Odwołanie szefa GDDKiA Lecha Witeckiego to nic innego jak przejmowanie odpowiedzialności nad kluczowym urzędem. Bieńkowska w przeciwieństwie do Nowaka chce mieć wpływ na decyzje i bieg wydarzeń a nie tylko "reprezentować" urząd.
To co się dzisiaj wydarzyło wpisuje się w szerszy bieg wydarzeń "przejmowania sterów nad resortem przez Bieńkowską".
Dotychczasowy szef GDDKiA Lech Witecki nie był człowiekiem Bieńkowskiej, nie miała do niego zaufania - nie chciała mieć w tak ważnym urzędzie kogoś, kto będzie mówił jej, że "wie lepiej" i dalej robił swoje. Bieńkowska w nadchodzącej perspektywie unijnej (lata 2014-2020) chce zrobić z GDDKiA sprawną maszynę do przerabiania unijnych funduszy na tysiące kilometrów dróg. Obecnie Bieńkowska walczy o więcej pieniędzy na drogi (zamiast kolei) bo wie jak ciężko przychodzi kolejarzom wydawanie unijnych dotacji. Z Witeckim, który skłócił się z dużą częścią europejskich wykonawców byłoby to mało możliwe. I to jest najważniejszy powód jego dymisji.
Witecki nie ustrzegł się błędów. Realizowanie przetargów tylko z kryterium najniższej ceny doprowadziło wiele firm do bankructw. Drogi budowaliśmy ale kosztem branży i miejsc pracy wielu ludzi. To nie jest dobry biznes, bo tym samym fundusze unijne dla Polski zamiast okazją do zarobienia dla zachodnich firm stały się pułapką mogącą prowadzić do bankructwa. Bezsensowny konflikt z Alpine Bau i wymuszanie na wykonawcy realizacji wadliwego projektu mostu w Mszanie (Odcinek A1 pod granicą z Czechami) to też przykład zacietrzewionej polityki drogowców.
Poza tym GDDKiA od dłuższego czasu ma problem z realizacją kluczowych inwestycji. Nie bez przyczyny przetargi Zaprojektuj i Zbuduj nazywane są w branży prześmiewczo Zbuduj i Zaprojektuj, bo dokumenty trzeba poprawiać i akceptować gdy droga już jest budowana.
Trzeba też odchodzącemu szefowi GDDKiA przyznać, że zrealizował ogromny projekt budowy dróg na EURO 2012. Za swojej kadencji powiększył sieć dróg ekspresowych o 1800 km. Drogowa Polska jest dzisiaj inna niż w 2008 roku. Na plus trzeba też zaliczyć uruchomieni laboratoriów, dzięki którym można rozliczać nierzetelnych wykonawców. I to po nim zostanie.
Kluczowy wniosek ostatnich zmian kadrowych jest natomiast taki, że Bieńkowska przejmuje stery, ale przejmuje też odpowiedzialność. I o tym trzeba pamiętać.