Cześć! Nazywamy się Ewa i Natalia. Przedstawiamy Wam rubrykę MAD insider, w której przeczytacie o kulisach pracy (nie tylko) polskich ilustratorów mody. Tworzą w świecie, który zawsze zataja swoje grzechy, jego walutą jest blichtr, a wszelkie skazy tuszuje się tu w Photoshopie. Artyści interpretują go w swoim własnym, niepowtarzalnym stylu - my to dokumentujemy. Piszemy o sztuce w szalony i lekki sposób, natomiast ciężkostrawny, encyklopedyczny ton odsyłamy do działu archeo. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda praca ilustratorów w naszej agencji MAD Illustrators, nie przegapcie żadnego z tekstów. Zaczynamy.
Ewa Fiwek (MAD Illustrators): Polka dała plamę w Mediolanie.
Natalia Pelak (MAD Illustrators): Jak myślisz, ile osób kliknęło w ten tytuł w nadziei na mały skandalik?
Ewa: Zrobiłyśmy to specjalnie, żeby najpierw usidlić czytelników, a potem zaserwować im tekst o sztuce..
Natalia: Co gorsze, zamiast skandalu i plamy na honorze, będzie sukces i plama na podłodze światowego domu mody.
Ewa: Czas wyjaśnić zagadkę. Laudomia Pucci, dyrektor kreatywna włoskiego domu mody Emilio Pucci, zaprosiła do współpracy polską ilustratorkę Basię Rochowczyk, która tworzy pod pseudonimem Stain on the floor (ang. Plama na podłodze). American dream we włoskiej odsłonie.
Natalia: Ładnie to podsumowałaś dla tych, którzy dotrwają tylko do tego momentu. Dalej będzie o tym, że we Włoszech stężenie mody w modzie jest takie jak w Ameryce cukru w cukrze.
Ewa: W Museo della Permanente odbyła się premiera kolekcji Emilio Pucci na sezon wiosna-lato 2020. Pełna intensywnych kolorów, tętniąca energią prezentacja, jak co sezon, przyciągnęła pierwszą ligę znawców mody. To był tęczowy pokaz.
Natalia: Uwaga na to słowo, bo w Polsce jest kontrowersyjne.
Ewa: W rubryce MAD insider obowiązuje zasada, że czarne jest czarne, białe jest białe, a tęczowe jest tęczowe.
Natalia: Fotografia jest bardziej demokratyczna niż ilustracja, bo wiernie oddaje rzeczywistość. Ta z kolei jest szara, dlatego my ją kolorujemy.
Ewa: A co leży u podstaw kolorowej rzeczywistości Pucci?
Natalia: Nieskazitelnie biały, pluszowy dywan.
Ewa: Ten sam, po którym montażyści chodzili w kapciach, żeby nie ubrudzić go przed przyjazdem gości.
Basia Rochowczyk (ilustratorka): Dokładnie ten. Do zilustrowania było aż 40 sylwetek z nowej kolekcji. Na jeden szkic miałam mniej niż pięć minut! Chyba tylko adrenalina pozwoliła mi przetrwać ponad trzy godziny w tym tempie. W dodatku co chwilę ktoś podchodził i prosił mnie o rysunek lub dopytywał jak mnie znaleźć na Instagramie. To było miłe, ale nie ułatwiało zadania. Pamiętam, że w pewnym momencie odmierzałyście czas z zegarkiem, żeby zdążyć ze wszystkimi lookami.
Ewa: Kolekcja była pełna popowych kolorów i geometrycznych printów. Zespół projektowy Pucci z żelazną konsekwencją kultywuje legendę Emilio, który przeszedł do historii jako książę wzorów. Najsłynniejszy psychodeliczny motyw to Vivara. Wygląda jakby stworzył go geniusz matematyki za pomocą trójkątów oraz tańczącej paraboli i jest niesłychanie wymagający dla ilustratora. Czy zdradzisz Basia, których narzędzi używałaś najczęściej?
Basia: Najbardziej przydały się flamastry w soczystych kolorach: fioletowym, pomarańczowym, szafirowym, czerwonym i różowym. Piórka o różnych stalówkach i grubościach oraz oczywiście pędzle – chlapnięcia farbami to mój znak rozpoznawczy. Do Mediolanu zabrałam ponad trzysta pisaków o różnych kolorach, grubościach kreski oraz akwarele w płynie. Łącznie około siedmiu kilogramów sprzętu.
Ewa: A co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z tego pokazu?
Basia: Sportowa część kolekcji. Jakby w hołdzie dla mistrza Emilio, który zaczynał od projektowania strojów narciarskich. Najbardziej zapamiętałam czarny elastyczny kombinezon, który wyróżniał się na tle kolorowej kolekcji. Modelka, która go prezentowała, wyglądała niczym catwoman, dziewczyna Batmana - naprawdę zachwycająca! Zapamiętałam też, że sama Laudomia była ubrana w białe jeansy, buty sportowe i niezobowiązująco narzucony jedwabny płaszcz Pucci. A Wy na co zwróciłyście uwagę?
Ewa: Ja oczywiście na szczegóły produkcyjne. Już na zawsze zapadnie mi w pamięć dbałość Włochów o detale. Kwestia stolika dla Basi urosła do rangi elementu scenografii. Wielokrotnie przed pokazem otrzymywałam telefony z pytaniami o wymiary stolika, wysokość blatu, typ naczyń na pędzle… Profesjonalizm organizatorów był powalający.
Natalia: Pierwszy raz miałyśmy też okazję przyjrzeć się z bliska jak buyerzy, czyli kupcy kolekcji, byli oprowadzani rano przed przyjściem gości po strefie pokazu. Scenografia była bardzo pomysłowa – tworzyły ją półokręgi, zbudowane z pionowych, wąskich luster.
Ewa: Zwierciadła odbijały i multiplikowały wszystkie kolory oraz wzory, jak w kalejdoskopie. Świat mody uwielbia takie instafriendly tło, które jest wprost idealne do zrobienia selfie i zabawnych boomerangów.
Natalia: Ewa, pamiętasz co powiedziałaś, gdy późnym wieczorem jechałyśmy na przedmieścia Mediolanu do ostatniego otwartego sklepu z ramami? Byłyśmy zdesperowane, żeby mieć gotowy prezent dla Laudomii na poranne spotkanie kolejnego dnia.
Ewa: Jeśli chcesz osiągnąć inny efekt niż inni, zrób coś innego. (śmiech)
Basia: Wybór ilustracji na prezent dla Laudomii był nieprzypadkowy, bo właśnie od tego rysunku zaczęła się współpraca przy pokazie i na tym się nie skończy. Na razie pozostanie to dolce segreto - słodką tajemnicą. Jeszcze nie chlapnęłam kropki nad i.