Szwajcarski Bank zaszokował wszystkich. Niespodziewanie i bez żadnej zapowiedzi wycofał się z interwencji na rynku walutowym i utrzymywania kursu franka na minimalnym poziomie 1,2 do Euro, które obowiązywały od 6 września 2011 roku. Poza tym obniżył także stopę procentową o 0,5% do -0,75%, ale to pierwsza decyzja wstrząsnęła rynkami finansowymi. Stopień zaskoczenia całego finansowego świata najlepiej widać po kursach walutowych. Po 1227 dniach sztucznej stabilizacji frank momentalnie umocnił się do wszystkich walut, a w przypadku polskiego złotego przez chwilę kosztował ponad 5 złotych. Po kilku godzinach udało się złapać stabilizację, która oznaczała zrównanie się wartości Euro i Franka, co oznacza, że za jednego franka trzeba płacić 4,30.
Bez zbędnego szumu, paniki i euforii o tym co ma znaczenie dla pieniędzy.
Szwajcarska cisza przed burzą
Skąd taka decyzja? Tłumaczenie szefa SNB, Thomasa Jordana, na konferencji prasowej było powtarzanym w kółko sloganem, że sztuczny kurs walutowy ogranicza elastyczność banku i nie może być stosowany przez dłuższy czas. Ciekawe, że przez ostatnie 3,5 roku SNB słowem nie wspomniał, że ryzyko odejścia od takiej interwencyjnej polityki istnieje.
Najbardziej prawdopodobnym uzasadnieniem takiej nagłej zmiany podejścia do polityki monetarnej Szwajcarskiego Banku jest działanie mające na celu wyprzedzić ruch EBC, który wczoraj otrzymał od Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego zielone światło na skup europejskich obligacji. Uboczne efekty nieoczekiwanego działania Szwajcarskiego Banku to wprowadzenie dużo dodatkowej niepewności oraz solidne ograniczenie wiarygodności samego banku na rynku.
Co dalej z Frankiem ?
Po tak nagłych zmianach trzeba przygotować się na okres większej niepewności. Kurs Franka do złotego zapewne wyznaczył już swoje ekstremalne poziomy na ten rok (momentami 5,20), ale obecny pułap na poziomie 4,30 na najbliższe dni wcale nie jest najwyższym. Układ sił na rynku walutowym po zejściu gracza wagi super-ciężkiej jakim był Szwajcarski Bank musi się zrównoważyć na co potrzeba przynamniej tygodnia.
Zielone światło dla EBC
Z kolei wczoraj Europejski Trybunał Konstytucyjny potwierdził, że ewentualny zakup obligacji rządowych prze EBC na rynku wtórnym jest zgodny z europejskim prawem. Opinia Trybunału była wydana do programu OMT, który został ogłoszony przez Europejski Bank Centralny w 2012 roku, ale w praktyce nie został nigdy wykorzystany. Jednak ta opinia otwiera drogę do uruchomienia agresywnej wali z deflacją i stagnacją w Europie świeżo drukowanymi euro. I taka decyzja dodruku euro powinna zapaść już na najbliższym posiedzeniu EBC za tydzień.
Mniejsze zakupy
Więcej euro w Europie to przypuszczalnie większe zakupy i więcej produkcji. Tą droga podążają właśnie Stany Zjednoczone. I mimo, że zaufanie amerykańskiego konsumenta jest wysoko, a rynek pracy w Stanach pełen ofert to sprzedaż w Stanach w grudniu była dużo słabsza od oczekiwań. W porównaniu z listopadem amerykanie kupili mniej, a najbardziej zaskakujące, że bez uwzględnienia samochodów spadek sprzedaży sięgnął aż 1%, czyli było niemal tak słabo jak w marcu 2009 roku. I choć dane mogą wydawać się groźne to nie ma powodów do nerwów. Sprzedaż liczona jest po wydatkach, a te spadły, bo mniej wydano na paliwa, których cena przez rok spadła o blisko 15%.
Niżej, nisko, cena ropy
I spadek zapewne będzie równie silny w kolejnych miesiącach, bo cena ropy od czerwca jest już niższa o 57%. Mimo tak dramatycznej przeceny surowca produkcja ropy w Stanach jest na najwyższym poziomie od 30-lat, w Rosji produkuje się najwięcej ropy od upadku ZSRR, a Irak wyeksportował w grudniu najwięcej ropy od 1980 roku. I te dane najlepiej tłumaczą jak duża jest przewaga chcących sprzedać na chętnymi do zakupu. Poprzednia podobna wyprzedaż ropy związana z nadprodukcją miała miejsce 1985 roku i wtedy po spadku o blisko 70 % cena ropy wróciła do swojego szczytu dopiero w 1990, czyli trwało to aż 5 lat. To chyba najlepsza przestroga dla wszystkich zwolenników łapania spadającego noża, czyli kupujących na spadkach. O giełdach, gospodarkach i innych kuchennych analogiach usłyszycie w najbliższym programie…