Reklama.
Do tej pory małżeństwo posiadające nieruchomość rolną, w przypadku rozwodu mogło znieść współwłasność bądź przy pomocy sądu, gdy trudno było miedzy nimi o zgodę, bądź poprzez umowę zawartą u notariusza. Dzisiaj, by podzielić taką nieruchomość, potrzebna będzie zgoda ... prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa!. A jego decyzja to stuprocentowa uznaniowość – gdyż albo uzna on, iż zachodzą przesłanki, by cześć nieruchomości rolnej przyznać eksmałżonkowi, albo po prostu – nie uzna. Szerzej o tym problemie pisze dzisiejsza „Rz” (9.05.2015).
Ustawa, która de facto likwiduje normalny obrót ziemią, sama w sobie jest anachronizmem aż nadto przypominającym głęboki PRL. Jednak pomysł, by z mocy ustawy urzędnik miał ingerować także w rodzinne rozliczenia między rozchodzącymi się małżonkami nie ma swojego odpowiednika nawet w PRL-owskiej praktyce.
Polska wieś w ostatnich latach coraz bardziej przechylała się politycznie w stronę PiS-u. Nawet można zaryzykować tezę, że to przede wszystkim wieś zapewniła Prawu i Sprawiedliwości zwycięstwo w zeszłorocznych wyborach. Należy żywić nadzieję, że ustawa, jaką w „nagrodę” polscy rolnicy dostali od prezesa Kaczyńskiego i ministra Jurgiela, tendencję tę skutecznie odwróci.
Bo – jak podśpiewywali rolnicy na sobotniej manifestacji KOD-u (tak, tak – rolnicy też tam byli!) – „pierwej kura w chlewie kwiknie, niźli obrót ziemią zniknie!”