Jestem feministką. Nie żeńską szowinistką. Lubię mężczyzn, przyjaźnię się z nimi, niektórych kocham. Wyrastałam jako dziewczynka w patriarchalnym świecie wojska i chłopaków z ochrony. Męskość to dla mnie: odwaga, odpowiedzialność i godność. A przede wszystkim szacunek do kobiety. Nie widzę powodów, żeby deprecjonować te cechy.
Moda to dla mnie zjawisko z pogranicza psychologii i antropologii kultury. Ulegamy jej nieświadomie ale także ją współtworzymy. Sprawia nam przyjemność ale bywa też niebezpieczna
W moje doświadczenie nigdy nie wpisała się przemoc ze strony mężczyzny. Może miałam szczęście, może wybierałam odpowiednich partnerów (oczywiście nie przeczę, że przemoc wobec kobiet istnieje). Traktuję mężczyzn jako sprzymierzeńców, a nie wrogów (tak jak kobiety). Nie widzę w nich katów, a siebie nie postrzegam jako ofiary. Mam syna, którego chcę wychować na mężczyznę, w którym jego przyszła żona (dziewczyna) będzie mogła znaleźć oparcie i przyjaźń. I wiem już, że w dzisiejszym sfeminizowanym świecie, nie będzie to łatwe.
Ewolucja obyczajowa zamieniła mężczyznę z szablozębnego tygrysa w wykastrowanego kotka na kanapie. Za cenę świętego spokoju, lenistwa czy zwykłej słabości. W trudnych chwilach nie znajdziemy w nim równorzędnego partnera, który pomoże rozwiązać problemy lub choćby połowę z nich wziąć na swoje barki. Mężczyźni zaczynają nas się bać, a to nie jest dobra droga do budowania relacji, zarówno tych osobistych, jak i społecznych. Jeśli chcemy równouprawnienia, nie postrzegajmy naszych braci, mężów, kolegów, synów lub ojców jedynie jako antagonistów. Nie rozpętujmy wojny żeńsko – męskiej. Szanujmy się nawzajem, nie stosując seksistowskich podziałów na płeć. Nie krzyczmy, tylko rozmawiajmy. I wysłuchajmy też czasem mężczyzn.
Ja postanowiłam porozmawiać z Jackiem Masłowskim, psychoterapeutą i filozofem, jednym z założycieli fundacji Masculinum. Fundacji, która budzi wiele kontrowersji, nie tylko w środowiskach feministycznych. Jej twórcom zarzuca się mizoginizm i tylko patrzeć jak za chwilę fundację uznamy za odwetową bojówkę mężczyzn. Chciałam sprawdzić, jak jest naprawdę. Wnioski zostawiam jak zwykle Państwu.
„(…) Świat i jego przyszłość w równym stopniu należą do kobiet i do mężczyzn - razem musimy urządzić go na nowo. W tej sprawie - jak w żadnej innej - niezbędny jest Okrągły Stół i gruba kreska".
Koniecznie posłuchajcie piosenki Danuty Rinn z 1975 roku, ze słowami Jana Pietrzaka. Wtedy miała wydźwięk polityczny, dziś doskonale wpisuje się w obecną obyczajowość: