Dziś przedstawiamy - Anię Glik. Polkę, która projektuje dla domu mody Hermès!
Ania to krakowska artystka tworząca kolaże. Jej znakiem rozpoznawczym jest łączenie form, warstw i kolorów. Została wyróżniona przez słynny dom mody Hermès - specjalnie dla nich zaprojektowała kolaże, które znalazły się na ich oficjalnej stronie.
MAD: W wakacje zrobiło się wokół Ciebie dużo szumu. Sukces przyszedł bardzo szybko, bo w niecałe dwa lata od kiedy w ogóle zaczęłaś wykonywać kolaże. Media rozpisują się na temat Twojej współpracy z domem mody Hermès. Czy Ty sama odczuwasz skalę tej współpracy?
Ania Glik: I tak, i nie. Kiedy Hermès opublikował pierwsze kolaże nagle telefon zaczął dzwonić częściej. Najpierw w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że nowe kolaże Hermès zrobił ktoś z Polski. Później zainteresowały się tym tematem portale. Projektowałam grafiki i wrzucałam je na instagram pod pseudonimem Warstwy dla zabawy. Ten szum po współpracy z domem mody Hermès pojawił się szybko i przeniósł z internetu do rzeczywistości. Mam wrażenie, że weszłam do tego świata trochę tylnymi drzwiami.
MAD: Pseudonim Warstwy.
Ania: To będzie krótka historia. Nie chciałam, żeby rodzina i znajomi widzieli moje wycinanki, więc postanowiłam stworzyć nowy profil na instagramie i publikować kolaże pod pseudonimem. Warstwy to był najprostszy, intuicyjny wybór zaczerpnięty prosto z Photoshopa. Grafiki w tym programie powstają na warstwach. Można je porównać do przezroczystych folii, które nakłada się na siebie. Dzięki temu powstaje kompozycja stworzona z wielu obrazów.
MAD: Czyli zaczęło się od hobby?
Ania: Pracowałam w korporacji. W dodatku w branży paliwowej. To była praca bardzo schematyczna, wszystko w tej firmie było ustandaryzowane. Szukałam zajęcia po godzinach, w którym będę dobra, a jednocześnie będzie to coś, co niekoniecznie jest podyktowane przez ścisłe zasady gry. Obsługi Photoshopa nauczyłam się gdy miałam 13 lat, na fali mody na blogowanie. Koleżanki pisały, a ja sklejałam dla nich zdjęcia, łączyłam je, dodawałam napisy, robiłam dla nich avatary. Warsztat techniczny plus wyobraźnia zadziałały.
MAD: Zdarza się, że robisz też kolaże analogowe?
Ania: Tak, wtedy przygotowuję wycinane elementy wcześniej i łączę je na papierze lub na szkle. Do wykonania kolaży używam niewielu zdjęć, ale staram się z każdego wyciąć jak najwięcej różnych, mniejszych fragmentów.
MAD: Czy to jest zabieg, który odróżnia ciebie od innych twórców kolażu?
Ania: Myślę, że na tym polega mój styl.
MAD: Wybrałaś elementy i stworzyłaś wstępny zarys. Zaczynasz pracować nad grafiką. Dodawać, zmieniać i przesuwać warstwy można w nieskończoność. Kiedy wiesz, że jesteś już na etapie nic dodać, nic ująć i że „to już siedzi”?
Ania: Często tak mam. Kolaż jest prawie skończony, ale zdarza się, że dodaję jeszcze jakieś elementy, które mają być „kropką nad i”. Daję sobie kilka dni lub tygodni na jedną pracę. Jestem raczej oszczędna i staram się usuwać elementy, które są zbędne i nic nie wnoszą. Zdecydowanie częściej usuwam niż dodaję obiekty w ostatnim etapie. Kiedy postanowię, że kolaż jest skończony, nie wracam do niego później, żeby go zmieniać.
MAD: Jaki jest Twój stosunek do słowa artystka?
Ania: Mam wielki problem z tym słowem. Nie czuję się artystką. Artysta to jest dla mnie ktoś duży, ważny... Gdy jestem pytana czym się zajmuję, odpowiadam, że projektuję kolaże. Studiowałam ekonomię na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Pracę licencjacką pisałam o zarządzaniu marką luksusową, nomen omen na przykładzie marki Hermès!
MAD: Czy traktujesz swoje kolaże śmiertelnie poważnie? Siadasz do komputera z wielką determinacją i skupieniem, czy te surrealistyczne zlepki zdjęć, to tylko puszczanie oka do rzeczywistości?
Ania: Kiedy zaczęłam myśleć poważnie o kolażu, w kategoriach pracy, a nie tylko pasji, zaczęły się schody. Próbowałam narzucać sobie rygor, regularne i codzienne „treningi”. Obsesyjnie szukałam nowych inspiracji. Stałam się dla siebie bardzo krytyczna, wręcz surowa. To jest pułapka, w którą wpadamy, kiedy chcemy za bardzo. Taki stan trwał u mnie kilka miesięcy, aż do współpracy z domem mody Hermès w tym roku. Cały proces powstawania 15 grafik trwał trzy miesiące i wyciągnął mnie z manii dążenia do doskonałości. Zgaduję, że odrobiłam lekcję. Stało się tak, bo zespół nie wprowadzał prawie żadnych poprawek do prac, które wykonywałam.
To dało mi pewność siebie i zrozumienie czym jest tak naprawdę twórcza praca, w której jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. Praca z tak świadomym klientem była przyjemnością. Gdy zaczynaliśmy rozmowy o kolażach, spodziewałam się, że będę pracowała pod dyktando zespołu, który narzuci swoją ścisłą wizję, niemal pokazując jak będziemy łączyć zdjęcia. Było zupełnie odwrotnie – poszukiwali zupełnie innego spojrzenia na markę, którą oni doskonale znają z bliska. W naszej współpracy oczekiwano elementu zaskoczenia, chodziło właśnie o ten dystans i nowe spojrzenie.
MAD: Dystans, który wkrótce zmniejszy się jeszcze bardziej, bo 28 listopada w hotelu Raffles Europejski odbędzie się otwarcie pierwszego butiku tej marki w Polsce. Mówi się o tym od dwóch miesięcy. Co Ty na to?
Ania: Bardzo się cieszę, że szlachetny styl domu mody Hermès będzie nareszcie na wyciągnięcie ręki także w Polsce.
MAD: A Ty sama jak określiłabyś swój styl ubierania?
Ania: Moją szafę buduję kapsułowo. Uwielbiam oryginalne okrycia wierzchnie. Jestem fanką zdjęć ulicznych z fashion weeków – oglądam zdjęcia modelek między pokazami. Jestem wysoka, bo mam aż 183 cm, ale lubię nosić wysokie obcasy. Na co dzień jednak wybieram płaskie buty, żeby wygodnie poruszać się w Krakowie.
MAD: Wyprzedziłaś kolejne pytanie, które miało dotyczyć Krakowa.
Ania: Urodziłam się w Jastrzębiu-Zdroju, ale z Krakowa pochodzili moi dziadkowie, dlatego jestem związana z tym miastem od dzieciństwa. Wprowadziłam się na studia. Lubię klimat Krakowa, knajpki, kamienice… Uwielbiam spacerować wzdłuż ulicy Elizy Orzeszkowej, po Kazimierzu lub nad Wisłą. Nie ma tu wypasionego centrum, drapaczy chmur, ale jest coś innego. Mieszkali tu wybitni ludzie, wydarzały się wspaniałe rzeczy – mam wrażenie, że zalety tego miasta pielęgnuje się tu ze szczególną troską.
MAD: A Paryż?
Ania: To moje drugie ukochane miejsce. Nie przejmuję się tym, co mówi się o Paryżu, że jest brudny i że mało oryginalnie jest się nim zachwycać. To miejsce ma niepowtarzalny urok. Myślę, że w Paryżu i w Krakowie trzeba się zgubić, żeby naprawdę doświadczyć tych miast.
MAD: Niewiele osób wie jak wyglądasz. Masz 24 lata, Twoi rówieśnicy mają obsesję na punkcie promocji na instagramie. Tymczasem Ania Glik, która jest teraz na językach, nie pokazuje twarzy i zdjęć z wakacji. Jaki jest Twój stosunek do mediów społecznościowych?
Ania: Mam drugi prywatny profil ze swoimi zdjęciami, ale głównie jest on zarezerwowany
dla przyjaciół i rodziny. Częściej jestem kojarzona z instagramem artystycznym @warstwy, który obecnie obserwuje około 3 tysiące osób. Lubię ładne rzeczy i miejsca, ale zdecydowanie nie jestem tą dziewczyną, która ma odwagę wrzucać co tydzień nowe selfie do sieci.
MAD: Twój brat choruje na zespół Downa. Czego uczy ciebie to doświadczenie?
Ania: Choroba mojego brata nauczyła mnie, że dla wszystkich jest miejsce na tym świecie. Wszyscy chcemy czuć się potrzebni. Dzięki mojemu bratu mam w sobie dużo wyrozumiałości dla ludzi. Jedna z moich obserwacji polega na tym, że dzieci i dorośli z zespołem Downa są bardzo radośni, często się uśmiechają. Jeśli Ania Glik może coś przekazać innym, to prośbę, żebyśmy mieli dla siebie wzajemnie więcej szacunku i tolerancji na co dzień.
MAD: O czym marzy Ania Glik?
Ania: Moje marzenie to niezależność i życie według własnych zasad. Chciałabym też spróbować mieszkać za granicą w dużym europejskim mieście.
Cześć! Nazywamy się Ewa i Natalia. Przedstawiamy Wam rubrykę MAD insider, w której przeczytacie o kulisach pracy (nie tylko) polskich ilustratorów mody. Tworzą w świecie, który zawsze zataja swoje grzechy, jego walutą jest blichtr, a wszelkie skazy tuszuje się tu w Photoshopie. Artyści interpretują go w swoim własnym, niepowtarzalnym stylu - my to dokumentujemy. Piszemy o sztuce w szalony i lekki sposób, natomiast ciężkostrawny, encyklopedyczny ton odsyłamy do działu archeo. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda praca ilustratorów w naszej agencji MAD Illustrators, nie przegapcie żadnego z tekstów!