Artur Zawisza, jako jedna z osób bezpośrednio odpowiedzialnych za przebieg okropnych wydarzeń mających miejsce 11 listopada w Warszawie, określił publicznie decyzję Prezydenta Miasta o zdelegalizowaniu zgromadzenia podpalającego Warszawę mianem „świstka”. Świstka, który nie może powstrzymać demonstracji w jej pochodzie zniszczenia.
Od strony prawnej wygląda to tak, że uprawniony podmiot, w ramach powierzonych mu prawem kompetencji, wydaje określoną decyzję. Prawo stanowi, że wszyscy bez wyjątku mają się bezwzględnie i natychmiastowo takiej decyzji podporządkować. Ten, kto zachowa się inaczej, podlega automatycznie odpowiedzialności prawnej. Prawo mówi dalej, że w stosunku do kontestujących ogłoszoną decyzję może być użyta siła wymuszająca poszanowanie prawa. Do stosowania w tym zakresie siły uprawnione są określone przez prawo siły porządkowe.
Pochód litery prawa i jego stosowania jest na tyle dla każdego czytelny, że nie ma tu pola na odmienne interpretacje.
Jeżeli ktokolwiek, legalnie wydany akt lekceważy deprecjonując jego wagę i znaczenie, a przez to, choćby pośrednio, daje do zrozumienia, że nie ma potrzeby takiej decyzji podporządkować się, ten w sposób jawny staje w opozycji do prawa i sankcjonującego je ustroju demokratycznego. Nie żyjemy w PRL-u, żyjemy w wolnym kraju i nieposłuszeństwo prawu jest sprzeniewierzeniem się, odrzuceniem demokracji.
Określanie decyzji wydawanych przez organy demokratycznego państwa mianem „świstków” i demonstracyjne nawoływanie do niepodporządkowywania się obowiązującemu prawu jest gwałtownie pulsującym sygnałem alarmowym dla demokratycznej władzy. Oznacza on, że ktoś nam się do demokracji włamuje.