Kultura broni palnej jest nieodłącznie związana z amerykańskim umiłowaniem wolności. "Czy jakiś kraj może zachować swobody, jeśli rządzącym nie przypomina się od czasu do czasu, że w narodzie nie wygasł duch oporu? Trzeba zezwolić na posiadanie broni" – pisał Thomas Jefferson w 1787 roku.
Natalia Lesz - to znana i utalentowana polska piosenkarka i aktorka. Absolwentka prestiżowej szkoly aktorskiej Tisch School of the Arts na Uniwersytecie Nowojorskim.
Zapytałam kiedyś mojego kumpla– fachowca z oddziałów antyterrorystycznych polskiej policji, co by mi radził najlepiej kupić dla ewentualnej samoobrony? Gaz pieprzowy, czy paralizator? A może po prostu kałasznikowa? Odpowiedz sobie na pytanie - powiedział – czy jesteś w stanie strzelić do drugiego człowieka? Bo jeśli wyciągasz broń, to po to aby strzelić, a nie żeby kogoś postraszyć.
Będąc wiele lat w Stanach, jako cudzoziemka oczywiście nie miałam prawa do posiadania broni, w odróżnieniu od rdzennych obywateli.
Natomiast, aby kupić w sklepie w USA butelkę alkoholu musiałam mieć ukończone 21 lat. Wielokrotnie byłam proszona w restauracji o dokument ze zdjęciem, kiedy do obiadu zamawiałam sobie kieliszek wina. To standardowa praktyka. Natomiast broń palną, może sobie kupić każdy, kto ma skończone 18 lat i zalegalizowany pobyt w USA. W kilku stanach broń można kupić bez żadnej kontroli, w większości po krótkiej procedurze trwającej nie dłużej niż 15 minut.
Siedem lat temu w Stanach Zjednoczonych przyjęto ustawę „nie ustępuj" ("stand your ground”), pozwalającą na użycie broni bez ostrzeżenia, kiedy zostanie się zaatakowanym. I nie ma tu mowy o tzw. „obronie koniecznej”. Więc jeżeli ktoś ubrany w bluzę z kapturem, zachowujący się dziwnie (cokolwiek to znaczy) uderzy cię dajmy na to „New York Times”- em w głowę w myśl ustawy „stand your ground” masz prawo go zastrzelić.
Oczywiście, masz także prawo bez ostrzeżenia zastrzelić każdego, kto narusza twoją własność.
Na przykład wchodzi bez zapowiedzi czy zaproszenia do twojego ogródka. Nawiasem mówiąc w Stanach czasami trudno jest się zorientować, gdzie zaczyna, a gdzie kończy czyjś ogródek, bo tam nie odgradzają się murami czy 2 metrowymi płotami, jak to bywa u nas.
Głównym argumentem zwolenników posiadania broni w Stanach jest słynne „to nie broń zabija, tylko człowiek”. Na każdego dorosłego Amerykanina przypada 1,2 sztuki broni (w Polsce 0,013). Gwarantuje to im druga poprawka do konstytucji z 1791 roku, rozszerzona później na wszystkich pojedynczych obywateli USA. Więc właściwie, jeśli „to nie broń zabija, tylko człowiek”, dlaczego nie dać Amerykanom swobodnego dostępu do twardych narkotyków – przecież to człowiek decyduje – czy je brać, czy nie?
Po każdej masakrze, od zabójstwa prezydenta J.F. Kennedy’ego począwszy, rozpoczyna się w Stanach dyskusja o potrzebie ograniczenia powszechnego dostępu do broni. Czy 20 letni Adam Lanza zastrzelił by 26 osób w tym 20 –ro dzieci, gdyby nie mógł tak łatwo sięgnąć do szuflady swojej mamy po trzy sztuki broni z amunicją?
Mógłby oczywiście kupić broń nielegalnie. Ale trzy sztuki to spory wydatek, każda oficjalnie kosztuje od 400 do 800 dolarów, a na czarnym rynku dużo drożej.
Czego zatem boją się Amerykanie – najbardziej uzbrojony naród na świecie? Przecież przy bardzo sprawnej amerykańskiej policji teoretycznie nie powinni się bać niczego. Jeśli zapyta się przeciętnego Amerykanina, czego boi się on w swoim kraju, to odpowie, że może utraty pracy, ale nie fizycznego zagrożenia.
Wydaje się jednak, że powszechny dziś w Stanach dostęp do broni, to bardziej tradycja, niż realna konieczność. Zabronić używania broni, to tak jak zakazać Amerykanom picia Coca Coli, albo jadania steków z frytkami. Druga poprawka do amerykańskiej konstytucji stała się przez lata symbolem wolności i swobód obywatelskich. Co więcej, Amerykanie uważają, że wychowali wspaniałe, bo jedyne na świecie społeczeństwo, które mając tak nieograniczony dostęp do broni nie pozabijało się nawzajem.
Po wyborze Baracka Obamy w 2008 roku spodziewano się, że zaostrzy on kontrolę zakupu i posiadania broni, o czym wspominał w kampanii wyborczej. Nic takiego się jednak nie stało. Może przestraszył się Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (National Rifle Association - NRA)?
To potężna organizacja, ( polecam przy okazji film Michaela Moora – „Bowling For Columbine ‘’) skupiająca ponad 4 miliony członków od dziesięcioleci lobbująca za nienaruszalnością drugiej poprawki do konstytucji. Ewidentnie póki co, wyjątkowo skutecznie.
Przyglądając się dokonanym w przeszłości strzelaninom z użyciem broni, nie tylko zresztą w Stanach - muszę jako osoba płci żeńskiej zwrócić na coś Państwa uwagę.
Kwiecień 1999 roku - Denver, marzec 2005 roku - Minnesota, kwiecień 2007 roku - Wirginia, lipiec 2012 roku - Denver, listopad 2009 roku - Teksas, kwiecień 2009 roku - Nowy Jork, lipiec 2011 - Norwegia, grudzień 2012 - Connecticut.
To tylko kilka miejsc, gdzie dokonano zamachów z użyciem broni palnej, w których straciło życie wielu ludzi. Wśród zabójców z bronią w ręku, chorych psychicznie, ale i całkiem zdrowych nie było (jak na razie) uff- żadnej kobiety. To ciekawy fenomen.
„Zanim skończę przemawiać, dwóch Amerykanów zostanie zamordowanych, sześć Amerykanek zgwałconych, 27 - miu Amerykanów obrabowanych, ponad 50 - ciu pobitych” – z przemówienia wiceprezesa NRA wygłoszonego na zjeździe tej organizacji w 2012 roku. To typowa argumentacja za prawem każdego obywatela USA do samoobrony z użyciem broni palnej. http://home.nra.org/#/nraorg