Nie sposób nie przyznać racji Leszkowi Balcerowiczowi, gdy mówi (DGP z 17.01.2014) że „w Polsce poziom praworządności jest zatrważająco niski (...) w związku z tym dochodzi do pochopnych lub nieuzasadnionych oskarżeń”. Grono skrzywdzonych w ten sposób ludzi jest już naprawdę bardzo liczne. Są wśród nich właśnie uniewinni w tzw. sprawie Złotych Tarasów. Czekali na to aż 11 lat!
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Jan Wieteska – b. burmistrz gminy Warszawa-Centrum oraz jego zastępcy: Jerzy Guz, Wojciech Szymborski i Bogdan Michalski zostali wreszcie uniewinnieni od zarzutu narażenia gminy na 100 mln zł straty z tytułu zaniżenia wartości wniesionej aportem gminnej działki do spółki miejsko-prywatnej działki budującej Złote Tarasy. Z fałszywymi zarzutami, uniemożliwiającymi im znalezienie jakiejkolwiek pracy w sektorze publicznym, musieli się borykać od lutego 2003 roku!
Zarzut był całkowicie absurdalny a u jego źródeł leżało, po pierwsze, całkowite niezrozumienie przez prokuraturę oraz przez „donoszącego” do prokuratury ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, modelu partnerstwa publiczno-prywatnego w ramach którego budowano Złote Tarasy, oraz, po drugie, kompletnie „sufitowe” wyceny wniesionego aportem gruntu dokonywane przez niekompetentnych i działających na wyraźnie zamówienie prokuratury pseudo-rzeczoznawców.
Sąd uniewinniając niesłusznie oskarżonych, nie zostawił suchej nitki na akcie oskarżenia. Uznał, że ówczesne kierownictwo Gminy Warszawa-Centrum działało w dobrze rozumianym interesie gminy (której celem jako jednostki samorządu terytorialnego – co sąd też zaznaczył – nie jest uzyskiwanie zysku), opierało się na właściwych decyzjach organów stanowiących gminy i dzielnicy, a wniesiona aportem działka był adekwatnie wyceniona.
Sprawa Złotych Tarasów do złudzenia przypomina zakończoną przed dwu i pół laty uniewinnieniem tzw. sprawę Sedeco. W tamtej sprawie podobnie absurdalne i niesprawiedliwe zarzuty postawiono m.in. byłemu prezydentowi Warszawy Wojciechowi Kozakowi. I podobnie jak w przypadku Złotych Tarasów, donos do prokuratury wniósł ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński, a równie niekompetentna co dyspozycyjna wobec politycznych mocodawców prokuratura sformułowała zarzut i skierował do sądu akt oskarżenia. W ocenie sądów akty oskarżenia – zarówno w sprawie Sedeco jak i w sprawie Złotych Tarasów – należy uznać za kompromitację prokuratury.
Ciesząc się, że czterem znanym mi osobiście i cenionym przeze mnie działaczom samorządowym sąd przywrócił należne im dobre imię, nie mogę nie zapytać o kondycję naszego wymiaru sprawiedliwości. Nie mogę nie zapytać, jak długo jeszcze mamy tolerować niekompetencję i serwilizm polskiej prokuratury. W interesie praworządności należy postawić żądanie, by prokuratorzy formatu tych, których mieliśmy okazję poznać przy okazji sprawy Sedeco i Złotych Tarasów, przestali w prokuraturze pracować.
Te dwie tak kompromitujące dla prokuratury sprawy znalazły w końcu swój pozytywny finał. Narzekamy czasem na opieszałość polskich sądów, ale musimy zauważyć, że pod względem ferowanych wyroków nasze sądy zachowują relatywnie wysoki poziom. Sprawy Sedeco i Złotych Tarasów pokazały, że fatalny poziom prokuratury może być zbilansowany obiektywizmem i odpowiedzialnością naszego sądownictwa. W tym sensie sądownictwo stanowi bardzo istotny filar polskiej demokracji.