Negocjacje nad unijnym budżetem, których pierwsza część zakończyła się w nocy z czwartku na piątek ciągle trwają i trudno jest w tym momencie przesądzić ich wynik. Niemniej pierwsze informacje wskazują na to, że głównymi wygranymi wczorajszej rundy rozmów Van Rompuya z przywódcami państw, są Polska i Francja. Tylko nasze postulaty zostały uwzględnione przez Van Rompuya w propozycji negocjacyjnej na piątek - kwoty na rolnictwo i na spójność zostały znacznie zwiększone w stosunku do pierwotnej propozycji przewodniczącego Rady Europejskiej.
Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Istotne jest to, że podstawa negocjacyjna poprawiła się w stosunku do propozycji cypryjskiej. Punktem wyjścia była - najlepsza dla nas - propozycja Komisji Europejskiej stworzona przez Lewandowskiego. Została ona pogorszona przez Cypr, który co prawda chciał mniejszych cięć niż Van Rompuy, jednak były one wymierzone w środki przeznaczone na rolnictwo i na spójność. Propozycja, którą przedstawił Van Rompuy jest korzystna głównie dla płatników netto, ponieważ przewiduje zmniejszenie budżetu o 25 mld (tak, jak chciał Cypr) jednak zakłada inne rozłożenie cieć, bardziej dla nas korzystne.
Propozycja, która została teraz na stole jest o wiele bardziej pomyślna dla Polski i Francji. To pokazuje jak skuteczne było zawieranie sojuszów i szukanie koalicjantów. Udało nam się stworzyć grupę 15 krajów spójności, której głównym celem jest uzyskanie maksymalnej kwoty na fundusz spójności. Polska tę grupę reprezentuje, dzięki czemu jesteśmy liczącym się partnerem w grze. Przełomem w kwestiach negocjowanego budżetu i pozycji Francji jest wizyta prezydenta Hollanda. Francja zmieniła swoje stanowisko i postanowiła poprzeć polskie dążenia aby budżet funduszu spójności był wyższy i aby nie zaszkodziło mu podwyższenie polityki rolnej. Istotna jest też rola Niemiec, które potwierdziły, że są zaangażowane w szukanie kompromisu, i że rozumieją polski punkt widzenia.
Według propozycji na dziś najbardziej stracą fundusze przeznaczone na rozwój wzrostu i zatrudnienia, na projekty infrastrukturalne (transport, energia, sieci cyfrowe), na program kosmiczny Galileo oraz programy pomocowe dla krajów kandydujących do UE. Relatywnie rzecz biorąc oznacza to, że inwestycje i inicjatywy w krajach zachodnich tracą więcej niż w nowych krajach Europy Środkowo Wschodniej. Tylko, że trzeba pamiętać jedną rzecz – zachodnie państwa strefy euro, otrzymują olbrzymie kwoty w ramach innych instrumentów finansowania, m.in. europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego. Nie będą pokrzywdzone, ponieważ na uzdrowienie ich finansów kraje euro wydają olbrzymie kwoty, których głównym celem ma być przywrócenie wzrostu. Europa Środkowo Wschodnia nie ma takiego instrumentu, tylko fundusz spójności.
Kluczowa będzie postawa Wielkiej Brytanii. Cameron z jednej strony mając niewielką przewagę w Izbie Gmin i chcąc przypodobać się swoim posłom, którzy w większości są eurosceptykami, musi pokazać, ze walczy o jak najmniejszy budżet UE. Ale z drugiej strony, ma do wygrania coś znacznie ważniejszego – mianowicie konstrukcję przyszłej Unii Europejskiej i zmieniony udział w niej Wielkiej Brytanii. Cameron chce wynegocjować z UE specjalny status Wielkiej Brytanii opierający się już nie tylko na rabacie jeżeli chodzi o wpłaty do budżetu europejskiego, czy na tym, że nigdy nie przyjmie ona euro jako swojej waluty. Chce wynegocjować specjalną pozycję Wielkiej Brytanii w związku z integrującą się Europą, szczególnie strefą euro, która podejmuje kluczowe decyzje odnośnie systemu bankowego i finansowego w Europie. Chce pozostawać w ramach wspólnego rynku w Unii ale jednocześnie chce osłabić swoje relacje z UE w taki sposób, żeby decyzje unijne nie wpływały na brytyjski rynek finansowy czy rynek pracy. Potrzebuje zgody innych państw na korzystanie przez Wielką Brytanię z tego systemu bez ponoszenia żadnych specjalnych kosztów i na wybieranie tego, co dla niej korzystne bez konieczności akceptacji całego systemu. Uzyskanie takiej zgody wymaga jednak po pierwsze pchnięcia dalej rozmów budżetowych. Hamują one de facto decyzje w sprawie unii bankowej i unii fiskalnej. Kwestia budżetowa jest mniej istotna z punktu widzenia Brytyjczyków niż przyszły ustrój Unii oraz udział w nim Wielkiej Brytanii. Ponadto, Cameron nie może ciągle wetować. Już raz zablokował w grudniu pakt fiskalny. Jeśli chce być skuteczny, nie może uzyskać przydomka „Mr. Niet”, pod którym znany był kiedyś sowiecki minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko.
Podsumowując, z jednej strony mamy pomyślną sytuację i wyłaniający się kompromis jest dla nas korzystny. Wydaje się, że Niemcy wyrażą na niego zgodę jeżeli uzyska on poparcie Francji i Polski. Z drugiej strony, Wielka Brytania mając do wynegocjowania znacznie ważniejsze dla siebie rzeczy, niż kwestie budżetowe, musi w tej sprawie być bardzo elastyczna. Zresztą i tak przecież jej wkład do budżetu jest ograniczony poprzez rabat.
Negocjacje, niezależnie od wyniku, przyniosą Polsce olbrzymie pieniądze. Te pieniądze są ważne z punktu widzenia dynamiki inwestycji i rozwoju gospodarczego przez najbliższe 7 lat. Będą bardzo ważnym czynnikiem zewnętrznym wspierającym nasz rozwój. Jeżeli ten wzrost utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to Polska ma szansę przekroczyć poziom 75% średniej unijnej. Oczywistym jest, że wówczas pieniędzy dla Polski z budżetu będzie znacznie mniej. Poza tym, nie wiadomo tak naprawdę, w którą stronę pójdzie Unia i jak te budżety będą w przyszłości wyglądały. Niezależnie ile dokładnie wynegocjujemy, to będą olbrzymie pieniądze, które powinniśmy dobrze wykorzystać. Także po to, aby przygotować się do wejścia do strefy euro kiedy już się ona ustabilizuje. Będzie to kolejny krok z punktu tworzenia możliwości rozwojowych kraju.