Dwa miesiące temu żegnaliśmy Vaclava Havla, w latach 1989-1992 prezydenta Czechosłowacji, a później, w latach 1993-2003 prezydenta Republiki Czeskiej. Za niespełna miesiąc na urząd prezydenta Niemiec wybrany zostanie Joachim Gauck.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Widzę wiele wspólnego w szacunku i sympatii jakie żywili Czesi wobec Havla i w nadziejach, jakie w Niemcach budzi przyszła prezydentura Gaucka. Bo też mimo wielu różnic istnieją zauważalne podobieństwa tych dwóch postaci.
Dla Havla i o cztery lata młodszego Gaucka większość ich życia była doświadczaniem komunizmu – w Czechosłowacji i Niemieckiej Republice Demokratycznej wyjątkowo opresyjnego.
Nigdy nie ulegli. Ani nie przeszli – jak część późniejszych dysydentów – młodzieńczej fascynacji komunizmem, ani też nie poddali się jego brutalnej sile. Nie byli politykami – nie walczyli z Husakiem czy Honeckerem, by z ich rąk przejąć władzę. Im nie chodziło o władzę – ich celem była wolność i godność człowieka.
Różnił ich stosunek do przeszłości. A dokładnie to, w jaki sposób, w warunkach wolności, należy się z tamtą totalitarną przeszłością uporać. Havel jako prezydent wolnych Czech miał niechętny stosunek do lustracji i dawne akta bezpieki najchętniej zabetonowałby na 100 lat. Gauck – przeciwnie – uważał lustrację za moralny obowiązek wobec ofiar totalitaryzmu i przez 10 lat pełnił funkcję prezesa Federalnego Urzędu ds. Akt Stasi.
To co dla nich wspólne to bardzo wyraźny moralny wymiar ich działalności publicznej, niekwestionowana osobista uczciwość i bezinteresowność ich politycznych wyborów i decyzji.
Życie Havla to już dzisiaj do końca zapisane karty historii. Gauck – jako nowy prezydent Niemiec – jeszcze niejedną kartę zapisze. Nie wątpię, że będą to karty, do których w przyszłości będziemy wracali z satysfakcją.