Nie mam wątpliwości, że w sprawie agresywnej polityki Rosji, której wyrazem jest aneksja ukraińskiego Krymu i militarne wspieranie separatystów na wschodzie Ukrainy, Polska powinna przyczyniać się do tego, by Europa rozmawiała z Rosją twardym językiem sankcji i jak tylko można wspierała Ukrainę – także pod względem dozbrojenia. Ale nie mogę się zgodzić z tym, co w tej sprawie powiedział dzisiaj w radiu Zbigniew Bujak.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Zbigniew Bujak, to bohater mojej młodości, legenda podziemnej Solidarności, człowiek, któremu nikt nie odbierze zasług w walce o dzisiejszą suwerenną i niepodległą Polskę. Znam Zbyszka Bujaka od lat, bardzo go lubię i szanuję. Zawsze cenił o tę wartość (sam o nią walczył) jaką jest możliwość dialogu i wymiany opinii z poszanowanie racji drugiej strony. Wiem zatem, że się nie obruszy za tę polemikę.
A więc do rzeczy, Drogi Zbyszku. Zasugerowałeś w dzisiejszej rozmowie w RMF FM, iż Polska jest na granicy zdrady sprawy ukraińskiej, bo – cytuję – „jak sąsiad prowadzi wojnę z naszym wspólnym śmiertelnym wrogiem (podkreśl. moje – PP), to należy temu sąsiadowi pomóc”. A potem było jeszcze ostrzej. Gdy dziennikarz zapytał Cię, czy wyobrażasz sobie polskich żołnierzy w okopach Mariupola lub na lotnisku w Doniecku, usłyszał w odpowiedzi, że „byłoby fantastycznie”. Dziennikarz zwrócił uwagę, że byłoby to wejście w stan wojny z Rosją. „A to już problem Rosji” – odpowiedziałeś.
Uważam, Zbyszku, że nie pomożemy Ukrainie używając takiej retoryki i proponując taką strategię.
Dzisiejsza Rosja – zgoda: nieprzewidywalna, prowadząca agresywną politykę – jednak nie jest naszym śmiertelnym wrogiem. Nie nadużywajmy słów, by – gdy będą naprawdę potrzebne – nam ich nie zabrakło. By pokazać właściwy kontekst do użycia tak daleko idących słów, możemy na przykład sięgnąć do września 1939 roku. Wtedy na pewno za naszych śmiertelnych wrogów można było uznać hitlerowskie Niemcy i stalinowski Związek Sowiecki – bo te obydwa ówczesne imperia zła chciały unicestwić i Polskę, i Polaków. Śmiertelny wróg to ktoś, o kim możemy powiedzieć: – albo on przeżyje, albo my. Chyba się zgodzisz ze mną, Zbyszku, że ta alternatywa nie opisuje jednak naszych dzisiejszych relacji z Rosją. A może być przez Rosję podchwycona i użyta jako pretekst, by zarzucić nam skrajną rusofobię.
A co do użycia naszych wojsk – pamiętajmy Zbyszku o tym, że gdy prof. Bronisław Geremek 12 marca 1999 roku podpisywał w Bibliotece Tumana w Independence w USA dokumenty akcesyjne polskiego członkostwa w NATO, to między innymi po to, byśmy nie musieli bić się „o swoje” lub „o naszych przyjaciół” samodzielnie. Zapewniam Cię, Zbyszku, że gdyby nasi żołnierze – nie w ramach jakiejś uzgodnionej misji NATO, ale samodzielnie – pojechali bić się pod Donieck, to nie byłaby to kwestia, którą dałoby się zbyć słowami „a niech sobie Rosja interpretuje to jak chce”. Polska militarna obecność pod Donieckiem i Ługańskiem spowodowałby jeszcze większą – i pewnie wtedy już nie „pod przykrywką” – obecność wojsk rosyjskich.
Wiem, Zbyszku, jak bardzo wspierasz teraz Ukrainę w budowie społeczeństwa obywatelskiego. Słyszę, że jeździsz tam, uczysz demokracji od podstaw, organizujesz szkolenia dla Ukraińców w Polsce.
I to, Zbyszku, róbmy dalej. Ale nie wysyłajmy naszych wojsk pod Donieck.