Znałam tylko jedną ze swoich babć. Babcię Magdę Młynarską. Była śliczna.
Miała długie popielate blond włosy, które splatała w warkocz, a potem ten warkocz – w kok.
Jestem dziennikarką, choć niektórzy, czego szczerze nie cierpię, przedstawiają mnie słowami „aktorka i dziennikarka”
Pięknie śpiewała. Umiała słuchać. Mówiła na mnie „Paulinuś”. Była nieśmiała i cicha. Ożywiała się, gdy opowiadała o swojej młodości, rodzicach, siostrach, ciotkach i wojnie. Mogłam tego słuchać godzinami.
Babcia przeżyła wielką, chyba szaloną, jak na jej łagodny charakter, miłość. Nie miała 30-stu lat, kiedy została wdową z dwójką maleńkich dzieci.
Pracowała w Polskim Radiu, w redakcji programów dziecięcych. Kiedy mówiła o radiu, w oczach zapalały jej się światełka. Kiedy opowiadała o dziadku, pojawiały się w nich łzy.
Moja Babcia podawała herbatę w filiżankach, które stały na spodeczkach, które stały na talerzykach, które stały na serwetkach, które leżały na wykrochmalonej serwecie. Konfiturę zaś, na malusieńkich kryształowych talerzyczkach, przy których kładła jeszcze mniejsze łyżeczki. Robię to samo :).
Czytała mi książki na głos. Grała ze mną w Chińczyka i w karty. Czasem zamykałyśmy się, po kryjomu w gabinecie ojca, gdzie były płyty. Ja ćwiczyłam się w cierpliwości, kiedy babcia puszczała klasykę. Ona, kiedy dręczyłam ją grając, po 20 razy z rzędu, „Aquarius” z musicalu „Hair”.
Moja babcia nigdy mnie nie skrytykowała. Zawsze patrzyła na mnie z miłością. Śmiała się z moich dowcipów, mówiła mi, że jestem ładna, kochana, dobra i mądra.
Myślę, że byłam dla niej ważna. Cieszyła się z tego, że jestem. Kiedy byłam „chmurną i durną”, młodą kozą, zajętą wyłącznie sobą, zapomniałam na trochę o babci. Na szczęście pod koniec jej życia byłyśmy naprawdę blisko. Ważne rzeczy między nami zostały w porę powiedziane. Wiem o niej to, co powinnam wiedzieć, by zrozumieć, choć zrozumienie przychodzi stopniowo.
Dziękuję Ci babciu, że byłaś. Często o Tobie myślę, cholernie za Tobą tęsknię.
Paulina