem jest normalnie, a czasem wszystko mnie drażni i, za przeproszeniem, doprowadza do szewskiej pasji.
Mirosław z Lublina, Lat 26 - absolwent administracji, obecnie pracownik biura projektowego. Pracuje i mieszka w Lublinie.
Czasem coś, co sprawia mi radość i przyjemność, za chwilę doprowadza mnie do irytacji, złości i wybuchu nerwów. Zauważyłem to dokładnie w minione święta, w domu. Może na bliskich, których się zna, wyładowanie emocji przychodzi łatwiej, a na współpracownikach czy znajomych trudniej?
Ogólnie cieszę się, że na co dzień nie znoszę terapii i jej skutków w warunkach domowych. Nie lubię gdy ktoś zwraca mi uwagę na drobnostki - próbuję wtedy zagryźć zęby nie okazywać złości, a przecież interferon to potęguje. Jedno złe słowo, nakręca drugie złe słowo i robi się nieprzyjemnie, stresująco. Wpadamy wtedy w labirynt, z którego żadna strona nie może się wycofać. Najlepiej unikać i przemilczeć uwagi, ale czasem się nie da. Zależy to również od charakteru. Tego typu stres nie jest mi, ani drugiej stronie potrzebny.
Unik - to chyba jedyne sensowne wyjście.
Ciekawie dany problem i nastroje opisał pan psycholog na stronie mojewzwc.natemat.pl