Dawno nie pamiętam tak gorącej medialnej sytuacji w środowisku startupowym.
Temat jest wielowątkowy, bo obejmuje wiele sfer zarządzania organizacją, ale to, co wychodzi na plan pierwszy to relacje wewnętrzne.
Dawno nie pamiętam też takiej reakcji na tekst. Są setki odsłon, udostępnień, komentarzy, lajków...
Pikanterii i emocji dodaje również słowo redaktora naczelnego SpidersWeb Przemysława Pająka: "Spider’s Web istnieje 9 lat. I przez 9 lat nie spotkałem się z sytuacją aż tak bezpardonowej walki z naszym tekstem, który… nie został jeszcze opublikowany. (...) Zaczęło się w maju, od kontaktu ze Spider’s Web byłych pracowników gorącego polskiego startupu Indahash. (...) Do pewnego czasu wszystko przebiegało bez żadnych zakłóceń. Aż w końcu zaczęły się dziać rzeczy bardzo dziwne. (...) Muszę uczciwie przyznać, że nikt nigdy wcześniej nie wytoczył przeciwko nam takich dział jeszcze przed publikacją materiału na Spider’s Web."
Karol Kopańko opisał jeden z przypadków, gdzie wizerunek zewnętrzny przeczy temu, co mówi wnętrze organizacji. Wywołał burzę, która chyba przeradza się w tornado. Myślę, że najbliższe dni pokażą kogo zmiecie albo komu wyrządzi szkodę.
Pozwolę sobie odesłać do całości tekstu, który jest długi, opatrzony cytatami i wyjaśnieniami. Warto przeczytać go, ponieważ pokazuje mechanizm, o którym na szkoleniach mówimy od wieków, a który wciąż z taką trudnością zaszczepiany jest w naszym kraju - pracownik jest pierwszym i najlepszym ambasadorem firmy. I nie oznacza to wcale, aby pracodawca ulegał presji pracowniczych zachcianek, obawiał się wewnętrznego buntu czy oddawał swój teren, ale aby znalazł formułę, w której znajdzie się miejsce na respektowanie prawa oraz wartości znane najczęściej z teorii zarządzania: szacunek, dialog. Oczywiście z założeniem, że pracownicy rozumieją, że praca to określone zadania i obowiązki, a także docenią dialog i zaufanie pracodawcy.
Cytat z tekstu: "W maju skontaktowali się ze Spider’s Web byli pracownicy Indahash. Chcieli opowiedzieć o nieprawidłowościach w działaniach firmy i podzielić się negatywnymi odczuciami wobec pracy kierownictwa. Ich słowa brzmiały sensacyjne, znajdowały jednak potwierdzenie w ustach kolejnych byłych pracowników."
Całość tekstu tu.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Szefowa opisanej firmy odniosła się do zarzutów, wykazując i punktując w jej opinii fałsz zawarty w tekście. Między innymi podała powód oświadczenia: "Chciałabym to zignorować, jednak z szacunku do zespołu i ciężkiej pracy, którą wykonujemy na co dzień w indaHashu, - punkt po punkcie rozprawiam się z zawartymi w artykule bzdurami, konfrontując urojoną wizję lansowaną przez autora tekstu z rzeczywistością."
Całość oświadczenia tu.
Chyba niewielu w tej chwili odważy się odnosić do tej konkretnej sprawy. Jak było naprawdę, wiedzą bezpośrednio zaangażowani w prace firmy.
Interesującym jest poranna zapowiedź redaktora naczelnego SpidersWeb.pl o prawdopodobnej kontynuacji tematu. Dlaczego? Bo zgłaszają się kolejne osoby. A jak są "rewelacje" i fakty, to lawina została uruchomiona...
Z perspektywy zarządzania kryzysowego zastanawia mnie fakt tak obszernych wyjaśnień na FB szefowej indaHash. Złożyłabym pozew i zostawiłabym te wyjaśnienia sądowi. Jeśli tekst narusza dobry wizerunek startupu oraz osób zarządzających i pracowników, to sprawa wydaje się prosta.
Pewnie najbliższe dni pokażą, jakie kroki podejmą obie strony.
Jeśli jednak artykuł opisuje fakty, to mamy piątek, a piątki przecież lubią kryzysy...