Choć wielu analityków gospodarczych twierdzi, że kryzys ominął nasz kraj, prognozy ekonomiczne dla Polski nie napawają zbytnim optymizmem. Mimo iż w 2014 roku PKB najprawdopodobniej wzrośnie, wielu z nas nie będzie w stanie realnie tego odczuć.
Paweł Szwarcbach - doradca biznesowy, wykładowca, doktorant, członek Mensy Polskiej.
9 stycznia br. w SGH odbył się Panel Towarzystwa Ekonomistów Polskich i SGH dotyczący prognoz gospodarczych na rok 2014. W spotkaniu udział wzięli prof. Maria Bieć, prof. Stanisław Gomułka, prof. Witold Orłowski i dr Bohdan Wyżnikiewicz. Większość wygłoszonych opinii była wyjątkowo spójna, choć w pewnych kwestiach pojawiły się istotne rozbieżności.
Zależnie od prognozującego, przewidywania w zakresie wzrostu PKB r/r wynosiły 2,9% (Bieć), 2,5% (Gomułka) lub 2,7% (Orłowski i Wyżnikiewicz). Analogicznie, krajowa konsumpcja dóbr ogółem ma rosnąć o 2,2%, 1,0%, 2,2% lub 2,4%. Ceny towarów i usług wzrosną natomiast o: 1,9%, 1,5%, 2,3% lub 2,0%. Powyższe przewidywania były zatem bardzo zbliżone.
Pewne rozbieżności następowały natomiast w zakresie źródeł wzrostu PKB. Dla przykładu prof. Maria Bieć źródeł tych doszukuje się głównie w inwestycjach publicznych oraz eksporcie. Jego wzrost Bieć prognozuje na poziomie 5% r/r, między innymi z powodu stabilnego kursu walutowego (umacnianie w tempie do 3% r/r). Prof. Stanisław Gomułka jest natomiast większym pesymistą, jeśli chodzi o inwestycje publiczne – uważa on, że gdyby nie przejęcie środków z OFE, odnotowalibyśmy w 2014 roku realny spadek r/r. Jeszcze inne stanowisko zajął prof. Witold Orłowski, który nie widzi szans na rozwój eksportu. Uważa on, iż skoro większość polskich towarów kierowana jest do krajów UE, w których przeważnie panuje co najmniej spowolnienie gospodarcze, nie należy spodziewać się rozwoju tej gałęzi krajowej gospodarki.
Według niego możemy liczyć natomiast na wzrost popytu krajowego, w który nie wierzy z kolei prof. Bieć. Uważa ona, że nie należy spodziewać się znaczących wzrostów płac czy liczby zatrudnionych w Polsce. Jeszcze większym pesymistą jest w tym zakresie prof. Gomułka, choć z nieco innych przyczyn – z powodu sposobu liczenia indeksacji rent i emerytur świadczenia te wzrosły w 2013 roku realnie o 4,4% r/r, choć nie wzrosły płace realne. W 2014 roku natomiast renty i emerytury prawdopodobnie nie wzrosną, a płace zwiększą się w tak niewielkim stopniu, że nie wystarczy to na zrekompensowanie negatywnych skutków pierwszego zjawiska.
Paneliści najbardziej zgodni byli w poniższych kwestiach:
1. Efektywność wykorzystania środków unijnych liczyć należy w oparciu o efekty ich wykorzystania, a nie o to, ile pieniędzy wydano.
2. Więcej środków powinno przeznaczać się na R&D, zwłaszcza że zaległości infrastrukturalne udało nam się całkiem nieźle nadgonić w perspektywie 2007-2013.
3. Kryzys jeszcze się nie skończył, ale najgorsze już za nami.
Niedawno byłem natomiast na zupełnie innym wykładzie pewnego profesora SGH. Jako przerywnik wspomniał on, że wiele osób pyta go o to, kiedy wreszcie skończy się kryzys. On natomiast odpowiada: „Będzie trwał tak długo, jak długo będziecie mnie pytać, kiedy się skończy”.