Od prawie sześciu lat, od kiedy mieszkam w Egipcie, zastanawiam się, w jakim świecie teraz żyję…. Czy Egipt to kraj Trzeciego Świata, czy jednak nie. Często, w moich rozmyślaniach na ten temat, popadałam z jednej skrajnej opinii w drugą.
Dziś spokojnie mogę stwierdzić, że Egipt to Trzeci Świat, mimo swoich przepięknych, starożytnych zabytków, świadczących o najwcześniejszej z cywilizacji i jednej z najbardziej zaawansowanych w tamtych czasach technologii. Mimo genialnego położenia w Delcie Nilu, mimo posiadania Kanału Sueskiego, mimo najcudowniejszych miejsc do nurkowania i przyjmowania turystów. Nie wiem, czy to wada, czy też zaleta tego kraju, ale zauroczenie i niebywałe wręcz przywiązanie przeplata się wciąż u mnie z wściekłością i bezsilnością, oraz stałym, powtarzającym się postanowieniem rychłego wyjazdu. Postanowienie to często mija już następnego dnia, maksymalnie za kilka dni. Kiedy już dość się naprzeklinam i wypłaczę, stwierdzam nagle, że chyba jednak bardzo kocham Egipt. I nie wiem, czy umiałabym żyć poza nim, lub przynajmniej poza jakimś innym krajem arabskim.
Moim zdaniem panuje tu dziwna i niespotykana często gdzie indziej reguła, że plusy równoważą minusy. Czasem mam wrażenie, że jest ich dokładnie po tyle samo. Pierwszy z brzegu i chyba najbardziej obrazowy przykład to gorący od dawna w Polsce temat planowania rodziny, antykoncepcji i rodzicielstwa. Łapię się za głowę, słysząc wypowiedzi moich egipskich koleżanek, matek kilkorga już dzieci. Kiedy byłam w ciąży, zostałam przez dwie z nich poinstruowana, że należy siedzieć z nogami prostymi, lekko rozchylonymi, jak mężczyzna, w żadnym wypadku nie wolno zakładać nogi na nogę. A to dlatego, że tlen nie dopływa do dziecka w tak ciasnej pozycji... o Boże! To nie był żart... one na próbę mojego tłumaczenia a potem w końcu śmiechu zareagowały pobłażliwym kiwaniem głów, myśląc zapewne, jak bardzo jestem niedoświadczona i do tego niepokorna.
Kiedy jedna z nich, moja serdeczna przyjaciółka, urodziła drugie już dziecko, narzekała, że strasznie w nocy płacze, pręży się i ma twardy brzuszek. Próbowałam jej wytłumaczyć, co to jest kolka, a przede wszystkim to, że wszystko, co je karmiąca matka, dostaje się do pokarmu i wpływa na dziecko. Niestety moje słowa odbijały się jak przysłowiowy groch od ścian, podczas, kiedy ona zajadała ostre jak diabli mahszi, popijała moloheją z czosnkiem, a na każde jęknięcie swojej kilkutygodniowej córeczki pchała jej do buzi cyca, pełnego ostrego mleka z dodatkiem kapusty gotowanej na tłuszczu. Fakt, nie ma nic lepszego na kolki... po dietetycznej kolacyjce zaserwowała sobie bardzo mocną herbatę z 4 łyżeczkami cukru, dalej żaląc się, że mała coś w nocy nie śpi. Ja po takiej herbatce nie spałabym ze trzy dni...
Tę zabawną, ale również irytującą i niewiarygodną wręcz niewiedzę, równoważyć może, przynajmniej w moim odczuciu, fakt powszechnej dostępności antykoncepcji. Jest to zapewne przemyślany ruch, mający na celu zmniejszenie liczby narodzin, gdyż Egipt cechuje bardzo wysoki i niedopuszczalny, jak na panujące tu warunki ekonomiczne, przyrost naturalny. Jednak cel, jaki by nie był, bardzo ułatwia życie kobietom, lekarzom, farmaceutom. Na przykład spirale domaciczne są dla Egipcjanek darmowe, zakładane w państwowych szpitalach, po uprzednim badaniu USG. Tabletki antykoncepcyjne dostępne są w każdej aptece bez recepty. Można dostać kilka rodzajów takich samych jak w Europie tabletek, produkowanych w Egipcie na licencji lub importowanych.
Kosztują one około 30-40 EGP (czyli około 15-20 PLN). Są również tabletki za jednego egipskiego funta, czyli około 50 groszy, również identyczne w składzie jak jedne ze stosowanych w Polsce. Te akurat egipski rząd wybrał jako przedmiot refundacji, dlatego są tak tanie. Oprócz łatwej dostępności w każdej aptece, w większości miast można zamówić wszystkie leki z dostawą do domu, chociaż wiele aptek czynnych jest 24h. Nie widziałam jeszcze nigdy czegoś takiego jak apteka dyżurna! Kontrowersyjne i będące przedmiotem sporu w Polsce tabletki "po", czyli antykoncepcja awaryjna, tu, w Egipcie również dostępne są bez recepty w większości aptek. Kosztują około 3,5 EGP, czyli 1,75 zł... Można zamówić je oczywiście przez telefon, a farmaceuta poinformuje szczegółowo jak należy je bezpiecznie zażyć. Kiedy czytałam artykuły i wywiady w mediach polskich dotyczące tych właśnie grzesznych pigułek, włos jeżył mi się na głowie. Szczególnie pamiętam artykuł pewnej redaktorki, która wcieliła się w rolę pacjentki i całą noc próbowała zdobyć awaryjną antykoncepcję... Ilość miejsc, które odwiedziła, wydana kwota a przede wszystkim wypowiedzi personelu medycznego, wzbudzały grozę.
Porównałam to do sytuacji w tym "zacofanym" arabskim kraju... Wnioski nasuwają się same. Co ważne, islam nie neguje seksualności samej w sobie, nie sprowadza jej jedynie do celów prokreacyjnych. Nadaje jej dość wysokie znaczenie, zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Przy tej okazji oczywiście nie można nie przypomnieć o obrzezaniu kobiet. I tu, niestety, Egipt przoduje w statystykach. Jest to jednak osobny, obszerny temat, myślę, że nie znajdujący miejsca wśród dość swobodnych i często wesołych wspomnień...
Jednak mimo wszystko myślę, że ta dostępność i wręcz zachęcanie kobiet do antykoncepcji łagodzi skutecznie ich próby wpajania nieświadomym Europejkom, że tlen dociera do płodu przez otwór między nogami ciężarnej. A czy ich dzieci płaczą nocami z powodu kolki oraz czy są dotlenione... no cóż, to już ich sprawa. Zbyt nachalne niesienie kaganka oświaty może być odebrane jako kolonizatorska postawa, której tu u ogromnej liczby rezydentów z Zachodu nie brakuje.
Zapraszam także na: www.polskamuzulmanka.blog.pl oraz lektury naszej (mojej i mojej mamy Ewy Zarychty) książki o współczesnym Egipcie pt. „Księżyc zza nikabu”.