Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Problem z tzw. whistleblowers (bijącymi na alarm) polega na tym, że występując przeciwko amerykańskiemu Wielkiemu Bratu pracują na rzecz tego, kto ma większe grzechy na sumieniu. Oddanie się w ręce Putina i deklaracja, że chce się żyć w Rosji świadczy o Edwardzie Josephie Snowdenie, który jako były pracownik CIA i NSA ujawnił tajne dane dotyczące programu inwigilacji Amerykanów - PRISM, jak najgorzej. Tym bardziej, że nie jest to pierwszy przypadek tej wątpliwej moralnie postawy wśród osób, które chcą być nazywane obrońcami demokracji.
Kiedy słucham o krucjacie Snowdena dochodzę do wniosku, że trzeba z największą podejrzliwością podchodzić do trwającej już kilka tygodni gry. Amerykanin 23 czerwca wylądował na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo. Od tamtej pory przebywa w strefie tranzytowej i stara się o azyl. Nie chcę przesądzać, ale wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia ze starannie wyreżyserowanym spektaklem.
Chcę żeby było zupełnie jasne. Zawsze byłem przeciw masowej inwigilacji obywateli. Nie mam jednak złudzeń co do takowej. Muszę przyznać, że pod wpływem działalności Katarzyny Szymielewicz i jej wyjątkowej fundacji Panoptykon, mój osąd stopniowo się radykalizuje. Myślę, że nam wszystkim brakuje wyobraźni do czego można użyć naszych danych, jak bardzo można sterować pewnymi zachowaniami poprzez wytyczenie takiej, a nie innej ścieżki wędrówki po Internecie. Po pierwsze jest to mechanizm propagandy. Po drugie w starciu z agresywną, a czasem bezwzględną i nachalną promocją zwyczajny człowiek jest z góry na straconej pozycji. Po trzecie w dobie niezmywalnych śladów obecności internautów w Internecie, naciąganych następnie przez firmy, prawo do prywatności jest bardzo realnie zagrożone.
To wszystko sprawia, że teza o tym, że Edwardem Snowdenem powodowały szlachetne pobudki nie jest wcale wykluczona.
Męczy mnie jednak nieco powtarzane pytanie o to, czy jest zdrajcą, czy bohaterem. Podobno zgłoszono go już do pokojowej nagrody Nobla. Czy faktycznie człowiek, który przysięga wierność swojemu krajowi, a potem wydaje jego tajemnice, powinien być stawiany za wzór? Czy można Snowdena porównać do płka Ryszarda Kulińskiego, który przekazując Amerykanom informacje o agresywnych planach ZSRR, działał na rzecz interesów wolnego świata? Czy można go stawiać na równi z choćby Mohamedem ElBaradei - ówczesnym szefem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, który odważnie skrytykował amerykańskie stanowisko w sprawie wojny w Iraku uzasadniane nieprawdziwą informacją o posiadaniu przez Irak broni jądrowej? Czy w końcu, jak nasz Lech Wałęsa odważył się pokojowo, ale stanowczo i bez strachu postawić się reżimowej władzy, mimo że mogły go spotkać najgorsze konsekwencje? Odpowiedzieć na to musi sobie każdy z nas.
Jednak trudno mi się pogodzić z faktem, że dziś dzięki jego działaniu – niezależnie czy z idealistycznych pobudek czy może w imię jakiegoś własnego interesu – prezydent Władimir Putin, może kpić sobie i utrwalać fałszywy wizerunek USA jako mocarstwa, które najbardziej ze wszystkich drwi z praw człowieka. Jeśli włączymy rządowy program rosyjski Russia Today, możemy szybko uznać, że nikt tak nie męczy obywateli i nie narusza ich fundamentalnych praw jak USA. Materiały o Guantanamo, ruchu Occupy Wall Street (którego RT jest największym propagatorem), czy insynuacyjne dokumenty o tym, jak Amerykanie krzywdzą adoptowane dzieci z Rosji, to najczystszej wody propaganda XXI wieku. Ich relacje z „wolnych wyborów”, które dokonują się w Rosji przy użyciu najnowocześniejszych instrumentów kontroli jak kamery, materiały przypisujące Pussy Riot motywy antyreligijne, czy reportaże o tym, jak bardzo winni rozlewowi krwi w Syrii są ci, którzy wystąpili przeciw tyranowi Baszarowi Al-Asadowi, napawają mnie obrzydzeniem.
Na koniec tym wszystkim, którzy jeszcze mają wątpliwości jak cyniczną grę prowadzi Putin, przygotowując świat na ewentualne przyznanie Snowdenowi azylu i pomocy, chciałbym przypomnieć, jak rosyjski nowy car zachował się w analogicznej sytuacji. Czy naprawdę możemy zapomnieć co spotkało Aleksandra Litwinienkę? Przywołam historię, którą wielu próbuje zapomnieć jak zły sen. Litwinienko był agentem GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy), podobnie jak Snowden, który pracował dla wywiadu w USA. Podobnie jak on ujawnił dokumenty i fakty, wskazujące na to, że otoczenie Putina fingowało zamachy terrorystyczne w Rosji, by zniechęcić opinię publiczną do Czeczeńców i usprawiedliwić bezlitosne i krwawe stłumienie powstania przeciwko wiernym Rosji władzom w Groznym. Litwinienko nie był taką gwiazdą jak Snowden czy Assange. Nie brylował w mediach, nie tworzył swojej legendy. Skrył się przed zemstą w Wielkiej Brytanii i pracował dalej by nagłaśniać zbrodnie Kremla.
Mimo to koledzy z GRU nie zapomnieli o zdradzie. Któregoś dnia podali mu herbatę z trującym polonem. Mężczyzna konał w wielkim cierpieniu przez kilka dni. Świat był bezsilny. Aleksander Litwinienko zmarł w szpitalu w nocy 23 listopada 2006r. W pożegnalnym liście odpowiedzialnością za swoje otrucie obarczył prezydenta Rosji, Władimira Putina. Co gorsza, mimo że Wielka Brytania przeprowadziła śledztwo i ustaliła z wielkim prawdopodobieństwem winnych morderstwa, Rosja odmówiła ich wydania. Nieco później podejrzany o morderstwo Andriej Ługowoj dostał się do Dumy i jako parlamentarzysta stał się nietykalny.
Czy Snowden, współpracownik CIA, mógł o tym nie wiedzieć? Czy zdaje sobie sprawę, że na miejscu USA Rosja z miejsca skazałaby go na śmierć? Zanim przyjmie azyl Władimira Putina powinien zastanowić się, jak jako idealista będzie się czuł wobec rodzin Anny Politkowskiej - rosyjskiej dziennikarki, która radykalnie krytykowała Kreml, zastrzelonej 7.10.2006 r. przy wejściu do windy w swoim domu, Litwinienki czy osadzonego Chodorkowskiego, czy nawet dziewczyn z Pussy Riot, zamęczanych teraz w tragicznych warunkach rosyjskiego łagru. Kilka miesięcy temu w październiku 2012 r. syn Michaiła Chodorkowskiego, Paweł napisał mi list z podziękowaniem, że mimo upływu lat konsekwentnie przypominam o tym, jak potraktowano jego ojca i jakim krajem jest naprawdę reżimowa Rosja. Czuję się zobligowany by przypomnieć o tym Wam. I by poddać pod rozwagę, czy Snowden już dziś nie przekreśla szlachetności swojego czynu. Jeśli przyjmie azyl w Rosji, dla mnie będzie zdrajcą. I o ile to, czy będzie i jest zdrajcą USA pozostanie pytaniem otwartym, o tyle fakt, że będzie wszystkich idealistów i bojowników o wolność, którzy często za swoją działalność płacą życie, będzie niezaprzeczalny. Nieodwracalny. Hańbiący.