"Od lekarza usłyszałam: co się smucisz, i tak skrobana będziesz". Historia czytelniczki, która nie chciała aborcji
redakcja naTemat
29 września 2016, 14:56·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 września 2016, 14:56
– Lekarze przychodzili na wizyty, jeden twierdził, że 26 lat to "za stara na dziecko jestem". Inny, że co się smucimy i tak "skrobane" będziemy – to fragment relacji, którą do redakcji nadesłała nasza czytelniczka. Publikujemy ją w całości.
Reklama.
2006 rok. To właśnie wtedy postanowiłam, że przyszedł czas na dziecko. Dojrzałam. Miałam (wtedy tak się wydawało) "kochającego" męża. Po prostu chciałam dziecko i na zasadzie "mówisz, masz" udało się - byłam w ciąży. Ja chciałam, więc dziecko było moje. Ale to wyszło po latach.
Test, wizyta u ginekologa i... plamienie. Wylądowałam w szpitalu, gdzie na dzień dobry zapytano mnie, czy na pewno chcę mieć to dziecko. Halo? Przecież płaczę, a z moją "fasolką" coś się dzieje. To był szósty tydzień. Leżałam w szpitalu przez trzy tygodnie. Walczyłam o niego i o siebie. Mama tłumaczyła: może tak ma być... Lekarze przychodzili na wizyty, jeden twierdził, że 26 lat to "za stara na dziecko jestem". Inny, że co się smucimy i tak "skrobane" będziemy.
Pewnego dnia na badaniu nie wykryto tętna mojego maleństwa. Lekarz powiedział "przykro mi". Zaczęłam płakać, krzyczeć, że się nie zgadzam, wpadłam w panikę. Zrobiono HCG - rosło. Przyszedł inny lekarz, powiedział "zbadam cię, ale nie mów nikomu". Tętno było! Takie są moje wspomnienia z pierwszych tygodni ciąży.
Dziś moja najukochańsza Fasolka ma 9 lat. Jest moim szczęściem i jedyną najprawdziwszą miłością. Zostałam z nią sama, bo ten, których kochał, był oprawcą i nasze drogi się prawie rozeszły. Prawie, bo macki jego nienawiści nadal mnie dotykają i tę moją Fasolkę. Nie dostaję od roku alimentów. Niestety państwo mi nie pomoże, bo kwota wynagrodzenia przekracza 725 złotych na osobę. Zgłosiłam się do programu 500+. Niestety, były mąż jest poza granicami kraju, więc czekam, co Rodzinny Ośrodek Pomocy Społecznej powie. Może dostanę, może nie. Komornik nie dał rady ściągnąć, bo przecież bezrobotny... Śmiał mi się w twarz.
Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym pewnie to samo. Teraz jestem doświadczoną życiową mamusią. Mocno doświadczoną. Nie chcę mieć już dzieci, bo w wychowaniu oprócz rodziców nikt mi nie pomoże. Chcę mieć prawo do decydowania o sobie i swoim ciele! Wolę zapobiegać! Nie będzie mi byle facet mówił, co mam robić. I nie zrobię nigdy żadnej maleńkiej istocie tego, co zrobiłam mojej Fasolce, której tak bardzo brakuje ojca – ojca w ogóle, a nie dawcy nasienia!
Dlatego całym sercem jestem za liberalizacją aborcji i nie wtrącaniem się państwa ani Kościoła do mojego życia intymnego i do moich decyzji w tym zakresie!