"Byłem bity i wyrosłem na porządnego człowieka. Nie ma więc powodu, żebym nie przylał swojemu dziecku, gdy uznam, że jest to słuszne" – taki argument często pojawia się w dyskursie na temat stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Po pierwsze – nie na takiego znów porządnego, porządny człowiek nie bije słabszych. Po drugie – czasy się zmieniły, dziś nie wolno bić dzieci.
Obchodzony 19 listopada Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy Wobec Dzieci to moment refleksji nad tym, jak najmłodsi są chronieni przed krzywdzeniem. Kampania „Zła Tradycja” zainaugurowana w tym dniu przez FDN ma przekonać rodziców, że standardy karcenia dzieci, które sami poznali w dzieciństwie, dziś są nieaktualne, a profesonalistów zmobilizować do współpracy.
Niewielu jest rodziców, którzy nigdy nie uderzyli swojego dziecka. Wyniki badań socjologicznych, które od początku lat 90. diagnozują problem złego traktowania dzieci przez rodziców w Polsce pokazują, że zdecydowana większość (blisko 70%) rodziców przyznaje się do stosowania różnych form przemocy fizycznej wobec swoich dzieci. Najczęściej są to klapsy i inne formy karcenia dziecka.
Chociaż często próbujemy szacować skalę przemocy w polskich rodzinach przytaczając wyniki badań ilościowych, nie możemy zapominać, iż za liczbami kryją się bardzo różne, często nieporównywalne doświadczenia dzieci. Na pytanie o stosowanie kar fizycznych wobec swojego dziecka, twierdząco odpowiadają zarówno ci rodzice, którzy wyprowadzeni z równowagi kiedyś raz uderzyli swoje dziecko, i – choć minęło wiele lat – ciągle się tego wstydzą, jak i ci, którzy biją dziecko za byle przewinienie, traktując lanie jako najskuteczniejszą formę komunikowania swojej dezaprobaty.
Czasami statystyczne wskazania nie rozróżnią szczęśliwego, kochanego dziecka, które dostało w pupę, bo z uporem zbliżało się do gorącego piecyka, od dziecka, którego dzieciństwo było pełne cierpienia, strachu, bólu z powodu fizycznego maltretowania przez rodziców.
Z pewnością trzeba ostrożnie interpretować wyniki badań skali stosowania przez rodziców kar fizycznych. Spójrzmy jednak na inne ustalenia badawcze – 25% rodziców pobiło dziecko pasem lub innym przedmiotem, 5% z nich przyznaje, że zdarzyło się im pobić dziecko tak, że wynikiem tego był uraz fizyczny.
Dzieci, nawet te, które są w domu ofiarami wyjątkowo surowej przemocy, nie potrafią się bronić. Czasami są po prostu zbyt małe. Starsze kochają swoich rodziców, nie chcą ich oskarżać, utracić ich miłości. Usprawiedliwiają, ukrywają siniaki. Oskarżają same siebie – zasłużyłem/am na to bicie. Co więcej, od małego uczą się świata, w którym bije się dzieci i taki świat wydaje się im normalny.
Rodzice często bezrefleksyjnie stosują wobec swoich dzieci metody dyscyplinowania, których sami doświadczali w dzieciństwie i dzięki którym „wyrośli na porządnych ludzi”. Czy zauważają, że ranią dziecko, że tracą jego zaufanie? Czy bijąc dziecko obawiają się, że uczą je tym samym komunikowania się za pomocą przemocy?
Ludzie najczęściej nie zastanawiają się nad tym, skąd biorą się ich przekonania, że coś jest właściwe lub konieczne. Działając w dobrej wierze nie myślą, że czynią, co im czyniono. Nie analizują, skąd wzięło się ich przekonanie, że relacja pomiędzy dzieckiem a rodzicem jest relacją władzy.
Jakie są zatem uświadomione motywacje rodziców stosowania wobec dziecka kar fizycznych? Analiza uzasadnień przyzwolenia na bicie dzieci, którymi posługują się rodzice pokazuje, że uderzeniu dziecka przypisuje się wiele różnych znaczeń. Deklaracje rodziców, zazwyczaj pełne sprzeczności, są wyrazem dysonansu. Pogodzenie miłości do dziecka, dbałości o jego dobro i fizycznego karania kojarzonego z przemocą, gwałtem i upokorzeniem nie jest łatwe.
Gdy w ramach badań jakościowych prowadziłam wywiady z rodzicami, którzy bili swoje dzieci, okazało się, że jedna trzecia z nich, mimo stosowania kar fizycznych dystansowała się od uznania ich za dobrą metodę wychowawczą. Zdecydowana większość uznawała jednak, że w repertuarze metod wychowawczych kary fizyczne są potrzebne. Powszechność zgody na bicie dzieci nie oznacza jednak jednomyślności w tej kwestii. Argumenty „za” biciem różniły się zarówno treścią, jak i mocą.
Najsłabszą zgodę na bicie dziecka, obwarowaną licznymi ograniczeniami wyrażali ci rodzice, którzy w uzasadnieniach konieczności stosowania kar fizycznych wskazywali na niemożność komunikowania się z małym dzieckiem w innej formie w sytuacjach dla niego niebezpiecznych. Uderzenie dziecka to negatywne warunkowanie, działa jak „gorący piec”.
– Kiedy dziecku nie będzie można wytłumaczyć, że nie wolno mu czegoś robić, bo to grozi niebezpieczeństwem, a dziecko nie potrafi jeszcze myśleć abstrakcyjnie - wtedy jedynym momentem, który ono zapamięta, no bo to się łączy z bólem i ze stresem, będzie klaps.
Najczęściej przytaczane przez rodziców argumenty na rzecz kar fizycznych mieściły się w kategorii uzasadnień pedagogicznych. Bicie jest akceptowanym instrumentem oddziaływań pedagogicznych, bo pozwala dziecku odróżnić dobro od zła, wyznacza granice tego, co dozwolone i tego, co zakazane.
– Bo wtedy dziecko wie, że źle zrobiło. Czasami słowa po prostu nie przemawiają do takiego młodego człowieka.
W ramach uzasadnień pedagogicznych kary fizyczne traktowane były jako ostatnia szansa powodzenia zabiegów wychowawczych. Kary fizyczne są drastyczne, więc nie są włączane do podstawowego repertuaru oddziaływań wychowawczych, ale w ostateczności gwarantują sukces.
– W przypadkach, kiedy już żadne inne metody nie skutkują, tylko ta metoda klapsa. Jest po prostu takim bodźcem przemawiającym najlepiej.
Duża część uzasadnień bicia dziecka zawierała interpretację motywów jego niepożądanego zachowania. Centralną cechą zachowań, które prowokują fizyczne karanie, jest złośliwość. W uzasadnieniach bicia dziecka prowokacyjnie nieposłusznego pojawiała się nowa nuta. To pewnego rodzaju próba sił w sytuacji, gdy negatywne zachowanie dziecka jest postrzegane jako złośliwe, z premedytacją podejmowane przeciwko rodzicielskim nakazom.
– Dziecko po prostu patrzy, na ile może sobie pozwolić. Jeśli widać, że robi to złośliwie i specjalnie, to wtedy, moim zdaniem, klaps jest jak najbardziej uzasadniony.
Motyw próby sił pojawia się też w czystej formie w uzasadnieniach, w których fizyczne karanie dziecka jest instrumentem zapewnienia władzy rodziców. Zasadą regulującą relacje rodzice-dziecko jest hierarchia i posłuszeństwo. Demonstracja przewagi fizycznej ma dziecku unaocznić tę zasadę.
– (…) to wyznacza jakąś pozycję dziecka w hierarchii rodziny i on wie, co mu wolno, a czego nie, jaki jest jego status w tej rodzinie, że nie on jest tu przywódcą, tylko że jest dzieckiem.
– (…) to jest przypomnienie jakiegoś mojego autorytetu w tym momencie (...) zaznaczenie mojej nadrzędności.
Kto może stosować kary fizyczne wobec dziecka? Większość badanych uważa, że tylko rodzice. Co nie bez znaczenia, wielu z nich ustosunkowując się do tej kwestii, używa słowa "przywilej", podkreślając specyficzne uprawnienia rodziców.
– To jest jakby nasz przywilej jako rodziców i bardzo pilnujemy tego, by nawet moi rodzice czy też teściowie, żeby nie bili Ani.
Ciągle wielu rodziców uznaje zasadność bicia dzieci i stosuje kary fizyczne. Zdecydowanie częściej są to ci, którzy sami doświadczali kar fizycznych w dzieciństwie. Aż 40% (!) tych, którzy byli bici uważa, że wyszło im to na dobre. Można to rozumieć i analizować – determinizm społeczny, zasady socjalizacji, proces modelowania, itp. Ale rozumienie nie prowadzi do usprawiedliwiania, a tym bardziej akceptacji. Nawet głębokie przekonanie, że lanie pomaga wychować dziecko musi przegrać z faktami: czasy się zmieniły – mamy dziś wiedzę o konsekwencjach bicia, zmieniły się normy, zmieniło się prawo. Jesteśmy świadkami i uczestnikami trwającego od dekad procesu demarginalizacji dziecka i dzieciństwa, który ciągle trwa. Dziś dziecko jest podmiotem prawa do cielesnej nietykalności i życia bez przemocy. Dziś rodzicom nie wolno bić dzieci.