Od ponad 3 lat, a wiec od chwili katastrofy smoleńskiej marzę o jednym. O dowiedzeniu się prawdy o przyczynach katastrofy. Dlatego uważnie przestudiowałem raporty Millera i Anodiny, dlatego (choć nie ukrywam, że nie lubię pana posła Macierewicza uważając go za szkodnika politycznego), z uwagą przysłuchiwałem się wypowiedziom ekspertów jego Komisji, ekspertów z tytułami profesorskimi.

REKLAMA
Miałem bowiem nadzieję że od wybitnych uczonych otrzymam co najmniej naukowe informacje, potwierdzające, że ich autorami są rzeczywiście specjaliści od katastrof lotniczych lub lotnictwa. Bądź choćby, że mieli z katastrofami lotniczymi do czynienia.
Dziś po przeczytaniu ich zeznań w prokuraturze wojskowej jestem przerażony ich hucpą, ich niewiedzą, ich brakiem krytycyzmu wobec własnej osoby. Oczekiwałam profesjonalizmu, doczekałem się ośmieszenia stopnia naukowego. A nie chce mi się wierzyć, że panowie profesorowie dobrowolnie się ośmieszyli. I że ośmieszyli całą komisję.
Nie lubię kopać leżących, a w szczególności tych, którzy się sami, bez otrzymanego ciosu, powalili się na podłogę. Nie lubię się naśmiewać z ludzi.
Dlatego też, kiedy przeczytałem zeznania panów profesorów przed wojskową prokuraturą, pomyślałem sobie: czy to możliwe, nie chce mi się wierzyć… Ale chyba muszę. Bo to przecież zeznania złożone zapewne pod oświadczeniem, że się nie kłamie.
Paweł Deresz