Jak w przypadku większości sfer naszego życia, tak również w biznesie zmiany zachodzą obecnie w błyskawicznym tempie. Z jednej strony, dzięki innowacyjnym rozwiązaniom technologicznym przedsiębiorcy dysponują niezwykle szerokimi możliwościami, z drugiej jednak te same unowocześnienia niosą ze sobą wiele zagrożeń. Czy taka sytuacja prowadzi do rozwoju biznesu czy jego zahamowania?
Paweł Szwarcbach - doradca biznesowy, wykładowca, doktorant, członek Mensy Polskiej.
Dzisiejszy świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Wpływa to na wszystkie sfery naszego życia – na to jak się przemieszczamy, w jakie relacje z innymi ludźmi wchodzimy, jak odpoczywamy, jak pracujemy itd. Nie inaczej jest także w przypadku biznesu, jednak największy wpływ na tę sferę (i na nas samych) mają nowe technologie, w której to dziedzinie zmian jest najwięcej i zachodzą one najszybciej. Czy taka sytuacja ułatwia czy raczej utrudnia życie przedsiębiorcom?
To, co dla konsumenta jest ewidentną korzyścią, nie zawsze jest nią dla przedsiębiorcy. Kiedy Ford wynalazł swój pierwszy samochód, „miał spokój” na lata. Dzisiaj w danym segmencie pojawia się przynajmniej jeden nowy model rocznie. Można powiedzieć, że zawsze jest tak, że nowy wynalazek najpierw zbiera cały rynek, a potem znajdują się naśladowcy, którzy go powielają. Ale w dzisiejszych czasach szybkość wymiany informacji i łatwość kopiowania doprowadziły do tego, że praktycznie w przypadku każdej innowacji tacy naśladowcy znajdują się już w przeciągu kilku miesięcy.
Nowe technologie wymuszają jednak na firmach coś więcej, mianowicie ciągłą zmianę ich modeli biznesowych, czyli pomysłów na to, jak zarabiać pieniądze. Produkty i usługi potrzebne jeszcze kilka lat temu, dzisiaj stają się zbędne, przy czym odległość pomiędzy „dzisiaj” a „jutro” jest naprawdę niewielka. Wystarczy przypomnieć choćby kolorowe telewizory kineskopowe, kasety magnetofonowe i walkmany, komputery stacjonarne, ale także technologię WAP (umożliwiała ona uproszczone przeglądanie stron WWW na telefonach komórkowych z czarno-białym wyświetlaczem), usługę introligatorstwa, bednarstwa czy repasacji. Dzisiejsze firmy, czegokolwiek by nie robiły, prawdopodobnie nie będą robiły tego dłużej niż kilka lub kilkanaście lat.
Czy zatem z punktu widzenia przedsiębiorcy technologia rozwiązuje więcej problemów niż stwarza? Zapewnia więcej szans czy zagrożeń? Według mnie odpowiedź na to pytanie nie leży ani w stadium, ani w tempie, ani nawet w kierunku zmian technologicznych. Leży ona w naturze konkretnego przedsiębiorcy. Tak samo jak różnie spojrzeć można na zapełnioną w połowie szklankę, tak samo w zmianach technologicznych można upatrywać źródeł potencjalnego sukcesu lub potencjalnej porażki. To oczywiście indywidualna cecha każdego człowieka, ale należy mieć na uwadze, że przedsiębiorcy w większości cechują się niższą awersją do ryzyka niż pozostała część społeczeństwa. To właśnie za podejmowanie ryzyka pobierają swoje „wynagrodzenie”. A pensje założycieli dzisiejszych czołowych firm są nieporównywalnie wyższe niż wynagrodzenia właścicieli jeszcze kilka lat temu, do tego przy nieporównywalnie mniejszych nakładach – Google, Facebook czy Amazon są tego najlepszymi przykładami.
Jest jeszcze jeden punkt widzenia na to zagadnienie - otóż dzisiejsza technologia znacznie obniża bariery wejścia do wielu sektorów gospodarki. Dziś nastolatki w garażu zakładają głównie biznesy internetowe, jutro, za sprawą drukarek i skanerów 3D, będą także „produkowały”. Taki stan rzeczy jest z pewnością niewyobrażalną wręcz korzyścią dla społeczeństwa, ponieważ po pierwsze mamy dostęp do większej liczby różnych produktów i usług, po drugie każdy z nas ma szansę zostać milionerem, a po trzecie – każdy z nas ma szansę znaleźć pracę u innego milionera.