Zadania matematyczne mogą przysporzyć trudności, z tym zgodzi się chyba każdy. Jednak jeśli teoretycznie nie są one skomplikowane, błędny tok rozumowania prezentowany przez większość osób sygnalizuje już poważny problem z polskim systemem szkolnictwa.
Paweł Szwarcbach - doradca biznesowy, wykładowca, doktorant, członek Mensy Polskiej.
Kilka dni temu natknąłem się na ten „demotywator” (nie wiem, dlaczego nie ma już go w samym serwisie). Trochę to zabawne, trochę przerażające. Chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.
Po pierwsze, zatrważający jest już wstęp do samej zagadki: 85% ludzi podaje błędną odpowiedź.
Po drugie, przeważają dwie odpowiedzi: 50 lat i 92 lata. 50 lat jest łatwe do logicznego obronienia – ludzie nauczyli się w szkole proporcji i teraz bezmyślnie stosują tę metodę. Kiedy widzą zagadkę, która treścią przypomina szkolne zadanie z proporcji, automatycznie proponują najprostsze i najczęściej błędne rozwiązanie. Czyli cała idea zadań z treścią, które miały zachęcać uczniów do myślenia oraz czytania ze zrozumieniem, a nie jedynie uczyć metod rachowania, spaliła na panewce. Ale może to nie wina uczniów? Nie jestem na bieżąco z obecnymi podręcznikami do matematyki, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że znalazło się tam zadanie typu: „Kiedy Jaś ma 2 jabłka, to Staś ma 14. Ile Jabłek będzie miał Staś, jeśli Jaś będzie miał ich 10?”. Jeśli faktycznie by tak było, to wina spoczywa raczej na autorach i recenzentach tych podręczników.
Odpowiedź 92 wymaga już bardziej finezyjnego podejścia do sprawy. Otóż: skoro gdy miałem 4 lata moja siostra była ode mnie 2 razy młodsza, to była młodsza o 2 x 4 = 8 lat, czyli się jeszcze nie urodziła. Zatem przy 100 latach będzie miała oczywiście 100 – 8 = 92 lata. Proste? Proste. Fakt, że ktoś prezentuje taki tok rozumowania dowodzi już otwarcie, że nauka czytania ze zrozumieniem nie jest mocną stroną polskiej szkoły.
I w końcu po trzecie – w którymś z moich poprzednich artykułów pisałem, że nie jestem przeciwnikiem, ale też nie jestem fanatykiem demokracji. Kiedy uświadomię sobie, że takie samo prawo do decydowania o losach państwa ma np. profesor uniwersytecki oraz ktoś, kto ze zdania „Kiedy miałem 4 lata moja siostra była dwa razy młodsza ode mnie” wnioskuje, że siostra wtedy jeszcze się nie urodziła, to zaczynam wątpić w sens tego systemu politycznego.