REKLAMA
Nie chciałem zabierać głosu w sprawie Wojciecha Jaruzelskiego do czasu jego pogrzebu. Każdemu należy się godny pochówek a rodzinie szacunek wobec żałoby. Teraz jednak muszę ustosunkować się do dyskusji o zmarłym dyktatorze. Nie czuję wobec niego żadnej nienawiści. Dwadzieścia pięć lat niepodległości skutecznie wyleczyło mnie z jakichkolwiek negatywnych emocji. Jaruzelski jest jednak ważną częścią naszej narodowej i osobistej historii. Nie mam złudzeń dotyczących jego roli w zniewalaniu Polski i pracy na rzecz Sowietów. Tacy jak on byli potrzebni Moskwie, aby utrzymać imperium i aby koszty tego utrzymania były najniższe. Decyzja o stanie wojennym nie była żadnym mniejszym złem i przeciwdziałaniem sowieckiej interwencji tylko próbą utrzymania systemu, z którego znaczna część naszych rodaków odnosiła korzyści. W. Jaruzelski, inaczej niż Ceaușescu, nigdy nie odszedł nawet na milimetr od linii wyznaczanej przez sowieckie Politbiuro. W ten sposób jest on odpowiedzialny za zacofanie Polski, zmarnowane lata i zawiedzione nadzieje milionów Polaków.
Prawdą jest też, że obserwując politykę Gorbaczowa, Jaruzelski zrozumiał, iż Związek Sowiecki nie będzie utrzymywał swojego imperium siłą. Oznaczało to konieczność podjęcia reform, zwiększających efektywność systemu, które w efekcie nie powiodły się. Następnym krokiem było wciągnięcie do systemu „Solidarności” i podzielenie się z nią odpowiedzialnością za kraj. Dzięki mądrej polityce władz związku i decyzjom Polaków w wyborach 4 czerwca ta próba nie udała się. Przeciwnie, „Solidarność” wykorzystała stworzony przy „Okrągłym Stole” mechanizm ograniczonej demokracji do przejęcia władzy. Zasługą W. Jaruzelskiego, Cz. Kiszczaka i innych przywódców PZPR było, że uznali proces polityczny prowadzący do stopniowego eliminowania przez rząd Tadeusza Mazowieckiego wpływu komunistów na państwo.
Odwrócenie ówczesnej dynamiki politycznej byłoby niezwykle trudne zważywszy na demoralizację obozu władzy i sytuację międzynarodową, niemniej wojsko i policja znajdowała się wciąż w gestii ludzi Moskwy. Rzeczywistość polityczna w rok po Okrągłym Stole sprawiła, że prezydentura W. Jaruzelskiego stała się anachroniczna, co ten zrozumiał i ustąpił. Taka jest historia i jakakolwiek próba jej lukrowania nie powiedzie się.
Niestety historia często staje się ofiarą polityki. Tak jest również w przypadku oceny PRL i roli W. Jaruzelskiego. PiS i publicyści prawicowi starają się budować współczesne linie podziału według starego schematu opozycja – komuniści, zaliczając do nich także solidarnościowych negocjatorów „Okrągłego Stołu”. Uzasadnienia dostarcza głoszona m.in. przez Antoniego Macierewicza i środowisko „Gazety Polskiej” teoria o spisku władzy i opozycji. Zawsze dziwiło mnie dlaczego niektórzy uczestnicy i obrońcy ówczesnych negocjacji po naszej stronie tak łatwo wpisują się w ten schemat, broniąc W. Jaruzelskiego i Cz. Kiszczaka. Takie głosy słyszę i tym razem. Nie powinniśmy sztucznie zacierać różnic z tamtej epoki i budować fałszywie jedności narodu łagodząc moralne sądy dotyczące komunistycznego dyktatora.
Rozumiem poczucie krzywdy u wielu ludzi za brak rozliczenia zbrodni W. Jaruzelskiego przed sądem. Sam czuję podobnie, choć koncentruję się na przyszłości i w ważnych dla Polski sprawach współpracuję z ludźmi z jego dawnego obozu. Tak było w przypadku Ukrainy z A. Kwaśniewskim i M. Siwcem. Nie godząc się na wykrzywianie historii i usprawiedliwianie rzeczy, których usprawiedliwić się nie da, ze smutkiem patrzyłem na próby zakłócania pogrzebu. W naszej kulturze spory polityczne nie są rozstrzygane na cmentarzu.
Z uznaniem natomiast przyjąłem formułę udziału prezydenta Bronisława Komorowski w uroczystościach pogrzebowych. Obecnością na mszy świętej i przemówieniem w katedrze garnizonowej dał wyraz szacunku dla instytucji Rzeczpospolitej pokazując zarazem dystans do przeszłości zmarłego. W. Jaruzelski był przecież wybranym przez sejm kontraktowy prezydentem Polski zaczynającej swą drogę ku wolności i demokracji. O ile nie ma za co szanować urzędu prezydenckiego sprawowanego przez B. Bieruta, gdyż on był przejściową instytucją przy wprowadzaniu systemu totalitarnego, tak kontraktowa prezydentura Jaruzelskiego otworzyła drogę do systemu, w którym naród został suwerenem. Państwo opiera się na instytucjach, które trzeba szanować niezależnie od tego, kto je zajmuje. Tylko wtedy może dobrze funkcjonować, zachowując ciągłość. Dobrze, że B. Komorowski pokazuje nam jak to robić. Można jednocześnie szanować urząd, który Jaruzelski zajmował i dystansować się od jego bilansu życiowego.