Zelektryzowała mnie wypowiedź ministra Macierewicza o możliwości wysłania do boju jednostek Obrony Terytorialnej z siłami rosyjskiego SPECNAZu. Nie wiemy, co szef MON miał na myśli. Z jednej strony obserwacja tej wyjątkowej w rządzie jednostki osobowej, a z drugiej nadzieja podpowiadają, że prawdopodobnie odpalił (używając bojowego języka) kolejną głupotę.
SPECNAZ jest zbitką słów „specjalnoje naznaczenije”, co znaczy „specjalne przeznaczenie”. Są to zatem wojska specjalne i jak każde takie siły są bardzo dobrze wyszkolone. Można nawet powiedzieć najlepiej ze wszystkich. Przy okazji są to również żołnierze, którzy nie raz udowodnili, że osoby cywilne, które znalazły się w złym miejscu traktują na równi z terrorystami. Wystarczy przypomnieć akcje SPECNAZu w teatrze na Dubrovce, czy w szkole w Biesłanie.
No i co chce zrobić Macierewicz? Do walki z komandosami wysłać polską młodzież, tak chętnie garnącą się do obrony ojczyzny, i która w przekonaniu ministra wojny z przyjemnością zginie w szeregach Obrony Terytorialnej w pierwszej kolejności.
Ile polskich dzieci chce poświęcić Macierewicz, aby powstrzymać potencjalny atak? Samo użycie nazwy rosyjskiej jednostki specjalnej dyskwalifikuje go jako ministra obrony. Paradoks polega na tym, że dzisiaj za bezpieczeństwo Polski odpowiada człowiek, który stanowi dla niej największe zagrożenie.
A może jednak lepiej, aby na wojnę szli wyszkoleni mężczyźni, a nie chłopcy, którzy nie mają szans na odpowiednie przygotowanie?
Prawdziwy mężczyzna nie wysyła chłopców na śmierć. Wojna jest dla mężczyzn, a nie kobiet i dzieci. Prawdziwy mężczyzna sam staje do walki, a nie chowa się za młodym pokoleniem, które ma być naszą przyszłością. Jeśli ich nie będziemy bronić, to nie będzie miał kto odbudować Polski, gdyby zaszła taka potrzeba. Tylko, że Pan Macierewicz w sytuacji, na której buduje dziś swoją polityczną karierę jadł obiad, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia. Widać, że chętnie wysługuje się innymi.
Panie Macierewicz…Wielokrotnie dał Pan wyraz, że jest fetyszystą klęski i nie umie Pan się cieszyć z naszych zwycięstw. W Pana przekonaniu trzeba gloryfikować porażki. Ale ja wolałbym żyć w przekonaniu, że w przypadku godziny „W” do walki staną zdrowi, świetnie uzbrojeni i profesjonalnie wyszkoleni mężczyźni, a nie młodzi chłopcy.
Ci, których z nazwy i bez żadnej refleksji wymienia Pan jako wrogów z pewnością mają więcej naboi niż my dzieci. Chrońmy je, a nie wysyłajmy na śmierć.