Krystyna Loska skończyła 75 lat i jej jubileusz uhonorowały dwie telewizje. Wzorzec elegancji, wyśmienitej dykcji i klasy. Symbol telewizji i mama Grażyny Torbickiej, która do dziś prowadzi popularne programy w telewizji publicznej, doczekał się gestu, na który zasługuje całe starsze pokolenie Polaków.
Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Bardzo spodobała mi się informacja o uhonorowaniu Krystyny Loski. Nie chodzi nawet o to, żebym był jej wielkim fanem. Ujmująca była jej skromność, gdy mówiła do rozmawiającej z nią dziennikarki: „Niech już nie nazywa mnie Pani królową”.
Ale najważniejszy w tym wydarzeniu jest pewien niezwykły wyjątek, z jakim mieliśmy dziś do czynienia. Rzecz w tym, że bezwzględne pozbywanie się ludzi starszych ze sfery publicznej jest okropnym znakiem naszych czasów. Uroczysty jubileusz pani Loski cieszy mnie tym bardziej, że wiele osobowości naszego życia publicznego, nie tylko tych telewizyjnych, w pewnym momencie „parkuje” się na bocznym torze. Tym ważniejsze, żeby więcej było sytuacji, gdzie ludzie doświadczeni mogą swobodnie wystąpić przed milionami telewidzów, choćby po to, żeby zaburzyć pozorną wizję świata przedstawionego na ekranach polskich telewizorów. Świata, w którym liczą się prawie wyłącznie ludzie młodzi, lub bardzo młodo wyglądający, a ich potrzeby i zainteresowania traktowane są jako najważniejsze. Takie myślenie nie tylko jest krzywdzące, ale prowadzi też w ślepy zaułek.
Wszyscy kiedyś będziemy starzy, będziemy chodzić o lasce i zajmować się wnukami. Nie powinno to nas jednak wyrzucać z życia na aut. Polsce daleko jeszcze do zachodnich standardów. W zasadzie powinno się powiedzieć: do standardów dalekowschodnich, bo najbardziej dla nas rozpoznawalni emeryci, objeżdżający świat, to Japończycy.
Nie kryję się ze swoimi poglądami i dużo bardziej od nierówności płci, martwi mnie nierówność ludzi młodych i starszych, nawet pomimo tego, że uprzywilejowana pozycja jest różna w różnych obszarach życia. To o czym mówię jednak to obraz medialny, czyli ten który często determinuje nasze poglądy i emocje.
Marzy mi się Polska, w jakiej nasi rodzice będą czuli nie tylko, że są ważni dla nas - swoich dzieci. Chciałbym bardzo, żeby życiowe doświadczenie starszych pokoleń było wykorzystywane, a udział ludzi po 65. roku życia, powinien nie być ograniczony do siedzenia w domu. Być może się mylę, ale gorąco wierzę, że im więcej ludzi dojrzałych zrozumie i poczuje Internet, zacznie z niego korzystać zarówno do wspomagania jak i zabezpieczania codziennych potrzeb. Przykład mam w domu. Mój Ojciec skończył 85 lat, Mama niedługo dobiegnie 76. Oboje uzależnieni od informacji czerpią je z internetu. Mama dodatkowo poznała wszystkie tajniki bankowości elektronicznej dużo lepiej ode mnie. Dzięki internetowi obserwują, jak zmienia się świat i mogą go komentować.
Nikt nie lubi wołać po puszczy, ale ja zaryzykuję. Widzę ogromną potrzebę i korzyść płynącą z tego, że ludzie starsi mogą spotykać się w Internecie z młodymi. Nie ulega wątpliwości, że współczesność pędzi tak szybko, iż wielu wychowanych w XX. wieku Polaków może mieć z byciem na czasie problem dużo większy niż choćby Ci, którzy ze stanu wojennego zapamiętali, jak napisała w swojej książce Beata Tadla "Niedzielę, w której nie było TELERANKA”. Mimo to, kiedy już im się uda, istnieje realna szansa stworzenia przestrzeni, w której poszczególne generacje będą mogły się spotykać. Warto docenić jak dużo może znaczyć choćby internetowa rozmowa i dialog.
Na koniec przywołam rozmowę w tvn24 - „Czy ja czułam, że jestem gwiazdą? Ależ skąd?! – uśmiechnęła się pani Krystyna Loska do prowadzącej serwis Anity Werner, która choć znana czasem ze zbyt poważnego oblicza, odwzajemniła jej uśmiech tak ciepły, jaki rzadko można u niej zobaczyć. - Ja czułam, że to są wszyscy moi znajomi. Oni mnie znają. Ja ich znam - co prawda mniej, ale wie Pani. Teraz idę, już wiele lat na emeryturze i widzę jak z daleka idzie jakiś młody Pan i nagle mówi: „Jak to miło, że ja Panią widzę! Przecież przez tyle lat Pani mnie na dobranocki zapraszała. Wie Pani? Uważam, że jeśli człowiek daje serce tej swojej pracy, jeśli właściwie pracuje, a nie wymaga nic w zamian, to w jakiś sposób przynosi efekty, w jakiś sposób owocuje. W życiu najważniejsze jest być sobą.” Myślę, że w tym ostatnim zdaniu pani Loska wypowiedziała się w imieniu wielu starszych ludzi, którym my - młodsze pokolenia - tak wiele zawdzięczamy.