Politechnika Białostocka - kryzys na własne życzenie?
Zupełnie nie rozumiem najazdu na Politechnikę Białostocką za działanie prewencyjne. Z relacji wynika, że hasła skandowane podczas marszu zorganizowanego przez Obóz Narodowo-Radykalny nie były przyjazne innym narodom i kulturom, więc informacja ostrzegająca studentów znajdujących się w grupie zagrożenia była bardzo rozsądnym posunięciem.
Jak byłaby oceniana - nie tylko ze względu na wizerunek - uczelnia, gdyby doszło do incydentu lub tragedii?
Może zamiast wieszać psy na uczelni, warto zastanowić się, w jakiej rzeczywistości funkcjonujemy?
Zastrzeżenia wobec działań uczelni związane są z kryzysem, który zorganizowała sobie na własne życzenie. Sprawa – na podstawie informacji medialnych – ma swój początek w styczniu 2016 r., kiedy to Zarząd Fundacji na rzecz rozwoju Politechniki Białostockiej, prowadzący w ramach współpracy i na podstawie umowy dzierżawy studencki Klub Gwint, podpisał umowę udostępnienia pomieszczeń swojego klubu na „zamkniętą imprezę kulturalną” osobie prywatnej. Wedle doniesień medialnych osoba podpisująca umowę ze strony Fundacji w tym momencie nie miała wiedzy na temat wykonawców czy programu imprezy, a sama impreza została zgłoszona jako „zamknięta impreza kulturalna” (nie było zgłoszenia imprezy masowej) na 250 osób [1].
W ten właśnie sposób uczelnia wpisała się w program obchodów 82-rocznicy istnienia Obozu Narodowo-Radykalnego.
Ale wcale nie za udostępnienie pomieszczeń sprawa stała się głośna. Rozgłos medialny pojawił się w momencie upublicznienia komunikatu uczelni, który został rozesłany studentom spoza Polski. Uczelnia ostrzegała w nim przed niebezpieczeństwami mogącymi być konsekwencją przebywania poza terenem akademika. Przez część opinii publicznej zostało potraktowane to jako – z jednej strony – ograniczenie wolności, z drugiej zaś sankcjonowanie - zamiast walki - głoszenia idei nienawiści wobec innych narodów i Unii Europejskiej.
Z punktu widzenia zarządzania sytuacją kryzysową uczelni na pierwszy plan wysuwają się dwa główne problemy: udostępnienie sali oraz komunikat z ostrzeżeniem.
Odnośnie pierwszego problemu ewidentnie – zakładając, że rzeczywiście osoba zawierająca umowę o udostępnienie pomieszczenia klubu nie posiadała wiedzy o rzeczywistym programie wydarzenia – rysuje się brak procedur, ale też instynktu samozachowawczego przedstawicieli uczelni. Nawet zakładając, iż uczelnia została wprowadzona w błąd, to warto na przyszłość pomyśleć o możliwościach rozwiązania umowy bez konsekwencji dla uczelni. Niestety opinia prawna sporządzona 14.04.2016 r. w momencie, gdy Fundacja powzięła podejrzenia, że koncert może stanowić jednak część obchodów rocznicy ONR, wykluczyła możliwość „rozwiązania umowy i odwołania imprezy wyłącznie na podstawie podejrzeń odnośnie światopoglądu i przekonań politycznych osoby organizującej imprezę prywatną” [2]. Rektor wobec powyższego zrobił to, co podpowiadał rozsądek i prawo, a mianowicie wystąpił do komendanta białostockiej policji o zabezpieczenie imprezy, co w opinii Rektora miało zapewnić bezpieczeństwo w klubie i jego okolicy [2].
Uczelnia już wyciągnęła wnioski z tej sytuacji – Rektor w swoim oświadczeniu zapewnił, że „w Regulaminie Klubu Studenckiego Gwint zostaną zaostrzone zapisy, aby w przyszłości skutecznie uniemożliwić organizację imprez o charakterze rasistowskim, nacjonalistycznym czy też faszystowskim, również przez osoby prywatne” [2]. Dobrze byłoby również uzupełnić zapis o brak możliwości użyczania/podnajmowania pomieszczeń kolejnym podmiotom. W poniedziałkowym oświadczeniu (18.04.2016 r.) przekazana została informacja, że „pracę stracił szef fundacji prowadzonej przez politechnikę, która odpowiadała za wynajem klubu” [3]. Jak podaje [4] Rektor PB przyjął dymisję prezesa Fundacji.
Z informacji medialnych wynika, iż Rektor PB o występie zespołu neofaszystowskiego dowiedział się w ostatnim momencie. Dlaczego tak późno? Ten fakt może dziwić, ale obserwując coroczne relacje z juwenaliów polskich uczelni w ogóle mnie to nie dziwi. Jeśli za program juwenaliów odpowiada parlament studentów danej uczelni często obserwuję, iż właściwy rektor nie bardzo zorientowany jest w szczegółach programu. Później w mediach możemy obserwować relacje typu – rektor/prorektor wiedział o „koncercie/konkursie/imprezie”, ale nie znał szczegółów. Jak widać tylko po tym przypadku, jednak powinien posiadać taką wiedzę.
Drugi problem to oświadczenie rozesłane studentom z zagranicy w piątek 15.04, w przeddzień koncertu. W komunikacie tym zalecano pozostanie w akademikach oraz ostrzegano przed marszem ONR. Dla bezpieczeństwa wskazano także zalecany czas, w którym mogło dojść do niebezpiecznych wydarzeń: od godz. 11 w sobotę do 3 w nocy niedzielę [1]. W internecie pojawiło się wiele negatywnych komentarzy, które piętnowały uczelnię za udostępnienie swoich pomieszczeń i jednoczesne ostrzeżenia o zagrożeniu. I rzeczywiście chociaż sytuacja z zagrożeniem została „wzmocniona” poprzez feralną umowę, to warto zwrócić uwagę, że obowiązkiem Rektora było między innymi zapewnienie bezpieczeństwa studentom. Stąd, zarówno współpraca z policją, jak i komunikat z ostrzeżeniem stanowiły formę prewencji. Niestety wielu dyskutujących w tym temacie nie potrafiło lub też nie chciało postawić się w roli Rektora i zastanowić się, co sami zrobiliby w takiej sytuacji.
Dla mnie – z punktu widzenia ewidentnej sytuacji kryzysowej uczelni – sprawa jest klarowna: będąc osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo studentów, nawet po popełnionym błędzie (udostępnienie sali), myślę, jak zapewnić bezpieczeństwo. Stąd też wydanie oświadczenia zalecającego pozostanie w akademikach wydaje mi się bardzo rozsądne. Zresztą, ucinając komentarze o ograniczaniu wolności studentów, to nie był zakaz opuszczania akademików, ale zalecenie pozostania w nich. Lepiej dziś analizować wpadkę uczelni wiedząc, że nikt nie ucierpiał niż omawiać ją z punktu widzenia wpadki z poszkodowanymi czy ofiarami.
Z tego punktu widzenia zastanawiające wydają się słowa ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina. Cytując za [4]: „Minister Jarosław Gowin na konferencji prasowej w Warszawie stwierdził, że takie wydarzenia mogą niesprawiedliwie rzutować na wizerunek Polski i polskich uczelni. Wyraził przy tym nadzieję, że cała sytuacja stanie się przedmiotem refleksji władz PB. – „Uczelnie są autonomiczne. Nie będę sterował, dyktował rektorom, jakie decyzje mają podejmować” – skomentował doniesienia o mailowym ostrzeżeniu jakie dostali zagraniczni studenci w związku z obchodami narodowców. – „Jestem tylko zaskoczony tą niespójnością. Z jednej strony udostępnia się klub studencki na spotkanie o charakterze politycznym. Z drugiej formułuje się publiczne listy” – ocenił Gowin. Dodał przy tym, że chociaż w Polsce zdarzają się przypadki ksenofobii wobec zagranicznych studentów to są to przypadki odosobnione. -„Tych aktów ksenofobii jest w Polsce dużo mniej niż w jakimkolwiek innym państwie Europy Zachodniej” – powiedział minister.”
Zrozumiała jest dla mnie krytyka odnosząca się do udostępnienia sali, ale już nazywanie „niespójnością” działań prewencyjnych polegających na ostrzeżeniu studentów może mieć daleko idące konsekwencje. Co będzie jeśli podobną wpadkę z udostępnieniem zaliczy kolejna uczelnia, która mając w pamięci słowa Ministra nie zdecyduje się na prewencję? Wizerunek uczelni i kraju jest rzeczą bardzo istotną, ale właśnie ów wizerunek budowany powinien być w oparciu o odpowiedzialność i w tym wypadku zapewnienie bezpieczeństwa, a nie opieranie się na statystykach mówiących, że u nas nie jest jeszcze tak źle. Skoro Rektor PB zdecydował się na komunikat, to miał świadomość potencjalnego ryzyka.
Z innej perspektywy. Może zamiast myśleć o działaniach Rektora w kontekście potencjalnego ryzyka dla wizerunku kraju, warto zastanowić się dlaczego organizacje typu ONR mogą w majestacie prawa rozwijać swą działalność?
W sytuacji kryzysowej przeważnie jest tak, że gdy dotyka ona instytucję A, pozostałe z tej branży bacznie obserwują (a przynajmniej powinny) rozwój wydarzeń i podejmowane działania, z drugiej zaś często po cichu cieszą się (tego już nie powinny), że to nie akurat im się przydarzyło. Po ludzku jest to zrozumiałe – wolimy być piękni, młodzi i bogaci niż … Ale ta sytuacja powinna dać do myślenia wszystkim zarządzającym uczelniami w Polsce. Za chwilę juwenalia. Czy rozmawiacie o zagrożeniach i analizujecie potencjalne możliwości podejmowania reakcji? Na ile skutecznie potraficie identyfikować niebezpieczeństwa? Czy myślicie o prewencji w myśl zasady, że „lepiej zapobiegać niż leczyć?”