Dzisiaj świętujemy na całym świecie Dzień Konstytucji 3 maja.
Również dzisiaj wybieramy w Wielkiej Brytanii naszych reprezentantów w Councilach/Gminach.
Również dzisiaj wybieramy w Anglii naszych reprezentantów w Councilach/Gminach.
Wobec trwającego Brexitu oraz faktu, że ciągle może do niego nie dojść, warto, by każdy Polak skorzystał z tego prawa.
Od dnia referendum, kiedy "na gorąco" napisałam korespondencję dla Newsweeka;
REFERENDUM NT. BREXITU, CZYLI OTWORZYŁA SIĘ PUSZKA PANDORY
Takiego trafnego sformułowania użyła moja nowa polsko-angielska znajoma, która mieszka w Londynie i w Lublinie. Jest tu niemal 20 lat. Długo, co znaczne, od czasów przed-unijnych i masowego najazdu na Albion, jak to zgrabnie ujęła polska reportażystka.
Prowadzi z mężem swój biznes; fantastyczną restaurację w południowym Londynie, w której świetnie godzą polskie smaki z kuchniami świata. Wokół tego miejsca stworzyło się ważne lokalne centrum kultury.
Kiedy byłam tam ostatnio ktoś chciał zakupić obrazy wiszące na ścianach. Wielu czytało przewodniki po miastach Polski. I - policzyłam! (sic!), siedmiu kolejnych gentlemanów podchodziło do baru z okrzykiem;
"Tyskie please"!
Zamawiano genialne, domowe pierogi.
Można? Można!!
W północnym Londynie działa prężnie pracownia znakomitej polskiej modystki. Przyjechała tu z małego miasteczka w Polsce, po drodze były Włochy, już w czasach Unii.
Ślub w Anglii, wyścigi, piknik, wiele okazji towarzyskich ozdabiają obowiązkowe kapelusze. Koleżanka musi zamawiać dodatkową pomoc przed wyścigami w Ascot, dorocznym festiwalu What's Hat's On.
W zachodnim Londynie - wokół słynnego POSK-u, mieszkają głównie Polacy; ci z wielkiej, pięknej i najtragiczniejszej karty historii emigracji wojennej, którzy przybyli z Armią Andersa i z Generałem Maczkiem, fala wyrzuconych haniebnie Żydów w 1968, ofiary stanu wojennego, i wreszcie "megafala" z czasów Unii Europejskiej.
W Londynie mieszka od lat jedna z najsłynniejszych polskich wokalistek "ever".
Nikt w dziedzinie muzyki - od lat 80. XX - wieku nie odniósł tutaj i na świecie tak spektakularnego sukcesu, jak ona.
Jej płyta LONDON WARSAW NEW YORK pokryła się platyną w wielu miejscach na świecie.
Ja usłyszałam o niej dzięki kultowej 3- kowej Liście Przebojów.
Jest ona wielką ambasadorką Polski, w jej piosenkach, obok znakomitego angielskiego, słyszymy polskie słowa, jak na you tube, w wielomilionowej odsłonie "Half a Minute".
Wielu z nas czuje się teraz zmuszonych do podejmowania tej kwestii.
Referendum i czas po, kiedy szalały erynie wypuszczone z Puszki Pandory, o czym pisałam tu;
http://nikefarida.natemat.pl/142183,kierunek-londyn-17-województwo
zmieniło status Londynu, który kiedyś nazwałam "17 województwem".
Nasiliły się antagonizmy, zresztą wszelkie "izmy".
Ze statusu pełnoprawnych obywateli, umocnionych bardzo tu popularną historią Solidarności i postacią Lecha Wałęsy, weszliśmy do szufladki obywateli drugiej kategorii.
Jak to odczuwamy?
Oto kilka przykładów.
W banku (nowa manager oddziału w jednym z miast na północy) doprowadziła do rezygnacji 60% klientów, Polaków.
Nad morzem, na molo w znanym kurorcie, urocze dwie staruszki na typowe pytanie "Where are you from?", kiedy odpowiedziałam, że z Polski, uciekły wymachując przeciwsłonecznymi parasolkami.
U lekarza. Dłużej czekamy na wizyty u specjalistów.
Na lotniskach. Nasiliły się akty objawiania braku sympatii wobec rodaków; najbardziej zabolała mnie historia, kiedy Polka została nazwana przez obsługę "you fuc...ing Polish"!!!!
W Councilach. Councile to coś więcej, niż Gminy. Znaczeniem, organizacją, wpływem na nasze życie przypominają raczej ośrodki władzy w renesansowych Włoszech.
Najbogatszy council w Anglii zarządza i LondonEye, i dwrocem/Mostem Waterloo, siecią najlepszych bibliotek miejskich, kilku najsłynniejszych muzeów na świecie.
Działa wzorcowo i skutecznie.
Bardzo efektywnie i efektownie współdziała ze społecznościami całego świata, w tym z polską. Tam utworzono polski dział z książką, kiedy przeprowadziłam akcję "100 książek dla polskiej biblioteki w Londynie".
CZY MOŻEMY ODWRÓCIĆ BIEG HISTORII?
Tak.
Przespaliśmy Brexit.
Zresztą, co haniebne, wielu z nas nie dopuszczono do głosowania.
Chodźmy dziś, 3 maja 2018 na wybory do Councilów, mamy czas do 22.00!
Nasze wybory mogą wpłynąć na nasze życie, na życie mieszkających tu naszych rodzin, naszych sąsiadów z całego świata. Naszych rodaków w kraju, pokażcie mi rodzinę, która nie ma tu "kogoś w Anglii"?
Dzisiejsza poczta przyniosła mi stos ulotek wyborczych wszystkich partii. W Anglii, inaczej niż w Polsce, nie ma ciszy wyborczej.
Co ciekawe, na wybory nie musimy zabierać paszportu. Większość z nas otrzymała pocztą karty wyborcze kilka tygodni temu. Idziemy do punktu wyborczego, podajemy imię, nazwisko i swój adres, bierzemy płachtę wyborczą. Skreślamy nasz wybór. Wrzucamy do urny.
To takie proste! Polskie "niechodzenie na wybory" przynosi nam potem wszystkim wiele problemów.
Pokażmy, w kraju, gdzie nie ma konstytucji, właśnie 3 maja, że nie tylko potrafimy stworzyć jedną z najnowocześniejszych konstytucji na świecie, ale implementować jej osiągnięcia w drodze do nowoczesnej Europy.
Londyn 3 maja 2018
=================
UPDATE 4 MAJA.
Wybory były bardzo miłym doświadczeniem. Budującym.
Przez kilka minut byłam sama. Padło sakramentalne pytanie;
WHERE ARE YOU FROM? Odpowiedziałam, jak zawsze, że z POLSKI.
Przewodnicząca Komisji wyznała, że jej mama urodziła się w Szczecinie.
Drugi pan (Partia Zielonych) był w Polsce, nigdy nie widział tak pięknych lasów.
A przystojny Labourzysta powiedział kilka miłych słów po polsku.
Zdziwiona zapytałam, skąd zna mój język? Westchnął, że najpiękniejsze są Polki, w tym jego była dziewczyna.
Panowie z UKIP-u i tej drugiej partii anty imigranckiej wzdychali, kiwając głowami.
Było mało ludzi, ale pocieszyłam ich, że zaraz, jak to zwykle za mną:), przyjdzie tłum.
Tak się stało.
Wyszłam żegnana przez całą komisję miłymi słowami. "Do widzenia, do jutra", rzucił Labourzysta.