Czy naprawdę nie można rozbudzić przedsiębiorczości, czy naprawdę możemy być jedynie tanią siłą roboczą, w cudzych montowniach samochodów, lodówek czy rosnących ostatnio call center. Oczywiście, dobrze, jeśli zjawi się Inwestor i zbuduje fabrykę..
Ale nie na tym polega rozwój przedsiębiorczości.
Rozwój przedsiębiorczości to wspieranie powstawania i rozwoju lokalnych firm. Co ważne, w przeciwieństwie do strategii „przyciągania inwestorów”, gdzie wysiłki różnych miast znoszą się nawzajem, jest tworzenie lokalnych miejsc pracy dałoby to efekt synergicznego nakręcania koniunktury...
Podchodzi się w Polsce do tej kwestii z zadziwiającą nieporadnością... Jakiś czas temu Profesjonalny Magazyn wynagrodził samorząd jednego z miast zaszczytnym tytułem – „Dobrego dla Biznesu” (no, trochę inaczej, ale nie chodzi tu o pokazywanie palcem. Problem jest ogólny. Prezydent tegoż miasta mówi dziennikarzom - coś w tym stylu: „Tworzymy fantastyczne warunki rozwoju przedsiębiorczości. Mamy Specjalną Strefę Ekonomiczną. Budujemy drogi, mosty, i lotnisko też mamy w planie. {dalej czytamy} ”kapituła konkursu uhonorowała władze miasta, , wskazując że: (tym razem dokładny cytat) „chodzi przede wszystkim o niskie koszty pracy”.
Pytanie – czy tak być musi? Czy samorządy są coś w tej kwestii zrobić, bo albo ludzie są przedsiębiorczy, albo nie, a na ZUS czy skarbówkę to samorząd przecież nic nie poradzi… Czy może sama natura zagadnienia jest „mało mierzalna” i nie sposób wykazać, że jakaś koncepcja działa?
A jednak, jest nadzieja.. Istnieje metodologia, wypracowana w Australii przez dr. Ernesto Sirolli, a święcąca tryumfy w Ameryce Północnej i wchodząca do Europy, która w sposób skuteczny i efektywny ekonomicznie umożliwia wyzwalanie potencjału przedsiębiorczego obywateli małych miasteczek..
Dr Sirolli pisze:
„/../w dziesięciotysięcznej społeczności, pomiędzy 150 a 200 osób przyjedzie rozmawiać z lokalnym pomocnikiem. Spośród nich pomiędzy 25 a 35 osób założy własną firmę, lub rozwinie istniejąca. Zostanie utworzonych 25 do 60 nowych miejsc pracy, dających łączne obroty pomiędzy 5 a 10 milionów dolarów”.
Według danych prezentowanych przez Instytut Sirolli’ego:
• Po pięciu latach od utworzenia przeżywalność firm wynosi więcej niż 80%
• Średni koszt utworzenia jednego miejsca pracy to.. 3,000 dolarów
• Średni koszt realizacji programu w pierwszym roku to 75,000 dolarów.
Na stronie internetowej znaleźć możemy wymienione z nazwy hrabstwa wraz z liczbą stworzonych i uratowanych miejsc pracy – jest to coś, co chciało by się wiedzieć na stronach programów unijnych, których tak wiele jest w Polsce realizowanych.
Fundamentem filozofii podejścia Sirolli’ego stały się jego doświadczenia z pracy w Afryce dla jednego z włoskich NGO’s. Jak opowiada on sam z wielką dozą autoironii, „pojechali tam pełni dobrej woli ale i poczucia wyższości białej rasy”, by „uratować biednych tubylców przed śmiercią głodową”.
Nad piękną rzeką Zambezi założyli poletko pomidorów i innych warzyw, z najlepszą chęcią podzielenia się dorobkiem włoskiego rolnictwa.. Tubylcy niezbyt garnęli się do pracy przy tym, ale czasem udało się ich zwabić dobrą płacą.. Ale gdy pomidory już były piękne, dojrzałe i soczyste, z rzeki wyszło stado hipopotamów… i wszystko zeżrały… Gdy z wyrzutem zwrócono się do tubylców „dlaczego nas nie ostrzegliście” – padła prosta odpowiedź „nigdy nas o zdanie nie pytaliście”. Jak mówi Ernesto „przyjeżdżamy do Afryki, do Azji – czy do gmin z gotowymi odpowiedziami i receptami na rozwój”.
Stąd był już tylko krok do przekonania, że kluczem efektywnego wspierania rozwoju jest wsłuchanie się w pasje, wizje i marzenia lokalnych mieszkańców społeczności, którym się chce pomagać.
Po pierwsze - pasja.
Najlepsze produktu, firmy rozwiązania wychodzą spod rąk pasjonatów. Pochodzą od ludzi, którzy „czymś” żyją – organizowaniem imprez, robieniem fantastycznych wędlin, fryzjerstwem, murarstwem czy informatyką. Istotą programu wspierania przedsiębiorczości jest dotrzeć do ludzi, którzy mają jakąś pasję i pomóc im zmienić tę pasje w działający biznes.
Po drugie – pokora.
Wielki nacisk kładzie się, na to, by to przedsiębiorca czuł się podmiotem relacji – lokalny Facilitator - Asystent-Doradca Przedsiębiorcy stara się być akuszerem procesu, nie narzucając swojego zdania, swoich wizji, swoich rozwiązań. Dlatego też Asystenci nie mają biur – spotykają się z klientami w ich firmach, kawiarniach, czy pubach. Sprzyja to nieformalnej, a przede wszystkim niedominującej relacji pomiędzy przedsiębiorcą i jego doradcą. (Uboczny efekt tego systemu to niższy koszt działania..)
Po trzecie – zespół.
Wbrew temu, co można by sądzić z rozmaitych artykułów-laurek, dobre firmy nigdy nie są budowane przez bogom-podobne jednostki. Ernesto prześledził początki dwudziestu najbardziej znaczących firm – i żadna z nich nie została stworzona przez pojedynczego przedsiębiorcę. Wczytując się we wspomnienia o początkach drogi biznesowej człowieka którego można by chyba uznać za ikonę indywidualizmu - twórcę firmy Virgin, Richarda Bronsona szukał on słowa „ja” i „my”. I cóż? Na pierwszych dwóch stronach słowo „my” pojawiła dwadzieścia razy, a „ja” – wcale. Nikt, ale to nikt nie uruchomił znaczącej firmy samotnie. Podstawą budowy zespołu jest koncepcja „Trójcy Zarządzania”.
Dla skutecznego uruchomienia firmy potrzebne są trzy istotnie różne funkcje –związane z tym umiejętności, profilem osobowości i sposób działania.
Te trzy funkcje to:
• produkt
• marketing
• finanse
Przedsiębiorca może być dobry w dwóch obszarach – i produktu i marketingu, lub produktu i finansów. W oparciu o wieloletnią praktykę można jednak stwierdzić że nie ma osób, które byłyby równie dobrze predestynowane do zajmowania się marketingiem i finansami. (Pierwsza funkcja wymaga bowiem osobowości ekstrawertycznej, komunikatywnej, a druga introwertycznej, i refleksyjnej.) Przedsiębiorca potrzebuje dobrać sobie dwie – a co najmniej jeszcze jedna osobę o komplementarnych pasjach i kompetencjach.
Wykorzystanie koncepcji „Trójcy Zarządzania” nie oznacza jednak bezkrytycznego „oddania” tych funkcji. Efektywne ich delegowanie wymaga scedowanie realizacji codziennej troski o pozostałe funkcje przy zachowaniu świadomości i nadzoru nad tym, co się w pozostałych obszarach dzieje.
Kluczowym elementem koncepcji Wspierania Przedsiębiorczości - Enterprise Facilitation jest stworzenie środowiska wsparcia w danej społeczności. Lokalny samorząd – gospodarz terenu zaprasza przedsiębiorców do stworzenia Rady Rozwoju Gospodarczego. Rada ta, oprócz sugerowania lokalnym władzom kierunków możliwych działań i wskazywania bieżących problemów staje się dźwignią budowania kapitału społecznego. A w konkretnych kategoriach – to do Rady zwracamy się z prośbą o wskazanie osób które mogłyby być zainteresowane współpracą z początkującymi przedsiębiorcami. To dzięki sieci kontaktów społecznych w lokalnym środowisku znajdujemy ludzi, którzy wezmą na siebie kwestie marketingu, finansów – czy bieżącego zarządzania projektem.
Zapewne, jak każda koncepcja która odniosła sukces gdzie indziej, i ta wymagać będzie pewnych modyfikacji. Ale na pewno już czas, by lokalne samorządy wzięły inicjatywę w swoje ręce i zaczęły prężniej działać na rzecz rozwoju przedsiębiorczości na swoim terenie. Jeśli nie Wy, to kto?