Skąd Polacy czerpią wiedzę o architekturze? Z programów telewizyjnych, seriali i internetu. Żart? Nie, poważne badania. Badania, które sprawiły, że wszystko stało się jasne.
Wygląd naszych miast, miasteczek i umiarkowana troska o ich estetyczny kształt, pozwalały sądzić, że wiedza architektoniczna nie jest – delikatnie mówiąc – wiedzą powszechną i dobrze przez nas przyswojoną. Teraz mamy na to dowód. Centrum Badania Opinii Społecznej wzięło pod lupę niemal tysięczną grupę dorosłych mieszkańców naszego kraju, od osiemnastki do 60+. Wszystko po to, żeby dowiedzieć się, co statystyczny Polak wie i sądzi o architektach, co myśli o ich pracy, jak postrzega ich wpływ na kształt miast. I generalnie – jak to się przekłada na powszechne sądy oraz zadowolenie z wyglądu miejsc, w których na co dzień żyjemy, pracujemy, uczymy się.
Wydaje się, że z punktu widzenia respondentów wyniki tych badań nie są niepokojące. Trudno bowiem spodziewać się, że osoby niezwiązane i nieszczególnie zainteresowane tą dziedziną będą wykazywały wielką atencję i przywiązywały wagę do tematu. Ale już dla architektów i przedstawicieli podobnych profesji, a także dla nauczycieli i pedagogów, dane powinny być alarmujące. Szczególnie, że wychodzi na to, że co trzeci rodak w ogóle nie interesuje się architekturą. A 3/4 pytanych uważa, ze nasze miasta są ładne i żyje się w nich wygodnie.
Oczywiście, jestem architektem. I może miewam tendencję do mierzenia innych własną miarą. To, że dla mnie architektura jest dziedziną taką jak malarstwo, sztuka, muzyka, nie znaczy, że dla innych też. To, że ja odbieram ją myśląc o formie, harmonii, przestrzeni, nie znaczy, że dla statystycznego mieszkańca Polski są ważne. Szkoda, że w dzisiejszej architekturze, np. mieszkaniowej, tych cech nie odnajduję. No bo cóż estetycznego i harmonijnego jest w zamkniętych osiedlach, chronionych przez bramy wjazdowe przypominające wojskowe zasieki? Co przytulnego i zachęcającego jest w ich zimnej zachowawczej, pozbawioną światła i koloru bryle? Coś jednak sprawia, że rodacy taką architekturę pokochali – chcą w niej przebywać, mieszkać, wychowywać dzieci. Czują się w niej bezpiecznie.
Zgoda, nasza wiedza o sztuce w ogóle, tym bardziej o architekturze pozostawia wiele do życzenia. Nie zdobywamy jej w szkole. Nie wysysamy jej z mlekiem matki. Mniejsze czy większe poczucie estetyki pozwala nam o tej architekturze mówić, oceniać ją i mieć do niej „jakiś” stosunek. „Jakiś”, czyli inny niż obojętny. Możemy ubolewać, że nie mieliśmy tego szczęścia, z którym urodzili się rodowici mieszkańcy Paryża, Barcelony czy Rzymu. Nie obcujemy od najmłodszych lat z bardzo wysublimowaną miejską estetyką, którą przez setki – ba, nawet tysiące lat – kształtowali wybitni architekci-artyści.
To oni swoimi dziełami edukowali lokalne społeczności. Dziś takich jednostek brakuje. Szczególnie w Polsce. My mamy za sobą dziesięciolecia fatalnych skojarzeń, kiedy architektura nie była niczym więcej tylko urbanistycznym chaosem. I do dziś nie mamy pojęcia – bo nikt nas tego nie uczy – jak ten chaos przekłuwać. Jak pracować nad jakością otaczających nas przestrzeni.
Nie oszukujmy się. Przeszukując strony internetowe – nawet w poszukiwaniu najwybitniejszych architektonicznych zjawisk, oglądając telewizję, a tym bardziej seriale nie nadrobimy dekad edukacyjnych zaniedbań i mówienia o architekturze wyłącznie w kategoriach budownictwa mieszkaniowego, wyrabiania kolejnych „pięciolatek” czy wznoszenia pomników „ku czci”.
Powtórzę jeszcze raz: 3/4 badanych przez CBOS uważa, że nasze miasta są ładne i żyje się w nich wygodnie. To jest zdanie, które powinno mobilizować przede wszystkim architektów. Chyba czas, żeby zejść na ziemię - od wielkich projektów do rzeczywistości i nieść ten przysłowiowy kaganek oświaty. Mówić o rozwoju i pokazywać kierunki, a nie tylko „zawodowo” zżymać na jakość tego, co nas otacza. Może też czas porozmawiać z kolegami, którzy nie tyle chcą kształtować gusty, a im ulegają wiedząc, że w ten sposób zarobią szybko, a czasem i dużo. Czas, aby sami architekci zaczęli wymagać od siebie więcej.
Dowód? Też można znaleźć w badaniach CBOS-u. Polacy chyba wiedzą, że nasza profesja ma coś na sumieniu i nie darzą architektów wielkim zaufaniem. Wprawdzie postrzegani są jako rzemieślnicy projektujący budynki - solidni, uczciwi i dbający o wykonywanie swojej pracy dla dobra innych (wg CBOS tak deklaruje 49% badanych). Ale jednak duża część Polaków postrzega architektów jako tych, którzy wykorzystują swoją wiedzę i znajomości głównie do tego by dobrze zarobić. I nie sądzi by mieli największy wpływ na to, jak wyglądają miasta. A w rankingu zawodowego prestiżu i zaufania plasuje ich tuż za informatykami, sprzątaczkami i księgowymi.