Za sobą mamy uliczne burdy „niepodległościowe”, zablokowanie Sejmu przez aktywistów Piotra Dudy oraz sparaliżowanie polskich miast przez protestujących taksówkarzy. Przed nami Euro 2012. I pytanie – jak w naszym demokratycznym przecież kraju powinno wyglądać prawo do zgromadzeń.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Od wielu lat opowiadam się za takimi rozwiązaniami, które zapewniają elementarne standardy bezpieczeństwa oraz godzą prawo do demonstrowania swoich poglądów z prawem innych do normalnego życia.
Zatem TAK dla demonstracji prawicy lub lewicy w Święto Niepodległości, ale NIE dla ich pochodów w tym samym czasie i w tym samym miejscu – bo wiadomo, że musi to doprowadzić do ulicznych zamieszek.
To także TAK dla protestu Solidarności przed Sejmem w sprawie ustawy emerytalnej, ale zdecydowane, natychmiastowe NIE wobec zablokowania Sejmu i fizycznych napaści na posłów, którzy próbowali Sejm opuścić – bo blokada taka jest brutalnym naruszeniem prawa do wolności innych.
To wreszcie TAK na pytanie, czy taksówkarze mają prawo do wyrażenia swojego protestu wobec planów deregulacji ich zawodu i stanowcze NIE na sposób ich protestu – gdyż nie można się zgodzić, by czyjkolwiek protest mógł prowadzić do paraliżu komunikacyjnego miasta i powodować, że inni nie mogą na czas dojechać do pracy lub zdążyć na lotnisko na ważny dla nich lot.
I tu pojawia się kontekst zbliżającego się turnieju Euro 2012. Prezes Jarosław Kaczyński ogłosił „zawieszenie broni” na czas Euro, ale nie odwołał przypadającej na 10 czerwca „miesięcznicy” czyli demonstracji na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim. A sąsiadem pałacu jest hotel Bristol, w którym ma zamieszkać reprezentacja Rosji.
Jak wiemy – z lektury transparentów, które zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego przynoszą ze sobą na kolejne demonstracje – zbrodniczego „zamachu” na samolot dopuścili się Rosjanie pod wodza Putina, wspomagani przez polskich kolaborantów ulokowanych w obecnym rządzie „zdrady narodowej”.
Obawiając się, że nasi „patrioci” skupieni wokół Kaczyńskiego wykrzyczą pod oknami Rosjan parę nieprzyjemnych słów, pani minister sportu Joanna Mucha próbuje namówić Rosjan do zmiany hotelu. Ja natomiast proponuję pani minister, by dała spokój Rosjanom, a z apelem zwróciła się do swojej partyjnej koleżanki Hanny Gronkiewicz-Waltz. Bo Hanna Gronkiewicz-Waltz jako prezydent Warszawy – jeśli tylko uważnie się wczyta w obecną ustawę o zgromadzeniach – może po prostu na demonstrację PiS-u na Krakowskim Przedmieściu nie wyrazić zgody.
Zwolennikom PiS-u należy oczywiście zapewnić prawo do wyrażania najgłupszych nawet poglądów. Ale w czasie Euro – nie w tym miejscu. Tak powinno działać demokratyczne, zapewniające w równym stopniu wolność i bezpieczeństwo państwo prawa.