W dniach 28 – 29 marca odbędzie się w Polsce, w Warszawie, pierwsza edycja Dni Ateizmu organizowanych przez Koalicję Ateistyczną, Stowarzyszenie "Racjonalizm, Humanizm, Świeckość" i Europejską Feministyczną Inicjatywę w Polsce. Na łamach portalu Fronda.pl prof. Pawłowicz wzywa do ich bojkotu, w sposób, który budzi moje niemal przerażenie.
„Niech sobie ateiści pojadą na wycieczkę za miasto, ale nie mają prawa urządzać ateistycznej hucpy w centrum stolicy Polski.”
„Te tzw. dni ateizmu ewidentnie uderzają w polski porządek konstytucyjny.”
„Jeśli członkowie tej koalicji twierdzą, że katolicyzm w Polsce jest naruszeniem Konstytucji, a tolerowanie przez polskie władze Kościoła łamie zasadę neutralności, to odsyłam tych osobników do Konstytucji RP, zwłaszcza artykułu 25, który gwarantuje autonomię i współpracę pomiędzy władzami RP a Kościołem katolickim. Dzieje się tak dlatego, że zdecydowana większość Polaków to katolicy, zaś obowiązkiem innych wyznań oraz ateistów jest szanowanie tej większości, jako wartości konstytucyjnej.” (przy okazji polecam lekturę art. 25 Konstytucji – osobiście rozumiem go zupełnie inaczej niż Pani Profesor)
„Preambuła do Konstytucji mówi jednak, że państwo polskie ufundowane jest na chrześcijaństwie, to znaczy na przyjęciu chrztu i szanowanie chrześcijańskiego dorobku i tradycji polskiego Narodu jest obowiązkiem każdego Polaka, również ateisty, ale także np. muzułmanina i wyznawców wszystkich innych religii.” (polecam też przy okazji lekturę Preambuły, znowu mam wrażenie, że trafiłem na inną…)
„Sympatyków tych awantur należy skierować do Rosji albo na Białoruś z takimi inicjatywami.”
Wszystko to pada „z ust” „polskiej prawniczki, zajmującej się prawem gospodarczym publicznym, nauczyciela akademickiego, doktor habilitowanej nauk prawnych, w latach 2007–2011 sędziego Trybunału Stanu, posłanki na Sejm VII kadencji.”.
Jak już wcześniej tutaj pisałem, jestem osobą, którą głęboko wierzy w to, że boga nie ma. Ale nie dlatego martwią mnie, a wręcz budzą u mnie poważny niepokój, słowa Pani Pawłowicz. Martwią mnie, bo jest dla mnie niedopuszczalne, żeby takie wypowiedzi padały z ust takiej osoby. Nie wiem przy tym – nie wiem, bo nie jestem prawnikiem – czy takie słowa, szczególnie wypowiadane publicznie, nie są wręcz karalne.
Dla mnie osobiście rola Kościoła katolickiego w życiu publicznym, a szczególnie politycznym, w Polsce jest zbyt istotna. Niemniej jednak uważam, że słowom Pani Profesor powinien przeciwstawić się każdy rozsądny Polak, człowiek, również katolik. Wszak:
"Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było."